- Kurwa. –
skomentowałam. No to już po moim spokojnym życiu w Madrycie.
- Może nie będzie aż
tak źle. – powiedziała niepewnie Sandra.
- Aż tak źle? –
zapytałam z ironią w głosie. – Będzie beznadziejnie. – dodałam. Wstałam od
komputera. San powiedziała, że przeczyta ten artykuł do końca. Po co? Nie wiem,
nie pytajcie mnie tylko jej. Zrezygnowana udałam się do salonu i zasiadłam na
kanapie przed telewizorem bez pomysłu, na dalsze wykorzystanie tego jakże
zajebiście zapowiadającego się dnia.
- Całkiem fajne
zdjęcia wstawili. – powiedziała Sandra, wchodząc do salonu.
- Weź nic nie mów.
Mam nadzieję, że w Polsce tego nie pokazali, bo będę musiała wracać do domu w
trybie przyspieszonym. – odpowiedziałam. – Co dziś robimy?
- Nie mam zielonego
pojęcia, co chcesz robić, ale odwołaj wszystko, bo za jakieś pół godziny
wychodzimy na basen.
- Wiesz co? Bardzo
chętnie zrezygnuję z leżenia przed telewizorem i pójdę z tobą na basen.
- No więc idź się
spakować. – powiedziała, ja bez słowa
sprzeciwu udałam się do swojego pokoju, żeby przebrać się w strój kąpielowy, a
do torby włożyłam grzebień, suszarkę i ręcznik. Weszłam do kuchni po jakąś wodę
i poszłam do przedpokoju, gdzie ubrałam buty. Po chwili przyszła San. Nie
minęła minuta i siedziałyśmy w samochodzie.
Na miejscu tak, jak myślałyśmy, było
strasznie dużo ludzi. Nie ma się co dziwić, w końcu jest ponad trzydzieści
stopni Celsjusza. Masakra. Weszłyśmy do środka, gdzie przywitał nas przyjemny
chłodek. Muszą mieć klimatyzację. Dostałyśmy numerki i poszłyśmy do szatni,
gdzie zostawiłyśmy nasze rzeczy. Okazało się, że San wybrała całkiem fajny
strój.
Kiedy wyszłyśmy na pole od razu
wskoczyłyśmy do basenu, bo po co czekać? Jestem pewna, że ludzie nas nie lubią.
Taak, kiedy jesteśmy na basenie zachowujemy się, jak dzieci. Zresztą my zawsze
zachowujemy się, jak dzieci. Jednak było jeszcze coś. Kiedy koło nas
przechodziła grupa dziewczyn mniej więcej w naszym wieku, to chyba miałyśmy od
ich spojrzenia zginąć. Domyślam się więc, że artykuł był jednak dość popularny.
Nie ma co. Trzeba się pilnować, bo jeszcze naprawdę możemy zginąć. Masakra. Koło
godziny dwudziestej postanowiłyśmy, że będziemy się zbierać. Weszłyśmy do
szatni. Ustaliłyśmy, że ja pierwsza się przebieram, a San suszy włosy.
Pomyślałyśmy, że jeszcze za wcześnie,
żeby wracać do domu. Znalazłyśmy jakąś knajpę. Okazało się, że za piętnaście
minut chłopcy będą grać. No to sprawę, dlaczego wczoraj na imprezie byli Cesc i
Jordi. Nie zwracając zbytnio uwagi na protesty mojej przyjaciółki usiadłam przy
stoliku, żeby dobrze widzieć telewizor. Zamówiłam jakiś napój. Nie, nie miał
procentów.
Po meczu.
Właśnie wychodzimy z baru. Ja zadowolona,
że Real Madryt wygrał z FC Barceloną dwa do zera, a Sandra narzekająca, że się
nie wyśpi. Mniejsza. Fabio zaliczył żółtą kartkę, ale wyglądał słodko, jak się
zezłościł. On zawsze wygląda słodko.
- Człowieku, czy ty
kiedykolwiek wstałaś rano i powiedziałaś „ale się wyspałam”? – zapytałam
podirytowana jej ciągłym narzekaniem, kiedy wchodziłyśmy do domu.
- Tak. –
odpowiedziała. Popatrzyłam z powątpieniem wyraźnie wymalowanym na twarzy. –
Zapomniałaś o tych pięknych dniach „ wstaję rano, a tu popołudnie”? – zapytała
zrezygnowana.
- Jak mogłabym
zapomnieć wstajesz wtedy o czwartej, jak nie później. – powiedziałam wywracając
oczami.
- No, więc może
odpuścisz sobie w tą sobotę i dasz mi się wreszcie wyspać?
- A co? Poddajesz
się? – zapytałam z wrednym uśmieszkiem i nie czekając na odpowiedź weszłam do
łazienki.
- NIGDY!!! –
usłyszałam przez zamknięte drzwi, na co tylko się zaśmiałam.
Rano
Tego, co się dziś rano stało nie
spodziewałabym się nigdy. Otóż śpię sobie, jak gdyby nigdy nic, a tu coś
zimnego leje mi się po plecach. Na początku pomyślałam, że mi się coś śni, więc
przewróciłam się na plecy i mocniej okryłam kołdrą. W dość drastyczny sposób
okazało się, że prawda jest inna. A mianowicie zimna ciecz polała mi się tym
razem po twarzy. Zerwała się do pozycji siedzącej krzycząc, że się topię.
SANDRA (w
czasie, kiedy Noela jeszcze spała)
Obudziłam się rano za pomocą budzika, ale nie tego,
który nazywa się Noela, tylko tego zwykłego, w telefonie. Bardzo trudno było mi
się zwlec, szczególnie na porę, jaką wczoraj położyłam się spać, ale kiedy
brałam zimny prysznic mój stan nieco się poprawił. Ubrałam się i poszłam do
kuchni. Pomyślałam, że śniadanie zjem później, bo Noela może się obudzić
wcześniej. Wzięłam z lodówki butelkę zimnej wody i udałam się w kierunku pokoju
Noeli. Weszłam do niego po woli i zaczęłam lać spokojnie dziewczynie zimną wodą
po plecach. Jedyną jej reakcją było obrócenie się i zakrycie kołdrą. Lekko
podirytowana wylałam jej resztę zawartości na twarz. Nie musiałam długo czekać
na jej reakcję. Zaczęła się drzeć, że się topi. Ja natomiast wybuchłam głośnym
śmiechem. Zdziwiona Noela popatrzyła na mnie.
- Ale jak? Przecież
ty zawsze śpisz najdłużej. – powiedziała z oczami, jak pięciozłotówki. Jej
stwierdzenie rozśmieszyło mnie jeszcze bardziej.
- Jak widać istnieją
jeszcze inne sposoby budzenia się, niż twoja pomoc. – wysapałam ścierając łzę,
która poleciała mi ze śmiechu. Podniosłam się i podeszłam do drzwi.
- Osz ty wredna
krowo! – krzyknęła i rzuciła we mnie poduszką, ale ja byłam szybsza i zamknęłam
drzwi, zanim zabójcza broń mojej przyjaciółki zdążyła do mnie dolecieć. Poszłam
do kuchni zjeść śniadanie. Nie musiałam długo czekać, a Noe przyszła do mnie z
chęcią mordu wymalowaną na twarzy.
- Czyżbym przerwała
ci jakiś zajebisty sen z Fabio w roli głównej? – zaśmiałam się balansując na
granicy wytrzymałości nerwów mojej rozwścieczonej przyjaciółki.
- Jeszcze się
odwdzięczę. – zagroziła, po czym najprawdopodobniej poszła się umyć. Dobra.
Jaki mam plan na dziś z Ramosem? Otóż stoper musi jakoś przekonać Coentrao,
żeby umówił się z Noelą. Oczywiście ten nie chce tego zrobić, bo boi się, że
Noe go wyśmieje, a dziewczyna nie zrobi tego, ponieważ boi się, że chłopak ją
wyśmieje. Tak, to zdecydowanie jest skomplikowane, ale muszę jej jakoś pomóc.
Po około piętnastu minutach moja przyjaciółka wróciła do kuchni. Nie powiedziała nic. Domyślam się, że jest
obrażona. A co ja mam powiedzieć, kiedy ona robi mi takie numery? No cóż, muszę
się jakoś pogodzić z jej trudnym charakterem.
Nie odezwała się do mnie nawet, kiedy
wychodziłyśmy. Po dojechaniu do sklepu dalej cisz z jej strony. To po woli
staje się nie do wytrzymania. Zaraz jej coś nagadam. No może nie zaraz, ale na
pewno, jak skończymy pracę. No chyba, że pewien blondyn zmieni zdanie co do
randki z nią. Wtedy przełożę to na jeszcze późniejszy termin …
SERGIO
(trening)
Od jakiejś pół godziny trwa trening, a ja
od tego czasu staram się wmówić temu idiocie, że Noela na pewno go nie
wyśmieje, kiedy zapyta się ją o randkę. Po woli zaczynam tracić cierpliwość.
- Fabio, ona
naprawdę chce się z tobą umówić. – powtarzam to zdanie, jak mantrę, ale to i
tak nic nie daje. Jeżeli on znów odmówi, to ja sobie coś zrobię. Wspomniałem,
że Iker i Marcelo też starają się mu przemówić do tego pustego łba? Nie? No to
właśnie mówię.
- Akurat. Zrozumcie
wreszcie, że Noela nie chce mnie znać. – odpowiedział. Jęknąłem w geście
całkowitego zrezygnowania.
- A to na imprezie?
– zapytał Brazylijczyk.
- Na imprezie była
pijana.
- Podobno pijani
mówią prawdę. – poparł Marcelo Iker.
- Nie ona.
- Ale ty jesteś
uparty. – powiedział Karim, który najwyraźniej od dłuższego czasu przysłuchiwał
się naszej rozmowie. Portugalczyk nic nie dopowiedział, tylko pobiegł dalej. O
nie. Ja cię dorwę po treningu.
Po treningu, szatnia.
Wszyscy są już prawie przebrani i wychodzą
z szatni. Zauważyłem, że Iker zamknął drzwi na kluczyk, kiedy zostaliśmy tylko
ja, bramkarz, Marcelo, Karim i Ronaldo. Cała reszta poszła, bo byłoby nas za
dużo. Fabio, który właśnie wyszedł spod prysznica zaczął się przebierać.
- Co wy tu jeszcze
robicie? – zapytał zdziwiony, kiedy zobaczył nas siedzących i przebranych.
- Czekamy na ciebie.
– odpowiedział Francuz.
- Nie uważasz, że
zabrzmiało to trochę dramatycznie. – zaśmiał się, a przynajmniej próbował. – Po
co mielibyście na mnie czekać?
- Nie udawaj, że nie
wiesz. – odparł Iker.
- Nie udaję,
myślałem, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy. – powiedział wciągając na siebie
koszulkę.
- No właśnie nie.
Cały czas próbujemy ci wmówić, że Noela chce tej randki. – warknął w stronę
swojego rodaka Ronaldo.
- Ja i tak wiem
swoje. – odparł, po czym chciał otworzyć drzwi, ale z wiadomych przyczyn mu się
nie udało. – Bądźcie grzecznymi chłopczykami i otwórzcie te cholerne drzwi. –
dodał, kiedy szarpanie z przedmiotem nic mu nie dało.
- Najpierw
posłuchasz, co Sergio ma ci do powiedzenia. – powiedział Karim, a Fabio
popatrzył na mnie.
- Nie będę niczego
słuchał. – warknął.
- Będziesz musiał. –
odparł Cris, po czym on i Benzema wzięli go pod ramiona i posadzili na ławce.
Oczywistym było, że zaczął się drzeć i wyrywać, jak głupi, ale nic mu to nie
dało. Kiedy już siedział chłopaki dalej go trzymali, wiadomo, dlaczego.
~~ Spokojnie
trenerze. Chłopaki próbują przemówić komuś do rozsądku. – usłyszeliśmy głos
Mesuta zza drzwi. Postawiliśmy jego i Pepe przed drzwiami, jakby ktoś chciał
wejść.
- Trenerze, niech im
trener każe otworzyć. – zaczął się drzeć Fabio. Marcelo złapał go za buzię tak,
żeby mi nie przerywał.
- Teraz słuchaj
uważnie. Od jakiegoś czasu spotykam się z Sandrą. Nie, nie na randkach.
Planujemy to, jak ciebie i Noelę zeswatać. I nie patrz tak na mnie. Ona cię
kocha ty debilu. To co powiedziała na imprezie było całkiem prawdziwe. Ona
naprawdę boi się, że wolisz Carme i dlatego nie wchodzi ci w drogę, a obraziła
się, bo myślała, że ten dłuższy trening to była wymówka, do sam wiesz czego.
Sandra mówi, że już nie raz płakała, więc ty teraz ruszasz dupę i coś z tym
robisz. Są po pracy, więc na pewno siedzą w domu.
- Noe płakała przeze
mnie? – zapytał patrząc w jeden punkt. – Otwieraj drzwi. – popatrzył na mnie
tak, jakby chciał mnie zabić. Pokazałem tylko Ikera. Bramkarz bez wahania oddał
kluczyk. Po chwili było już tylko słychać przeklinanie Pepe, który oberwał
drzwiami.
- Uda mu się? –
zapytał Marcelo.
- Tak. –
odpowiedziałem pewnie.
FABIO
Właśnie dojeżdżam pod blok dziewczyn.
Zauważyłem ich samochód, czyli są w domu. No to teraz najważniejsza chwila w
życiu. Powiem jej. Wszedłem po schodach, bo winda za szybko jedzie i mógłbym
nie zdążyć czegoś wymyślić. Moje starania i tak okazały się daremne, ponieważ,
gdy drzwi się otworzyły wszystko zapomniałem.
- Hej Sandra, jest
Noela. – zapytałem.
- Jest w swoim
pokoju. – dziewczyna dobrze wiedziała, co chcę zrobić, ponieważ była w zmowie z
Ramosem. Zaprowadziła mnie pod drzwi pokoju Noeli. Wszedłem bez pukania. Była
zdziwiona, że mnie zobaczyła. – Hej. – przywitałem się.
- Cześć. –
odpowiedziała przyglądając mi się uważnie, jakby nie była pewna, czy to ja.
- Muszę ci coś
ważnego powiedzieć.
- Słucham.
- Bo ja chciałem. Ja
muszę. Ja. – zacząłem się jąkać. – Och, to bez sensu. – powiedziałem
zrezygnowany, po czym podszedłem do stojącej przede mną dziewczyny i
najnormalniej w świecie ją pocałowałem. Na początku była zdziwiona, ale po
chwili zaczęła oddawać moje pocałunki. Kiedy to zrobiła byłem najszczęśliwszym
człowiekiem na ziemi. Jej usta były takie delikatne, jak sobie to wyobrażałem,
alno nawet lepsze. Miały smak pomarańczy, którą przed chwilą jadła. Nie mogłem
sobie wmyśleć lepszego pierwszego pocałunku z tą dziewczyną.
SANDRA
Właśnie wysyłam zdjęcie całujących się
Fabio i Noe do Ramosa. Jeszcze nigdy nie byłam aż tak zadowolona z siebie.
* Powiedz temu
kretynowi, że życzę mu szczęścia. – dostałam w odpowiedzi i uśmiechnęłam się do
siebie.
NOELA
Muszę przyznać, że byłam zdziwiona, że
Fabio do mnie przyszedł. Zdziwiłam się jeszcze bardziej, kiedy zaczął się
jąkać. Zupełnie nie rozumiałam, o co może mu chodzić. Jedna, kiedy zaczął mnie
całować byłam najszczęśliwszą osobą na całej planecie. Na początku nie
wiedziałam, co zrobić, ale po chwili zaczęłam oddawać pocałunek. Jęknęłam w
geście niezadowolenia, kiedy chłopak się ode mnie oderwał.
- Kocham cię, Noela.
– usłyszałam z ust, które przed chwilą mnie całowały.
- Ja ciebie też
kocham, Fabio. – odpowiedziałam patrząc w jego oczy.
- Więc nie ma
przeszkód, żebyś się ze mną w piątek umówiła.
- Najmniejszej. –
odparłam.
- A teraz co robimy?
- Siedzimy.
- Noela, nie wkurzaj
mnie. Może gdzieś pójdziemy coś zjeść? Założę się, że jeszcze nie miałyście
obiadu.
- Nie. Możemy gdzieś
iść. – po chwili wychodziliśmy z mojego i Sann mieszkania. Okazało się, że
chłopak wziął mnie tam, gdzie za pierwszym razem jedliśmy obiad. Nie
protestowałam, ponieważ bardzo mi smakowało, a ja lubię dobre jedzenie.
- Hej, Noela.
Słuchasz mnie w ogóle? – zapytał, kiedy po jakimś czasie nie odpowiadałam.
Myślałam o San i o tym, że to na pewno ona ma coś wspólnego z tym, że Fabio
mnie pocałował.
- Myślałam, o tym,
kto pomógł Sandrze przekonać cię do tego pocałunku. – odpowiedziałam szczerze.
- A ja wiem, kto to
był. – odpowiedział.
- Powiedz. –
zażądałam.
- Coś za coś. –
zaśmiał się.
- Nie, to nie. –
odpowiedziałam wstając od stolika, bo już skończyłam jeść. Skierowałam się do
samochodu. Po chwili usłyszałam, jak chłopak za mną biegnie.
- No nie bocz się
Maleństwo.
- A powiesz?
- Powiem, już powiem. Ukartowali to wszystko z
Sergio. – cała krew odpłynęła mi z twarzy. Czyżby blondynka poświęciła się aż
tak? – Stało się coś?
- Tak. Teraz ja
pomagam San. Masz jutro zapytać, czy Ramos coś do niej czuje.
- Dlaczego?
- Bo ona do niego
dużo. Za to wtedy miałam go zabić.
- To znaczy? – chyba
nie zrozumiał koncepcji.
- Chodziło mi o to,
że rozkochał w sobie moją przyjaciółkę.
- Aha. –
odpowiedział chyba trawiąc to, co mu powiedziałam. – I wtedy, jak byliśmy u was
to patrzyłaś z takim błyskiem w oku, bo chciałaś mu o tym powiedzieć?
- Nie o tym, ale to
było ciekawe. – odpowiedziałam. – Będę już szła. – dodałam, kiedy chłopak
zaparkował pod moim blokiem. Nie zdążyłam jednak nic zrobić, ponieważ Fabio
pocałował mnie dziś po raz drugi.
- Teraz możesz już
iść. – wyszczerzył się.
- Głupek. –
powiedziałam, po czym wyszłam z samochodu.
- Wyglądasz tak,
jakbyś wygrała milion na loterii. – takim oto stwierdzeniem powitała mnie
przyjaciółka, kiedy weszłam do salonu.
- Prawie zgadłaś. –
zaśmiałam się. – Dlaczego Sergio? – zapytałam.
- Nie wiem, tak
jakoś był dostępny na twoim Facebook’u… - powiedziała i zakryła ręką usta.
- Grzebałaś na moim
Fejsie? – zapytałam patrząc na nią z mordem w oczach.
- Dobrze wiesz, że
to dla twojego dobra. – odparła przyjaciółka.
- Nigdy więcej tego
nie rób. – zagroziłam, po czym podniosłam się z kanapy. Jest dwudziesta
pierwsza, a ja nie zamierzam po raz kolejny być obudzona w tak brutalny sposób,
jak dziś. Wiem, wiem. To samo robię San, ale przecież kawały są śmieszne, kiedy
ktoś inny jest ich ofiarą.
FABIO
(szatnia przed treningiem)
Właśnie zacząłem przebierać się w strój treningowy,
kiedy do szatni wparował wyraźnie zadowolony z siebie Sergio.
- Siemanko
wszystkim. – powiedział na wstępie.
- Co się tak
szczerzysz? – zażartował Cristiano.
- Ja? Nie, po prostu
spełniłem dobry uczynek. – odpowiedział. No to już wiem, o co mu chodzi.
- Ty i dobre
uczynki? – zażartował Iker. – To się nie łączy w żaden sposób.
- Nie widzę w tym
nic dziwnego. Przecież jestem bardzo dobrym człowiekiem. – oburzył się El Lobo.
- A coś ty takiego
zrobił, bohaterze? – zapytał rozbawiony Mesut.
- Jak to co? To wy
nie wiecie, że szanowny pan Fabio Coentrao będzie się żenił, dzięki mnie
oczywiście. Gdyby nie ja nigdy ni wyznał by tego, co czuje. – zacmokał.
- Zamknij się. –
warknąłem w jego kierunku.
- No co? Przecież
taka prawda.
- Gówno prawda.
Jeszcze jej nawet nie zapytałem, czy będzie ze mną chodzić. – odpowiedziałem wiążąc
buta.
- Ale przecież
Sandra wysłała mi zdjęcie, jak się całujecie. – wypalił zdezorientowany, a ja
gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Że co?! –
krzyknąłem na całe gardło.
- Nie, nic. –
odpowiedział i wyszedł z szatni. O nie panie Ramos. Ze mną nie tak łatwo.
Później pokażesz mi to zdjęcie. Teraz mam coś ważniejszego do załatwienia.
Wybiegłem na murawę, po czym odszukałem wzrokiem Sergio i podbiegłem do niego.
- Mam pytanie. –
powiedziałem, kiedy już go dogoniłem.
- Wal śmiało.
- Ale musisz mi
powiedzieć prawdę, bo to bardzo ważne. – upewniłem się, na co odpowiedział mi
skinieniem głowy, że rozumie. – Czy podoba ci się Sandra?
- To znaczy wiesz …
Jest całkiem ładna i ma fajny charakter. Na pewno podoba się wielu facetom… -
zaczął wymigiwać się od odpowiedzi.
- Miałeś powiedzieć
szczerze. – przypomniałem mu.
- Czy wy przypadkiem
nie chcecie pobawić się we mnie i w Sandrę? – zapytał lekko podirytowany.
- Oj nie ważne, po
prostu odpowiedz. – jęknąłem.
- A więc jednak.
Wiesz, ja przynajmniej byłem trochę bardziej dyskretny. – zaśmiał się.
- Odpowiesz? –
zapytałem zrezygnowany?
- Nie. Powiem tylko
tyle, że ja nie potrzebuję pomocy. – zapewnił, po czym pobiegł przed siebie, a
ja potarłem twarz w geście zrezygnowania.
NOELA (piątek
po pracy)
Aaaaa!!!! Dostałam wypłatę! To znaczy, że
pierwszym sklepem, jaki jutro z dziewczynami odwiedzimy będzie salon z
aparatami. Tak się strasznie cieszę. Już nie mogę się doczekać jutra. Drugim
powodem dla którego należy się dzisiaj cieszyć jest randka z Fabio, do której
mam godzinę. Siedzę sobie właśnie w wannie, ale już chyba pora wyjść. Tak,
najwyższa. Wypuściłam więc wodę, zawinęłam się ręcznikiem i poszłam do pokoju.
Stanęłam przed szafą i znów ten sam problem. Nie mam się w co ubrać! Po
piętnastu minutach bezczynnego gapienia się i wyrzucania wszystkiego udało mi
się coś wybrać. Ubrałam się w to i zrobiłam lekki makijaż. Weszłam do salonu,
gdzie o raz wtóry Sandra kisi dupę przed telewizorem. Kiedy mnie zobaczyła
zrobiła wielkie oczy.
- Ty się w tych
szpilach bardzo szybko zabijesz. – powiedziała na wstępie.
- Też się cieszę, że
ci się podoba. – powiedziałam wywracając oczami.
- Nie no. Podobać mi
się podoba, ale ja nie podejrzewałam cię o to, że na trzeźwo założysz takie
buty.
- Zamknij się, bo
wcale nie pomagasz. – powiedziałam i właśnie wtedy zadzwonił dzwonek. Podeszłam
do drzwi i je otworzyłam. Stał w nich odpicowany Fabio. Na początku na mnie nie
patrzył, ale kiedy podniósł wzrok miał taki sam wyraz twarzy, jak San.
- Cześć Fabio. –
powiedziałam, kiedy od dłuższego czasu nie kontaktował.
- Jesteś przepiękna,
tylko te buty. Martwię się, czy dasz radę w nich gdziekolwiek dojść. –
powiedział, a ja usłyszałam, jak San śmieje się za mną.
- No dzięki, wiecie.
Więcej wiary człowieka w człowieka. – powiedziałam wkurzona, po czym nie
czekając na chłopaka zeszłam po schodach.
- Oj nie ocz się. –
powiedział łapiąc mnie od tyłu w pasie.
- Ja się nie boczę. –
warknęłam, na co Fabio tylko się zaśmiał i odwrócił mnie do siebie przodem.
- W takim razie nie
zachowuj się, jak dziecko. – chciałam coś mu odpowiedzieć, ale znów mnie
pocałował. Nie powiem, żeby mi się nie podobało, ale nie dam się tak łatwo.
- Chciałam
powiedzieć, że … - i po raz kolejny uciszył mnie w najlepszy sposób, jaki
istnieje.
- Już? – zapytał z
uśmiechem.
- Nie szczerz się
tak, bo ktoś ci zęby wybije. – warknęłam, co skwitował śmiechem. Podszedł do
samochodu i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Na miejsce dojechaliśmy w
ciszy, ale nie było ona niezręczna. Okazało się, że Fabio zabrał mnie do
najdroższej restauracji w mieście.
- Ja tam nie wejdę. –
powiedziałam stanowczo, kiedy otworzył mi drzwi, żebym wysiadła.
- Dlaczego? –
zdziwił się.
- Bo mnie nie stać. –
odpowiedziałam patrząc w przednią szybę.
- Ale nie myślisz
chyba, że dałbym ci zapłacić.
- Ale nie myślisz
chyba, że widzę inną opcję. – powiedziałam. – Więc bądź grzecznym chłopczykiem,
wsiąć z powrotem za kierownicę i zabierz nas gdzie indziej. – dodałam.
- Ech Maleństwo, czy
z tobą zawsze musi być pod górkę? – westchnął, po czym bezceremonialnie wziął
mnie na ręce.
- Postaw mnie na
ziemię! – rozkazałam wyrywając się.
- A będziesz
grzeczną dziewczynką i wejdziesz do środka? – zapytał.
- No już dobra,
dobra.
- Nie można było tak
od razu. – zaśmiał się, po czym postawił mnie na nogi. Weszliśmy do środka, a
kelner zaprowadził nas do zarezerwowanego stolika i podał nam karty. Nie było w
nich cen, więc domyślam się, że są one z kosmosu.
- Co zamawiasz? –
zapytał Fabio.
- Wodę.
- A na obiad?
- Wodę.
- Maleństwo.
- Co?
- Czy mogę już
odebrać zamówienie? – naszą inteligentną rozmowę przerwał ten sam kelner, który
wcześniej zaprowadził nas do stolika.
- Oczywiście. Proszę
dwa razy spaghetti oraz wodę i wino półsłodkie. – powiedział Portugalczyk, a ja
myślałam, że go zabiję.
- Obiecuję ci, że jak stąd wyjdziemy, to
zginiesz.
- Tak, tak.
- I po co to wino,
przecież prowadzisz. – zdziwiłam się, kiedy przeanalizowałam zamówienie.
- Kto powiedział, że
a je będę pić. – odpowiedział.
- Nie dożyjesz
jutra, obiecuję.
SANDRA
Po wyjściu Noeli od razu podeszłam do
okna. Zauważyłam, jak się całują, więc bez zastanowienia zrobiłam im zdjęcie. Kiedy
odjechali poczłapałam przed telewizor. Znów pewnie będę się nudzić. No cóż.
Takie życie najlepszej przyjaciółki. Szkoda tylko, że w telewizji same nudy.
Mogli by się wysilić i puścić coś ciekawego, przecież mamy piątek. Zdziwiłam
się, kiedy po jakimś czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zastanawiając się
długo, kierowana głównie ciekawością podniosłam się i poszłam otworzyć. Za
progiem stał Sergio z kaskiem w ręku.
- Hej. – powiedział i
się wyszczerzył.
- No hej. Chciałeś
coś? – zapytałam.
- Wiem, że nic nie
robisz, więc porywam cię na randkę. – powiedział, jakby to było
najnormalniejsze w świecie, że stoi teraz w moich drzwiach i mówi „porywam cię
na randkę”.
- Skąd pewność, że
nic nie robię? Może oglądam jakiś super ciekawy film?
- I po twoim
wyglądzie, kiedy otworzyłaś drzwi widać to najlepiej. – zaśmiał się.
- No ha, ha. Wejdź i
poczekaj, ogarnę się.
- Załóż długie
spodnie i jakąś bluzę, albo jak masz to skórę. – powiedział.
- Dlaczego? –
zapytałam podnosząc jedną brew w geście zdziwienia.
- Zaufaj mi. –
powiedział rozsiadając się na kanapie w salonie. Nie protestując za dużo
poszłam do pokoju i przebrałam się. Kiedy weszłam do pokoju Sergio właśnie
oglądał jakiś kanał muzyczny, gdzie leciało „ Z dzida pradziada” (KOCHAM
<3).
- Całkiem fajną
macie muzykę w Polsce. – powiedział, kiedy mnie zobaczył.
- Nie całkiem fajną,
tylko najlepszą. – odpowiedziałam krzyżując ręce na wysokości piersi.
- Nie prawda.
Najlepsza jest w Hiszpanii. – odpowiedział uśmiechając się zadziornie.
- Nie ma lepszego
rapu, niż polski. – powiedziałam zaznaczając dobitnie każde słowo.
- Jest, hiszpański.
- W takim razie sam
sobie jedź na randkę. – powiedziałam obrażona siadając po turecku na fotelu.
- To są klucze do
waszego mieszkania? – zapytał wskazując na pęk kluczy leżących na stoliku.
- Tak. –
odpowiedziałam podnosząc jedną brew zdziwiona, po co mu ta wiedza. Przekonałam
się dość szybko. A mianowicie stoper wziął do ręki klucze, a mnie przewiesił
sobie przez ramię tak ,jak bym była pięciokilogramowym workiem ziemniaków. Oczywiście
zaczęłam się z całej siły wyrywać. Biłam pięściami w jego plecy, ale on kwitował
to tylko śmiechem. Do drugiej ręki wziął kask. Wyszedł przed drzwi. Nie
zwracając uwagi na to, że jesteśmy na klatce ja dalej się darłam ile tylko
miałam siły w płucach, a uwierzcie mi, że ja potrafię się wydrzeć. Sergio
zamknął drzwi i wyszedł przed klatkę.
- Nie drzyj się, bo
to i tak ci nic nie da. – powiedział chowając MOJE klucze do kieszeni. –
Postawię cię, kiedy przestaniesz. – dodał.
- No dobra, już
dobra.
- Ale nie
uciekniesz? – upewniał się.
- I tak mi klucze
zabrałeś. – warknęłam. Sergio postawił mnie na ziemi, a moją pierwszą reakcją
było odwrócenie się na pięcie i big przed siebie w stronę parku przy naszym
bloku. Oczywiście chłopak z okrzykiem „za co?!” pobiegł za mną. Kiedy wbiegłam do parku
postanowiłam, że będę się chować za drzewami, ale jak na razie muszę go zgubić.
Pobiegłam więc w stronę drzew i kiedy uznałam, że mnie nie widzi weszłam za
jedno. Poczekałam chwilę i odwróciłam się. Okazało się, że stał za mną z
wrednym uśmieszkiem przyklejonym do tej jego przystojnej twarzy.
Niepotrzebne skreślić. Kiedy chciałam znów uciec położył ręce na drzewie na
wysokości moich ramion po obu stronach.
- Nie uciekaj
więcej, bo rozłościsz wilka. – powiedział prosto do mojego ucha, a mnie ciarki
przeszły po plecach.
- Żadnego tu nie
widzę. – powiedziałam, żeby jakoś przedłużyć ponowne przerzucenie mnie sobie
przez ramię i jakoś znaleźć wyjście z całej tej sytuacji.
- Właśnie przed tobą
stoi. – usta stopera wcale nie oddalały się od mojego ucha. Nie, żeby mi to
jakoś przeszkadzało, ale jednak utrudnia mi to ponowną ucieczkę.
- Pokaż mi go, to
uwierzę. – właśnie obmyśliłam plan ucieczki.
- Nie pomagasz
sobie. – powiedział, a ja kucnęłam tak, żeby udało mi się uciec i od razu
wstałam, ale poza zasięgiem jego rąk. Nie czekając za długo znowu zaczęłam
biec. Tym razem nie zatrzymywałam się nigdzie. Jednak było jeszcze coś. Sergio naprawdę
się wkurzył i kiedy byłam przy którymś drzewie dogonił mnie i zrobił to samo,
co wcześniej, ale tym razem dłonie ułożył na wysokości mojej szyi tak, żebym
nie mogła wykonać tego manewru, co wcześniej. Zaklęłam na to pod nosem.
- Co teraz zrobisz
Księżniczko? – zapytał patrząc mi w oczy, na co ja obrzuciłam go wściekłym
spojrzeniem. – Wiedziałem, że nic. – zaśmiał się.
- Zawsze mogę zrobić
to, tylko mocniej. – powiedziałam podnosząc kolano tak, żeby go poczuł wiecie
gdzie. On mi na to odpowiedział przyciśnięciem mnie do drzewa całym swoim cielskiem.
Nie, żeby coś, ale jednak 75 kilogramów czystej masy Sergio Ramosa jest ciężkie.
- Jednak nie. –
zaśmiał się. – Dlaczego tak strasznie nie chcesz ze mną pójść. – dodał.
- Nie powiedziałam,
że nie chcę.
- Więc dlaczego
uciekasz?
- Bo lubię się
droczyć z innymi. – powiedziałam, a on zaśmiał się i bezceremonialnie mnie
pocałował. Jego usta były delikatne. Zamknęłam oczy. Nie narzucał się, jak
niektóre chłopaki. Jednak, kiedy chciałam odsunąć się on położył rękę z tyłu
mojej głowy i nie pozwolił mi się wycofać. Kiedy jęknęłam z tego powodu moje usta
lekko się rozchyliły to też wykorzystał i wtargnął swoim językiem do mojej
buzi. Po jakimś czasie odsunął się ode mnie. Dalej nie otwierałam oczu. Byliśmy
teraz w innej pozycji, ponieważ stoper nie przygniatał mnie już do drzew, tylko
przytulał. A co jeśli powie, żebyśmy zapomnieli? Na samą myśl pod powiekami
zebrały mi się łzy, a jedna poleciała po moim policzku. Chciałam ją wytrzeć,
ale nie zdążyłam i Sergio niestety zauważył, że mam na twarzy jedną jedyną
mokrą kreskę.
- Czemu płaczesz? –
spytał podnosząc rękę i wycierając mój policzek kciukiem. Kiedy to zrobił skierowałam
głowę w dół tak, żeby nie zobaczył, że na mojej twarzy jest teraz pełno mokrych
kresek. – Jeżeli nie chciałaś, to przepraszam. – powiedział łapiąc mój podbródek
tak, żebym popatrzyła mu w oczy. Na początku stawiałam opór, ale w końcu się
poddałam.
- Chciałam, bardzo. –
powiedziałam prawie szeptem, ale tak, żeby usłyszał.
- Więc dlaczego
płaczesz? – ponowił pytanie.
- Bo wiem, że ty
zaraz pójdziesz i mnie zostawisz.
- Stoję tu i nie
zamierzam nigdzie iść. – zapewnił i jakby dla potwierdzenia tego, co powiedział
ponownie mnie pocałował, ale tera jakby odważniej. Tym razem wiedział, że mu na
to pozwolę. – Chodź. Pójdziemy do ciebie, umyjesz buzię i pojedziemy tam, gdzie
chciałem. – powiedział, a ja pokiwałam głową, że się zgadzam. Sergio wziął mnie
za rękę i poprowadził do domu. Dał mi klucze, żebym otworzyła drzwi i weszliśmy
do środka. Umycie się zajęło mi pięć minut. Wyszliśmy przed drzwi, a ja je
zamknęłam. Tym razem włożyłam jednak kluczyk za doniczkę przy naszych drzwiach.
- Po co to? –
zaśmiał się Sergio.
- Jakby Noela
wróciła. – odpowiedziałam. – Chociaż wątpię. – dodałam po chwili namysłu.
Wyszliśmy z klatki i stanęliśmy przy motorze stopera. Oczy mi się zaświeciły.
Zawsze chciałam taki mieć, ale rodzice powiedzieli, że takiego czegoś na pewno
od nich nie dostanę, a sama sobie nie kupię, bo mnie najzwyczajniej w świecie
nie stać.
- Podoba ci się? –
usłyszałam przy uchu i poczułam, jak El Lobo obejmuje mnie w pasie od tyłu.
- Bardzo. –
odpowiedziałam dotykając jego dłoni swoimi. Są bardzo delikatne, jak na męskie.
- Chcesz
poprowadzić?
- A mogę? –
zapytałam.
- Jeżeli masz prawo
jazdy na motory. – odpowiedział, a mi oczy się zaświeciły. Wyjęłam z kieszeni
portfel, a z niego prawo jazdy na motory, najlepszy prezent na osiemnastkę,
jaki kiedykolwiek mogłam sobie zrobić. Czego rodzice nie wiedzą, to ich nie
boli. – Masz kask i siadaj. – zaśmiał się widząc, jak szczerze się do swojego
małego cudeńka. Nie mówiąc nic po prostu wzięłam od niego kask, który wyjął ze
schowka i go założyłam, po czym usiadłam na motorze, a Sergio za mną.
- Dokąd mam jechać? –
zapytałam.
- Jedź do głównego
rynku, a potem zmiana. – nie protestując pojechałam w wyznaczonym kierunku.
NOELA
Właśnie wychodzimy z restauracji. Oczywiście Fabio nie
chciał mi powiedzieć, ile zapłacił. Wsiedliśmy do samochodu chłopaka. Po jakimś
czasie zorientowałam się, że nie jedziemy do mnie.
- Gdzie mnie
zabierasz? - zapytałam zdziwiona.
- Już nie długo się dowiesz.
– odpowiedział. Wywróciłam oczami i wróciłam do obserwowania widoków za oknem.
Było już całkiem ciemno. Zastanawiam się, co robi Sandra. Po jakimś czasie
Fabio zjechał na pobocze. Nie wiem, gdzie mnie wywiózł i nie obchodzi mnie to.
Ważne, że jest.
- Chodź. –
powiedział łapiąc mnie za rękę. Po chwili staliśmy na dość sporym wzniesieniu.
Widać z stąd było Manzanares (rzeka nad którą leży Madryt. <przyp. Autora>).
Poczułam, jak chłopak obejmuje mnie od tyłu. – Bardzo lubię tu przychodzić.
- Pięknie tu jest. –
zachwycałam się. Poczułam, jak Fabio odwraca mnie do siebie przodem, a później
patrzy mi w oczy.
- Noe. Jesteś … Jak
by … Ech. Mam do ciebie pytanie. – pokiwałam się głową, że słucham. – Chciałbym
… Czy … Pieprzyć to! – krzyknął, po
czym wpił się w moje wargi z całej siły. – Noe, zostań moją dziewczyną. –
wyszeptał pomiędzy pocałunkami. Popatrzyłam mu prosto w oczy.
- O niczym innym nie
marzę.
- Więc się zgadzasz?
- Oczywiście. –
powiedziałam, po czym pocałowałam go tak, jak on mnie wcześniej. Poszliśmy do
samochodu. Nie wróciłam już dziś do domu, ale to co przeżyłam z Fabio było
najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nie żałuję, że to on był pierwszym
chłopakiem, któremu się w pełni oddałam, bo to on jest moim ideałem.
SANDRA
Siedzimy właśnie w parku na ławce i jemy
lody. Sergio zabrał mnie na żużel. Cieszyłam się, jak małe dziecko, które
dostało zabawkę.
- Podobało ci się?
- Przecież wiesz, że
bardzo. – odparłam.
- Ale to nawet nie
wyglądało, jak randka.
- Ależ oczywiście,
że wyglądało. – powiedziałam. – Nie jestem normalną dziewczyną. Nie lubię
siedzieć w kinie, albo restauracji. Nie przerywaj. – powiedziałam, kiedy chciał
coś powiedzieć. – Nie lubię szpilek i sukienek. Owszem, zakładam je, ale w
ostateczności. Wole wytarzać się w żużlu niż myśleć, co mi wypada, a co nie. Nie nawidze,
jak czegoś mi nie wolno. – przerwałam, kiedy zobaczyłam, że Sergio uśmiecha się
do mnie zadziornie. – No co?
- Jesteś idealna. –
powiedział, na co ja się zarumieniłam. – Zostań moją dziewczyną. – wypalił nagle
patrząc na mnie.
- Mówisz serio, czy
sobie ze mnie żartujesz? – zapytałam zdziwiona, na co on zaśmiał się, podszedł
do mnie i mnie po prostu pocałował.
- Więc jak? –
zapytał, a tym razem, to ja go pocałowałam.
- A jak myślisz? –
zapytałam i uśmiechnęłam się.
Później pojechaliśmy do Sergio. Nie muszę
chyba mówić, co się tam stało. Nie żałuję. Bo on jest moim ideałem.
_______________________________
Na co mam się obrażać skoro piszesz tak genialnie :) Czekam na kolejny rozdział! :>
OdpowiedzUsuńMasz talent! <3
Chodziło mi o obrazek ^^
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Award! ;)
OdpowiedzUsuńPytania u mnie na blogu:
http://wiezienswojegotalentu.blogspot.com/
http://dreeaaamss.blogspot.com/ ZAPRASZAM NA OPOWIADANIE Z FERNANDO TORRESEM :))
OdpowiedzUsuńCudny rozdział .;d
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nn :*
Pozdrawiam i zapraszam do mnie mario-alicja-story.blogspot.com mile widziany kom :)
Hej, hej zapraszamy,
OdpowiedzUsuńchoć dopiero zaczynamy,
poczytacie, ocenicie
i komentarz zostawicie,
śmiechu będzie co niemiara
jak przy wypowiedzi Neymara. :)
http://diespannungsteigt.blogspot.co.uk