wtorek, 2 lipca 2013

Seção Oitavo: " Pieprzyć to!"



- Kurwa. – skomentowałam. No to już po moim spokojnym życiu w Madrycie.
- Może nie będzie aż tak źle. – powiedziała niepewnie Sandra.
- Aż tak źle? – zapytałam z ironią w głosie. – Będzie beznadziejnie. – dodałam. Wstałam od komputera. San powiedziała, że przeczyta ten artykuł do końca. Po co? Nie wiem, nie pytajcie mnie tylko jej. Zrezygnowana udałam się do salonu i zasiadłam na kanapie przed telewizorem bez pomysłu, na dalsze wykorzystanie tego jakże zajebiście zapowiadającego się dnia.
- Całkiem fajne zdjęcia wstawili. – powiedziała Sandra, wchodząc do salonu.
- Weź nic nie mów. Mam nadzieję, że w Polsce tego nie pokazali, bo będę musiała wracać do domu w trybie przyspieszonym. – odpowiedziałam. – Co dziś robimy?
- Nie mam zielonego pojęcia, co chcesz robić, ale odwołaj wszystko, bo za jakieś pół godziny wychodzimy na basen.
- Wiesz co? Bardzo chętnie zrezygnuję z leżenia przed telewizorem i pójdę z tobą na basen.
- No więc idź się spakować. – powiedziała,  ja bez słowa sprzeciwu udałam się do swojego pokoju, żeby przebrać się w strój kąpielowy, a do torby włożyłam grzebień, suszarkę i ręcznik. Weszłam do kuchni po jakąś wodę i poszłam do przedpokoju, gdzie ubrałam buty. Po chwili przyszła San. Nie minęła minuta i siedziałyśmy w samochodzie.
      Na miejscu tak, jak myślałyśmy, było strasznie dużo ludzi. Nie ma się co dziwić, w końcu jest ponad trzydzieści stopni Celsjusza. Masakra. Weszłyśmy do środka, gdzie przywitał nas przyjemny chłodek. Muszą mieć klimatyzację. Dostałyśmy numerki i poszłyśmy do szatni, gdzie zostawiłyśmy nasze rzeczy. Okazało się, że San wybrała całkiem fajny strój.
     Kiedy wyszłyśmy na pole od razu wskoczyłyśmy do basenu, bo po co czekać? Jestem pewna, że ludzie nas nie lubią. Taak, kiedy jesteśmy na basenie zachowujemy się, jak dzieci. Zresztą my zawsze zachowujemy się, jak dzieci. Jednak było jeszcze coś. Kiedy koło nas przechodziła grupa dziewczyn mniej więcej w naszym wieku, to chyba miałyśmy od ich spojrzenia zginąć. Domyślam się więc, że artykuł był jednak dość popularny. Nie ma co. Trzeba się pilnować, bo jeszcze naprawdę możemy zginąć. Masakra. Koło godziny dwudziestej postanowiłyśmy, że będziemy się zbierać. Weszłyśmy do szatni. Ustaliłyśmy, że ja pierwsza się przebieram, a San suszy włosy.
      Pomyślałyśmy, że jeszcze za wcześnie, żeby wracać do domu. Znalazłyśmy jakąś knajpę. Okazało się, że za piętnaście minut chłopcy będą grać. No to sprawę, dlaczego wczoraj na imprezie byli Cesc i Jordi. Nie zwracając zbytnio uwagi na protesty mojej przyjaciółki usiadłam przy stoliku, żeby dobrze widzieć telewizor. Zamówiłam jakiś napój. Nie, nie miał procentów.
Po meczu.
    Właśnie wychodzimy z baru. Ja zadowolona, że Real Madryt wygrał z FC Barceloną dwa do zera, a Sandra narzekająca, że się nie wyśpi. Mniejsza. Fabio zaliczył żółtą kartkę, ale wyglądał słodko, jak się zezłościł. On zawsze wygląda słodko.
- Człowieku, czy ty kiedykolwiek wstałaś rano i powiedziałaś „ale się wyspałam”? – zapytałam podirytowana jej ciągłym narzekaniem, kiedy wchodziłyśmy do domu.
- Tak. – odpowiedziała. Popatrzyłam z powątpieniem wyraźnie wymalowanym na twarzy. – Zapomniałaś o tych pięknych dniach „ wstaję rano, a tu popołudnie”? – zapytała zrezygnowana.
- Jak mogłabym zapomnieć wstajesz wtedy o czwartej, jak nie później. – powiedziałam wywracając oczami.
- No, więc może odpuścisz sobie w tą sobotę i dasz mi się wreszcie wyspać?
- A co? Poddajesz się? – zapytałam z wrednym uśmieszkiem i nie czekając na odpowiedź weszłam do łazienki.
- NIGDY!!! – usłyszałam przez zamknięte drzwi, na co tylko się zaśmiałam.
Rano
     Tego, co się dziś rano stało nie spodziewałabym się nigdy. Otóż śpię sobie, jak gdyby nigdy nic, a tu coś zimnego leje mi się po plecach. Na początku pomyślałam, że mi się coś śni, więc przewróciłam się na plecy i mocniej okryłam kołdrą. W dość drastyczny sposób okazało się, że prawda jest inna. A mianowicie zimna ciecz polała mi się tym razem po twarzy. Zerwała się do pozycji siedzącej krzycząc, że się topię.

SANDRA (w czasie, kiedy Noela jeszcze spała)

   Obudziłam się rano za pomocą budzika, ale nie tego, który nazywa się Noela, tylko tego zwykłego, w telefonie. Bardzo trudno było mi się zwlec, szczególnie na porę, jaką wczoraj położyłam się spać, ale kiedy brałam zimny prysznic mój stan nieco się poprawił. Ubrałam się i poszłam do kuchni. Pomyślałam, że śniadanie zjem później, bo Noela może się obudzić wcześniej. Wzięłam z lodówki butelkę zimnej wody i udałam się w kierunku pokoju Noeli. Weszłam do niego po woli i zaczęłam lać spokojnie dziewczynie zimną wodą po plecach. Jedyną jej reakcją było obrócenie się i zakrycie kołdrą. Lekko podirytowana wylałam jej resztę zawartości na twarz. Nie musiałam długo czekać na jej reakcję. Zaczęła się drzeć, że się topi. Ja natomiast wybuchłam głośnym śmiechem. Zdziwiona Noela popatrzyła na mnie.
- Ale jak? Przecież ty zawsze śpisz najdłużej. – powiedziała z oczami, jak pięciozłotówki. Jej stwierdzenie rozśmieszyło mnie jeszcze bardziej.
- Jak widać istnieją jeszcze inne sposoby budzenia się, niż twoja pomoc. – wysapałam ścierając łzę, która poleciała mi ze śmiechu. Podniosłam się i podeszłam do drzwi.
- Osz ty wredna krowo! – krzyknęła i rzuciła we mnie poduszką, ale ja byłam szybsza i zamknęłam drzwi, zanim zabójcza broń mojej przyjaciółki zdążyła do mnie dolecieć. Poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Nie musiałam długo czekać, a Noe przyszła do mnie z chęcią mordu wymalowaną na twarzy.
- Czyżbym przerwała ci jakiś zajebisty sen z Fabio w roli głównej? – zaśmiałam się balansując na granicy wytrzymałości nerwów mojej rozwścieczonej przyjaciółki.
- Jeszcze się odwdzięczę. – zagroziła, po czym najprawdopodobniej poszła się umyć. Dobra. Jaki mam plan na dziś z Ramosem? Otóż stoper musi jakoś przekonać Coentrao, żeby umówił się z Noelą. Oczywiście ten nie chce tego zrobić, bo boi się, że Noe go wyśmieje, a dziewczyna nie zrobi tego, ponieważ boi się, że chłopak ją wyśmieje. Tak, to zdecydowanie jest skomplikowane, ale muszę jej jakoś pomóc.
    Po około piętnastu minutach moja przyjaciółka wróciła do kuchni. Nie powiedziała nic. Domyślam się, że jest obrażona. A co ja mam powiedzieć, kiedy ona robi mi takie numery? No cóż, muszę się jakoś pogodzić z jej trudnym charakterem.
   Nie odezwała się do mnie nawet, kiedy wychodziłyśmy. Po dojechaniu do sklepu dalej cisz z jej strony. To po woli staje się nie do wytrzymania. Zaraz jej coś nagadam. No może nie zaraz, ale na pewno, jak skończymy pracę. No chyba, że pewien blondyn zmieni zdanie co do randki z nią. Wtedy przełożę to na jeszcze późniejszy termin …

SERGIO (trening)

    Od jakiejś pół godziny trwa trening, a ja od tego czasu staram się wmówić temu idiocie, że Noela na pewno go nie wyśmieje, kiedy zapyta się ją o randkę. Po woli zaczynam tracić cierpliwość.
- Fabio, ona naprawdę chce się z tobą umówić. – powtarzam to zdanie, jak mantrę, ale to i tak nic nie daje. Jeżeli on znów odmówi, to ja sobie coś zrobię. Wspomniałem, że Iker i Marcelo też starają się mu przemówić do tego pustego łba? Nie? No to właśnie mówię.
- Akurat. Zrozumcie wreszcie, że Noela nie chce mnie znać. – odpowiedział. Jęknąłem w geście całkowitego zrezygnowania.
- A to na imprezie? – zapytał Brazylijczyk.
- Na imprezie była pijana.
- Podobno pijani mówią prawdę. – poparł Marcelo Iker.
- Nie ona.
- Ale ty jesteś uparty. – powiedział Karim, który najwyraźniej od dłuższego czasu przysłuchiwał się naszej rozmowie. Portugalczyk nic nie dopowiedział, tylko pobiegł dalej. O nie. Ja cię dorwę po treningu.
Po treningu, szatnia.
     Wszyscy są już prawie przebrani i wychodzą z szatni. Zauważyłem, że Iker zamknął drzwi na kluczyk, kiedy zostaliśmy tylko ja, bramkarz, Marcelo, Karim i Ronaldo. Cała reszta poszła, bo byłoby nas za dużo. Fabio, który właśnie wyszedł spod prysznica zaczął się przebierać.
- Co wy tu jeszcze robicie? – zapytał zdziwiony, kiedy zobaczył nas siedzących i przebranych.
- Czekamy na ciebie. – odpowiedział Francuz.
- Nie uważasz, że zabrzmiało to trochę dramatycznie. – zaśmiał się, a przynajmniej próbował. – Po co mielibyście na mnie czekać?
- Nie udawaj, że nie wiesz. – odparł Iker.
- Nie udaję, myślałem, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy. – powiedział wciągając na siebie koszulkę.
- No właśnie nie. Cały czas próbujemy ci wmówić, że Noela chce tej randki. – warknął w stronę swojego rodaka Ronaldo.
- Ja i tak wiem swoje. – odparł, po czym chciał otworzyć drzwi, ale z wiadomych przyczyn mu się nie udało. – Bądźcie grzecznymi chłopczykami i otwórzcie te cholerne drzwi. – dodał, kiedy szarpanie z przedmiotem nic mu nie dało.
- Najpierw posłuchasz, co Sergio ma ci do powiedzenia. – powiedział Karim, a Fabio popatrzył na mnie.
- Nie będę niczego słuchał. – warknął.
- Będziesz musiał. – odparł Cris, po czym on i Benzema wzięli go pod ramiona i posadzili na ławce. Oczywistym było, że zaczął się drzeć i wyrywać, jak głupi, ale nic mu to nie dało. Kiedy już siedział chłopaki dalej go trzymali, wiadomo, dlaczego.
~~ Spokojnie trenerze. Chłopaki próbują przemówić komuś do rozsądku. – usłyszeliśmy głos Mesuta zza drzwi. Postawiliśmy jego i Pepe przed drzwiami, jakby ktoś chciał wejść.
- Trenerze, niech im trener każe otworzyć. – zaczął się drzeć Fabio. Marcelo złapał go za buzię tak, żeby mi nie przerywał.
- Teraz słuchaj uważnie. Od jakiegoś czasu spotykam się z Sandrą. Nie, nie na randkach. Planujemy to, jak ciebie i Noelę zeswatać. I nie patrz tak na mnie. Ona cię kocha ty debilu. To co powiedziała na imprezie było całkiem prawdziwe. Ona naprawdę boi się, że wolisz Carme i dlatego nie wchodzi ci w drogę, a obraziła się, bo myślała, że ten dłuższy trening to była wymówka, do sam wiesz czego. Sandra mówi, że już nie raz płakała, więc ty teraz ruszasz dupę i coś z tym robisz. Są po pracy, więc na pewno siedzą w domu.
- Noe płakała przeze mnie? – zapytał patrząc w jeden punkt. – Otwieraj drzwi. – popatrzył na mnie tak, jakby chciał mnie zabić. Pokazałem tylko Ikera. Bramkarz bez wahania oddał kluczyk. Po chwili było już tylko słychać przeklinanie Pepe, który oberwał drzwiami.
- Uda mu się? – zapytał Marcelo.
- Tak. – odpowiedziałem pewnie.

FABIO

     Właśnie dojeżdżam pod blok dziewczyn. Zauważyłem ich samochód, czyli są w domu. No to teraz najważniejsza chwila w życiu. Powiem jej. Wszedłem po schodach, bo winda za szybko jedzie i mógłbym nie zdążyć czegoś wymyślić. Moje starania i tak okazały się daremne, ponieważ, gdy drzwi się otworzyły wszystko zapomniałem.
- Hej Sandra, jest Noela. – zapytałem.
- Jest w swoim pokoju. – dziewczyna dobrze wiedziała, co chcę zrobić, ponieważ była w zmowie z Ramosem. Zaprowadziła mnie pod drzwi pokoju Noeli. Wszedłem bez pukania. Była zdziwiona, że mnie zobaczyła. – Hej. – przywitałem się.
- Cześć. – odpowiedziała przyglądając mi się uważnie, jakby nie była pewna, czy to ja.
- Muszę ci coś ważnego powiedzieć.
- Słucham.
- Bo ja chciałem. Ja muszę. Ja. – zacząłem się jąkać. – Och, to bez sensu. – powiedziałem zrezygnowany, po czym podszedłem do stojącej przede mną dziewczyny i najnormalniej w świecie ją pocałowałem. Na początku była zdziwiona, ale po chwili zaczęła oddawać moje pocałunki. Kiedy to zrobiła byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jej usta były takie delikatne, jak sobie to wyobrażałem, alno nawet lepsze. Miały smak pomarańczy, którą przed chwilą jadła. Nie mogłem sobie wmyśleć lepszego pierwszego pocałunku z tą dziewczyną.

SANDRA

      Właśnie wysyłam zdjęcie całujących się Fabio i Noe do Ramosa. Jeszcze nigdy nie byłam aż tak zadowolona z siebie.
* Powiedz temu kretynowi, że życzę mu szczęścia. – dostałam w odpowiedzi i uśmiechnęłam się do siebie.

NOELA

    Muszę przyznać, że byłam zdziwiona, że Fabio do mnie przyszedł. Zdziwiłam się jeszcze bardziej, kiedy zaczął się jąkać. Zupełnie nie rozumiałam, o co może mu chodzić. Jedna, kiedy zaczął mnie całować byłam najszczęśliwszą osobą na całej planecie. Na początku nie wiedziałam, co zrobić, ale po chwili zaczęłam oddawać pocałunek. Jęknęłam w geście niezadowolenia, kiedy chłopak się ode mnie oderwał.
- Kocham cię, Noela. – usłyszałam z ust, które przed chwilą mnie całowały.
- Ja ciebie też kocham, Fabio. – odpowiedziałam patrząc w jego oczy.
- Więc nie ma przeszkód, żebyś się ze mną w piątek umówiła.
- Najmniejszej. – odparłam.   
- A teraz co robimy?
- Siedzimy.
- Noela, nie wkurzaj mnie. Może gdzieś pójdziemy coś zjeść? Założę się, że jeszcze nie miałyście obiadu.
- Nie. Możemy gdzieś iść. – po chwili wychodziliśmy z mojego i Sann mieszkania. Okazało się, że chłopak wziął mnie tam, gdzie za pierwszym razem jedliśmy obiad. Nie protestowałam, ponieważ bardzo mi smakowało, a ja lubię dobre jedzenie.
- Hej, Noela. Słuchasz mnie w ogóle? – zapytał, kiedy po jakimś czasie nie odpowiadałam. Myślałam o San i o tym, że to na pewno ona ma coś wspólnego z tym, że Fabio mnie pocałował.
- Myślałam, o tym, kto pomógł Sandrze przekonać cię do tego pocałunku. – odpowiedziałam szczerze.
- A ja wiem, kto to był. – odpowiedział.
- Powiedz. – zażądałam.
- Coś za coś. – zaśmiał się.
- Nie, to nie. – odpowiedziałam wstając od stolika, bo już skończyłam jeść. Skierowałam się do samochodu. Po chwili usłyszałam, jak chłopak za mną biegnie.
- No nie bocz się Maleństwo.
- A powiesz?
 - Powiem, już powiem. Ukartowali to wszystko z Sergio. – cała krew odpłynęła mi z twarzy. Czyżby blondynka poświęciła się aż tak? – Stało się coś?
- Tak. Teraz ja pomagam San. Masz jutro zapytać, czy Ramos coś do niej czuje.
- Dlaczego?
- Bo ona do niego dużo. Za to wtedy miałam go zabić.
- To znaczy? – chyba nie zrozumiał koncepcji.
- Chodziło mi o to, że rozkochał w sobie moją przyjaciółkę.
- Aha. – odpowiedział chyba trawiąc to, co mu powiedziałam. – I wtedy, jak byliśmy u was to patrzyłaś z takim błyskiem w oku, bo chciałaś mu o tym powiedzieć?
- Nie o tym, ale to było ciekawe. – odpowiedziałam. – Będę już szła. – dodałam, kiedy chłopak zaparkował pod moim blokiem. Nie zdążyłam jednak nic zrobić, ponieważ Fabio pocałował mnie dziś po raz drugi.
- Teraz możesz już iść. – wyszczerzył się.
- Głupek. – powiedziałam, po czym wyszłam z samochodu.
- Wyglądasz tak, jakbyś wygrała milion na loterii. – takim oto stwierdzeniem powitała mnie przyjaciółka, kiedy weszłam do salonu.
- Prawie zgadłaś. – zaśmiałam się. – Dlaczego Sergio? – zapytałam.
- Nie wiem, tak jakoś był dostępny na twoim Facebook’u… - powiedziała i zakryła ręką usta.
- Grzebałaś na moim Fejsie? – zapytałam patrząc na nią z mordem w oczach.
- Dobrze wiesz, że to dla twojego dobra. – odparła przyjaciółka.
- Nigdy więcej tego nie rób. – zagroziłam, po czym podniosłam się z kanapy. Jest dwudziesta pierwsza, a ja nie zamierzam po raz kolejny być obudzona w tak brutalny sposób, jak dziś. Wiem, wiem. To samo robię San, ale przecież kawały są śmieszne, kiedy ktoś inny jest ich ofiarą.
FABIO (szatnia przed treningiem)

       Właśnie zacząłem przebierać się w strój treningowy, kiedy do szatni wparował wyraźnie zadowolony z siebie Sergio.
- Siemanko wszystkim. – powiedział na wstępie.
- Co się tak szczerzysz? – zażartował Cristiano.
- Ja? Nie, po prostu spełniłem dobry uczynek. – odpowiedział. No to już wiem, o co mu chodzi.
- Ty i dobre uczynki? – zażartował Iker. – To się nie łączy w żaden sposób.
- Nie widzę w tym nic dziwnego. Przecież jestem bardzo dobrym człowiekiem. – oburzył się El Lobo.
- A coś ty takiego zrobił, bohaterze? – zapytał rozbawiony Mesut.
- Jak to co? To wy nie wiecie, że szanowny pan Fabio Coentrao będzie się żenił, dzięki mnie oczywiście. Gdyby nie ja nigdy ni wyznał by tego, co czuje. – zacmokał.
- Zamknij się. – warknąłem w jego kierunku.
- No co? Przecież taka prawda.
- Gówno prawda. Jeszcze jej nawet nie zapytałem, czy będzie ze mną chodzić. – odpowiedziałem wiążąc buta.
- Ale przecież Sandra wysłała mi zdjęcie, jak się całujecie. – wypalił zdezorientowany, a ja gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Że co?! – krzyknąłem na całe gardło.
- Nie, nic. – odpowiedział i wyszedł z szatni. O nie panie Ramos. Ze mną nie tak łatwo. Później pokażesz mi to zdjęcie. Teraz mam coś ważniejszego do załatwienia. Wybiegłem na murawę, po czym odszukałem wzrokiem Sergio i podbiegłem do niego.
- Mam pytanie. – powiedziałem, kiedy już go dogoniłem.
- Wal śmiało.
- Ale musisz mi powiedzieć prawdę, bo to bardzo ważne. – upewniłem się, na co odpowiedział mi skinieniem głowy, że rozumie. – Czy podoba ci się Sandra?
- To znaczy wiesz … Jest całkiem ładna i ma fajny charakter. Na pewno podoba się wielu facetom… - zaczął wymigiwać się od odpowiedzi.
- Miałeś powiedzieć szczerze. – przypomniałem mu.
- Czy wy przypadkiem nie chcecie pobawić się we mnie i w Sandrę? – zapytał lekko podirytowany.
- Oj nie ważne, po prostu odpowiedz. – jęknąłem.
- A więc jednak. Wiesz, ja przynajmniej byłem trochę bardziej dyskretny. – zaśmiał się.
- Odpowiesz? – zapytałem zrezygnowany?
- Nie. Powiem tylko tyle, że ja nie potrzebuję pomocy. – zapewnił, po czym pobiegł przed siebie, a ja potarłem twarz w geście zrezygnowania.

NOELA (piątek po pracy)

   Aaaaa!!!! Dostałam wypłatę! To znaczy, że pierwszym sklepem, jaki jutro z dziewczynami odwiedzimy będzie salon z aparatami. Tak się strasznie cieszę. Już nie mogę się doczekać jutra. Drugim powodem dla którego należy się dzisiaj cieszyć jest randka z Fabio, do której mam godzinę. Siedzę sobie właśnie w wannie, ale już chyba pora wyjść. Tak, najwyższa. Wypuściłam więc wodę, zawinęłam się ręcznikiem i poszłam do pokoju. Stanęłam przed szafą i znów ten sam problem. Nie mam się w co ubrać! Po piętnastu minutach bezczynnego gapienia się i wyrzucania wszystkiego udało mi się coś wybrać. Ubrałam się w to i zrobiłam lekki makijaż. Weszłam do salonu, gdzie o raz wtóry Sandra kisi dupę przed telewizorem. Kiedy mnie zobaczyła zrobiła wielkie oczy.
- Ty się w tych szpilach bardzo szybko zabijesz. – powiedziała na wstępie.
- Też się cieszę, że ci się podoba. – powiedziałam wywracając oczami.
- Nie no. Podobać mi się podoba, ale ja nie podejrzewałam cię o to, że na trzeźwo założysz takie buty.
- Zamknij się, bo wcale nie pomagasz. – powiedziałam i właśnie wtedy zadzwonił dzwonek. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Stał w nich odpicowany Fabio. Na początku na mnie nie patrzył, ale kiedy podniósł wzrok miał taki sam wyraz twarzy, jak San.
- Cześć Fabio. – powiedziałam, kiedy od dłuższego czasu nie kontaktował.
- Jesteś przepiękna, tylko te buty. Martwię się, czy dasz radę w nich gdziekolwiek dojść. – powiedział, a ja usłyszałam, jak San śmieje się za mną.
- No dzięki, wiecie. Więcej wiary człowieka w człowieka. – powiedziałam wkurzona, po czym nie czekając na chłopaka zeszłam po schodach.
- Oj nie ocz się. – powiedział łapiąc mnie od tyłu w pasie.
- Ja się nie boczę. – warknęłam, na co Fabio tylko się zaśmiał i odwrócił mnie do siebie przodem.
- W takim razie nie zachowuj się, jak dziecko. – chciałam coś mu odpowiedzieć, ale znów mnie pocałował. Nie powiem, żeby mi się nie podobało, ale nie dam się tak łatwo.
- Chciałam powiedzieć, że … - i po raz kolejny uciszył mnie w najlepszy sposób, jaki istnieje.
- Już? – zapytał z uśmiechem.
- Nie szczerz się tak, bo ktoś ci zęby wybije. – warknęłam, co skwitował śmiechem. Podszedł do samochodu i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Na miejsce dojechaliśmy w ciszy, ale nie było ona niezręczna. Okazało się, że Fabio zabrał mnie do najdroższej restauracji w mieście.
- Ja tam nie wejdę. – powiedziałam stanowczo, kiedy otworzył mi drzwi, żebym wysiadła.
- Dlaczego? – zdziwił się.
- Bo mnie nie stać. – odpowiedziałam patrząc w przednią szybę.
- Ale nie myślisz chyba, że dałbym ci zapłacić.
- Ale nie myślisz chyba, że widzę inną opcję. – powiedziałam. – Więc bądź grzecznym chłopczykiem, wsiąć z powrotem za kierownicę i zabierz nas gdzie indziej. – dodałam.
- Ech Maleństwo, czy z tobą zawsze musi być pod górkę? – westchnął, po czym bezceremonialnie wziął mnie na ręce.
- Postaw mnie na ziemię! – rozkazałam wyrywając się.
- A będziesz grzeczną dziewczynką i wejdziesz do środka? – zapytał.
- No już dobra, dobra.
- Nie można było tak od razu. – zaśmiał się, po czym postawił mnie na nogi. Weszliśmy do środka, a kelner zaprowadził nas do zarezerwowanego stolika i podał nam karty. Nie było w nich cen, więc domyślam się, że są one z kosmosu.
- Co zamawiasz? – zapytał Fabio.
- Wodę.
 - A na obiad?
- Wodę.
- Maleństwo.
- Co?
- Czy mogę już odebrać zamówienie? – naszą inteligentną rozmowę przerwał ten sam kelner, który wcześniej zaprowadził nas do stolika.
- Oczywiście. Proszę dwa razy spaghetti oraz wodę i wino półsłodkie. – powiedział Portugalczyk, a ja myślałam, że go zabiję.
 - Obiecuję ci, że jak stąd wyjdziemy, to zginiesz.
- Tak, tak.
- I po co to wino, przecież prowadzisz. – zdziwiłam się, kiedy przeanalizowałam zamówienie.
- Kto powiedział, że a je będę pić.  – odpowiedział.
- Nie dożyjesz jutra, obiecuję.

SANDRA

     Po wyjściu Noeli od razu podeszłam do okna. Zauważyłam, jak się całują, więc bez zastanowienia zrobiłam im zdjęcie. Kiedy odjechali poczłapałam przed telewizor. Znów pewnie będę się nudzić. No cóż. Takie życie najlepszej przyjaciółki. Szkoda tylko, że w telewizji same nudy. Mogli by się wysilić i puścić coś ciekawego, przecież mamy piątek. Zdziwiłam się, kiedy po jakimś czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zastanawiając się długo, kierowana głównie ciekawością podniosłam się i poszłam otworzyć. Za progiem stał Sergio z kaskiem w ręku.
- Hej. – powiedział i się wyszczerzył.
- No hej. Chciałeś coś? – zapytałam.
- Wiem, że nic nie robisz, więc porywam cię na randkę. – powiedział, jakby to było najnormalniejsze w świecie, że stoi teraz w moich drzwiach i mówi „porywam cię na randkę”.
- Skąd pewność, że nic nie robię? Może oglądam jakiś super ciekawy film?
- I po twoim wyglądzie, kiedy otworzyłaś drzwi widać to najlepiej. – zaśmiał się.
- No ha, ha. Wejdź i poczekaj, ogarnę się.
- Załóż długie spodnie i jakąś bluzę, albo jak masz to skórę. – powiedział.
- Dlaczego? – zapytałam podnosząc jedną brew w geście zdziwienia.
- Zaufaj mi. – powiedział rozsiadając się na kanapie w salonie. Nie protestując za dużo poszłam do pokoju i przebrałam się. Kiedy weszłam do pokoju Sergio właśnie oglądał jakiś kanał muzyczny, gdzie leciało „ Z dzida pradziada” (KOCHAM <3).
- Całkiem fajną macie muzykę w Polsce. – powiedział, kiedy mnie zobaczył.
- Nie całkiem fajną, tylko najlepszą. – odpowiedziałam krzyżując ręce na wysokości piersi.
- Nie prawda. Najlepsza jest w Hiszpanii. – odpowiedział uśmiechając się zadziornie.
- Nie ma lepszego rapu, niż polski. – powiedziałam zaznaczając dobitnie każde słowo.
- Jest, hiszpański.
- W takim razie sam sobie jedź na randkę. – powiedziałam obrażona siadając po turecku na fotelu.
- To są klucze do waszego mieszkania? – zapytał wskazując na pęk kluczy leżących na stoliku.
- Tak. – odpowiedziałam podnosząc jedną brew zdziwiona, po co mu ta wiedza. Przekonałam się dość szybko. A mianowicie stoper wziął do ręki klucze, a mnie przewiesił sobie przez ramię tak ,jak bym była pięciokilogramowym workiem ziemniaków. Oczywiście zaczęłam się z całej siły wyrywać. Biłam pięściami w jego plecy, ale on kwitował to tylko śmiechem. Do drugiej ręki wziął kask. Wyszedł przed drzwi. Nie zwracając uwagi na to, że jesteśmy na klatce ja dalej się darłam ile tylko miałam siły w płucach, a uwierzcie mi, że ja potrafię się wydrzeć. Sergio zamknął drzwi i wyszedł przed klatkę.
- Nie drzyj się, bo to i tak ci nic nie da. – powiedział chowając MOJE klucze do kieszeni. – Postawię cię, kiedy przestaniesz. – dodał.
- No dobra, już dobra.
- Ale nie uciekniesz? – upewniał się.
- I tak mi klucze zabrałeś. – warknęłam. Sergio postawił mnie na ziemi, a moją pierwszą reakcją było odwrócenie się na pięcie i big przed siebie w stronę parku przy naszym bloku. Oczywiście chłopak z okrzykiem „za co?!”  pobiegł za mną. Kiedy wbiegłam do parku postanowiłam, że będę się chować za drzewami, ale jak na razie muszę go zgubić. Pobiegłam więc w stronę drzew i kiedy uznałam, że mnie nie widzi weszłam za jedno. Poczekałam chwilę i odwróciłam się. Okazało się, że stał za mną z wrednym uśmieszkiem przyklejonym do tej jego przystojnej twarzy. Niepotrzebne skreślić. Kiedy chciałam znów uciec położył ręce na drzewie na wysokości moich ramion po obu stronach.
- Nie uciekaj więcej, bo rozłościsz wilka. – powiedział prosto do mojego ucha, a mnie ciarki przeszły po plecach.
- Żadnego tu nie widzę. – powiedziałam, żeby jakoś przedłużyć ponowne przerzucenie mnie sobie przez ramię i jakoś znaleźć wyjście z całej tej sytuacji.
- Właśnie przed tobą stoi. – usta stopera wcale nie oddalały się od mojego ucha. Nie, żeby mi to jakoś przeszkadzało, ale jednak utrudnia mi to ponowną ucieczkę.
- Pokaż mi go, to uwierzę. – właśnie obmyśliłam plan ucieczki.
- Nie pomagasz sobie. – powiedział, a ja kucnęłam tak, żeby udało mi się uciec i od razu wstałam, ale poza zasięgiem jego rąk. Nie czekając za długo znowu zaczęłam biec. Tym razem nie zatrzymywałam się nigdzie. Jednak było jeszcze coś. Sergio naprawdę się wkurzył i kiedy byłam przy którymś drzewie dogonił mnie i zrobił to samo, co wcześniej, ale tym razem dłonie ułożył na wysokości mojej szyi tak, żebym nie mogła wykonać tego manewru, co wcześniej.  Zaklęłam na to pod nosem.
- Co teraz zrobisz Księżniczko? – zapytał patrząc mi w oczy, na co ja obrzuciłam go wściekłym spojrzeniem. – Wiedziałem, że nic. – zaśmiał się.
- Zawsze mogę zrobić to, tylko mocniej. – powiedziałam podnosząc kolano tak, żeby go poczuł wiecie gdzie. On mi na to odpowiedział przyciśnięciem mnie do drzewa całym swoim cielskiem. Nie, żeby coś, ale jednak 75 kilogramów czystej masy Sergio Ramosa jest ciężkie. 
- Jednak nie. – zaśmiał się. – Dlaczego tak strasznie nie chcesz ze mną pójść. – dodał.
- Nie powiedziałam, że nie chcę.
- Więc dlaczego uciekasz?
- Bo lubię się droczyć z innymi. – powiedziałam, a on zaśmiał się i bezceremonialnie mnie pocałował. Jego usta były delikatne. Zamknęłam oczy. Nie narzucał się, jak niektóre chłopaki. Jednak, kiedy chciałam odsunąć się on położył rękę z tyłu mojej głowy i nie pozwolił mi się wycofać. Kiedy jęknęłam z tego powodu moje usta lekko się rozchyliły to też wykorzystał i wtargnął swoim językiem do mojej buzi. Po jakimś czasie odsunął się ode mnie. Dalej nie otwierałam oczu. Byliśmy teraz w innej pozycji, ponieważ stoper nie przygniatał mnie już do drzew, tylko przytulał. A co jeśli powie, żebyśmy zapomnieli? Na samą myśl pod powiekami zebrały mi się łzy, a jedna poleciała po moim policzku. Chciałam ją wytrzeć, ale nie zdążyłam i Sergio niestety zauważył, że mam na twarzy jedną jedyną mokrą kreskę.
- Czemu płaczesz? – spytał podnosząc rękę i wycierając mój policzek kciukiem. Kiedy to zrobił skierowałam głowę w dół tak, żeby nie zobaczył, że na mojej twarzy jest teraz pełno mokrych kresek. – Jeżeli nie chciałaś, to przepraszam. – powiedział łapiąc mój podbródek tak, żebym popatrzyła mu w oczy. Na początku stawiałam opór, ale w końcu się poddałam.
- Chciałam, bardzo. – powiedziałam prawie szeptem, ale tak, żeby usłyszał.
- Więc dlaczego płaczesz? – ponowił pytanie.
- Bo wiem, że ty zaraz pójdziesz i mnie zostawisz.
- Stoję tu i nie zamierzam nigdzie iść. – zapewnił i jakby dla potwierdzenia tego, co powiedział ponownie mnie pocałował, ale tera jakby odważniej. Tym razem wiedział, że mu na to pozwolę. – Chodź. Pójdziemy do ciebie, umyjesz buzię i pojedziemy tam, gdzie chciałem. – powiedział, a ja pokiwałam głową, że się zgadzam. Sergio wziął mnie za rękę i poprowadził do domu. Dał mi klucze, żebym otworzyła drzwi i weszliśmy do środka. Umycie się zajęło mi pięć minut. Wyszliśmy przed drzwi, a ja je zamknęłam. Tym razem włożyłam jednak kluczyk za doniczkę przy naszych drzwiach.
- Po co to? – zaśmiał się Sergio.
- Jakby Noela wróciła. – odpowiedziałam. – Chociaż wątpię. – dodałam po chwili namysłu. Wyszliśmy z klatki i stanęliśmy przy motorze stopera. Oczy mi się zaświeciły. Zawsze chciałam taki mieć, ale rodzice powiedzieli, że takiego czegoś na pewno od nich nie dostanę, a sama sobie nie kupię, bo mnie najzwyczajniej w świecie nie stać.
- Podoba ci się? – usłyszałam przy uchu i poczułam, jak El Lobo obejmuje mnie w pasie od tyłu.
- Bardzo. – odpowiedziałam dotykając jego dłoni swoimi. Są bardzo delikatne, jak na męskie.
- Chcesz poprowadzić?
- A mogę? – zapytałam.
- Jeżeli masz prawo jazdy na motory. – odpowiedział, a mi oczy się zaświeciły. Wyjęłam z kieszeni portfel, a z niego prawo jazdy na motory, najlepszy prezent na osiemnastkę, jaki kiedykolwiek mogłam sobie zrobić. Czego rodzice nie wiedzą, to ich nie boli. – Masz kask i siadaj. – zaśmiał się widząc, jak szczerze się do swojego małego cudeńka. Nie mówiąc nic po prostu wzięłam od niego kask, który wyjął ze schowka i go założyłam, po czym usiadłam na motorze, a Sergio za mną.
- Dokąd mam jechać? – zapytałam.
- Jedź do głównego rynku, a potem zmiana. – nie protestując pojechałam w wyznaczonym kierunku.

NOELA

  Właśnie wychodzimy z restauracji. Oczywiście Fabio nie chciał mi powiedzieć, ile zapłacił. Wsiedliśmy do samochodu chłopaka. Po jakimś czasie zorientowałam się, że nie jedziemy do mnie.
- Gdzie mnie zabierasz?  - zapytałam zdziwiona.
- Już nie długo się dowiesz. – odpowiedział. Wywróciłam oczami i wróciłam do obserwowania widoków za oknem. Było już całkiem ciemno. Zastanawiam się, co robi Sandra. Po jakimś czasie Fabio zjechał na pobocze. Nie wiem, gdzie mnie wywiózł i nie obchodzi mnie to. Ważne, że jest.
- Chodź. – powiedział łapiąc mnie za rękę. Po chwili staliśmy na dość sporym wzniesieniu. Widać z stąd było Manzanares (rzeka nad którą leży Madryt. <przyp. Autora>). Poczułam, jak chłopak obejmuje mnie od tyłu.  – Bardzo lubię tu przychodzić.
- Pięknie tu jest. – zachwycałam się. Poczułam, jak Fabio odwraca mnie do siebie przodem, a później patrzy mi w oczy.
- Noe. Jesteś … Jak by … Ech. Mam do ciebie pytanie. – pokiwałam się głową, że słucham. – Chciałbym … Czy … Pieprzyć to! – krzyknął, po czym wpił się w moje wargi z całej siły. – Noe, zostań moją dziewczyną. – wyszeptał pomiędzy pocałunkami. Popatrzyłam mu prosto w oczy.
- O niczym innym nie marzę.
- Więc się zgadzasz?
- Oczywiście. – powiedziałam, po czym pocałowałam go tak, jak on mnie wcześniej. Poszliśmy do samochodu. Nie wróciłam już dziś do domu, ale to co przeżyłam z Fabio było najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nie żałuję, że to on był pierwszym chłopakiem, któremu się w pełni oddałam, bo to on jest moim ideałem.

SANDRA

    Siedzimy właśnie w parku na ławce i jemy lody. Sergio zabrał mnie na żużel. Cieszyłam się, jak małe dziecko, które dostało zabawkę.
- Podobało ci się?
- Przecież wiesz, że bardzo. – odparłam.
- Ale to nawet nie wyglądało, jak randka.
- Ależ oczywiście, że wyglądało. – powiedziałam. – Nie jestem normalną dziewczyną. Nie lubię siedzieć w kinie, albo restauracji. Nie przerywaj. – powiedziałam, kiedy chciał coś powiedzieć. – Nie lubię szpilek i sukienek. Owszem, zakładam je, ale w ostateczności. Wole wytarzać się w żużlu niż  myśleć, co mi wypada, a co nie. Nie nawidze, jak czegoś mi nie wolno. – przerwałam, kiedy zobaczyłam, że Sergio uśmiecha się do mnie zadziornie. – No co?
- Jesteś idealna. – powiedział, na co ja się zarumieniłam. – Zostań moją dziewczyną. – wypalił nagle patrząc na mnie.
- Mówisz serio, czy sobie ze mnie żartujesz? – zapytałam zdziwiona, na co on zaśmiał się, podszedł do mnie i mnie po prostu pocałował.
- Więc jak? – zapytał, a tym razem, to ja go pocałowałam.
- A jak myślisz? – zapytałam i uśmiechnęłam się.
     Później pojechaliśmy do Sergio. Nie muszę chyba mówić, co się tam stało. Nie żałuję. Bo on jest moim ideałem. 

 _______________________________

Pamparapam !! Nowy rozdział. Nie podoba mi się, ale jak narazie jest chyba najdłuższy ze wszystkich. Taki całuśny :* Do obaczenia za tydzień, albo wcześniej :>




Tylko błagam, nie obrażajcie się :)