piątek, 27 września 2013

Seção Décimo Primeiro: "Nie szukaj mnie."

     Siedziałam sobie tak na drzewku, a hieny grasowały gdzieś dookoła. W końcu jednak mi się to znudziło. Przecież ile można robić to samo? No a w moim przypadku, to już w ogóle nie powinno się tego robić, bo źle się później dzieje. Czasami nawet bardzo. Sięgnęłam więc po ostatnią deskę ratunku i wyjęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer Sandry. Tym razem jednak odebrała.
- No hej. – usłyszałam jej rozbawiony głos. – Czy to coś ważnego? – dodała od razu. Nie no. Ostatni raz rozmawiałam z nią pół roku temu, a ta mi wyjeżdża z „czy to coś ważnego?”.
- Nie już nic ważnego. Po prostu zerwałam z Fabio, o tym, jak całowałam się z jednym z kolesi z naszej pierwszej imprezy w Madrycie, a teraz siedzę na drzewie w parku koło, mojego już mieszkania i jak chce poprosić o pomoc moją najlepszą przyjaciółkę, z którą rozmawiałam ostatni raz chyba pół roku temu, to ta w ogóle nie chce ze mną rozmawiać. No, ale to nic ważnego, o jak widać ja nie mam już najlepszej przyjaciółki. – powiedziałam na jednym wdechu. Łzy spływały obficie po moich policzkach. Mogłam się spodziewać, że zacznie coś do mnie mówić, tak ja to właśnie mówi, ale po prostu nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Pierdolę, wracam do domu, do Polski. Zeszłam z drzewa, bo media też pierdole w tym właśnie momencie. Kiedy tylko mnie zobaczyli rzucili się, jak pięcioletnie dzieci na cukierki, ale miałam to po prostu w dupie. Szłam przed siebie wściekła, cała zapłakana i na nic nie zwracałam uwagi. Weszłam do klatki, a potem do domu. To znaczy chciałam, ale w ostatnim momencie złapała nie sąsiadka, która przeganiała reporterów z klatki. Zbyłam ją prostym, polskim „spierdalaj” i trzasnęłam za sobą drzwiami. Następnie zaszyłam się pod kołdrom w moim pokoiku, jedynym miejscu, w którym aktualnie czułam się w miarę normalnie. Ryczałam w poduszkę, jak głupia. Nie trwało to jednak długo, ponieważ zmęczona tym wszystkim po prostu usnęłam.
       Obudziłam się o dziewiętnastej. Zwlekłam się mozolnie z łóżka i poczłapałam do łazienki. Wzięłam ze sobą tylko jakieś kosmetyki i czyste ubrania. Postawiłam na ciepłą kąpiel z bąbelkami i świeczkami zapachowymi. Zapaliła, więc pachnidła, wlałam płyn do wody i sama do niej weszłam. Siedziałam sobie tak może piętnaście minut, kiedy komórka na pralce zaczęła wibrować, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie uśmiechniętej blondynki. Pomyślałam, że ona też powinna poczuć się chociaż raz tak, jak ja  ostatnim czasie, więc zamykając oczy po prostu zignorowałam dzwoniący przyrząd. Nie przeszkadzał mi dzwonek, ponieważ była to moja ulubiona piosenka. Po czwartym razie łaskawie uchyliłam łaskawie powieki i tym razem powitał mnie widok śmiejącego się Ramosa. No cóż. Niech próbują szczęścia dalej. Ja jak na razie nie zamierzam z nimi rozmawiać.
        Kiedy woda zaczęła robić się zimna wyszłam z wanny. Wytarłam i ubrałam we wcześniej przygotowane ubrania. Następnie zabrałam się za gaszenie świeczek. Kiedy już skończyłam to robić mój wzrok zatrzymał się na telefonie komórkowym. Podeszłam i wzięłam go do ręki. Nie wiem dokładnie, ile razy dzwonili, ale kiedy odblokowałam aparat oniemiałam. Pięćdziesiąt razy. Na zmianę. Szybko jednak się ogarnęłam. Jak chcą, to nawet sto razy sobie dzwonią, ja i tak nie odbiorę. Noela się obraziła. Posprzątałam łazienkę i jak burza wpadłam do swojego pokoju. Decyzję podjęłam już na początku mojego garowania na drzewie, a nieudana rozmowa tylko uświadomiła mnie w tym przekonaniu.
        Najpierw siadłam na komputer. Weszłam na stronę linii lotniczych i sprawdziłam, czy przypadkiem nie ma jakichś wolnych miejsc, jeszcze w tym tygodniu najlepiej. Udało się. Jedna jedyna osoba zrezygnowała. Wylot za pięć godzin. Zdążę na pewno. Kiedy miałam już kliknąć enter zawahałam się na krótką chwile, ale jednak w następnym momencie mój palec już naciskał klawisz. Bilet zabukowany.
     Wyłączyłam komputer i zwlekłam się z łóżka. Muszę przecież jeszcze zdążyć na odprawę, a to już za cztery godziny. Wzięłam walizkę i po kolei, jak leci zaczęłam pakować swoje rzeczy. O mieszkanie się nie martwię, bo i tak rodzice płacą rachunki, więc to czy ja tu jestem, czy mnie tutaj nie ma i tak nie zrobi im różnicy. Pakowanie zajęło mi około godziny. W sumie wyszło dwie duże walizki, jedna podręczna, laptop i aparat. Usiadłam na łóżku. Zostało mi jeszcze trzy godziny przygody w Madrycie. No cóż nie tak to wszystko miało wyglądać, ale mówi się trudno. Przynajmniej Sandra jest szczęśliwa z Ramosem. Pomimo tego żalu o to, że po prostu mnie zostawiła w głębi duszy i tak jest moją najlepszą przyjaciółką. W pewnym momencie wpadłam na pewien pomysł. Przecież nie mogę wyjechać od tak bez słowa, bo postawiliby całą Hiszpanię na nogi. Wzięłam pierwszą lepszą kartkę, która leżała na moim biurku i długopis z torebki. Napisałam krótki list i położyłam go tam, gdzie na pewno zostanie przez nich znaleziony, a mianowicie tam, gdzie wcześniej leżały zapasowe klucze do mieszkania, a mianowicie w kwiatku przed drzwiami. Weszłam z powrotem do domu i położyłam się z powrotem na łóżku. Mimo wszystko warto było tutaj przyjechać. Żałuję tylko dwóch rzeczy, ale raczej powinnam powiedzieć kontaktów z ludźmi. Tych dwóch straconych. No nic, co się stało, to się nie odstanie i nie warto płakać nad rozlanym mlekiem.
     Nawet nie zauważyłam, kiedy nadszedł czas, żeby wychodzić. Wzięłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Za piętnaście minut siedziałam już na miejscu pasażera i jechałam w drogę powrotną do Gdańska. No cóż. WELCOME POLAND!

SANDRA (od końca połączenia z Noelą)

- Noela ! Noela słuchaj mnie !
- Coś się stało? – zapytał Ramos wchodzący do kuchni, ewidentnie przyciągnięty moim darciem.
- Noela zerwała z Fabio i musiał być to całkiem efektowny sposób, bo hieny ją dorwały i aktualnie siedzi na drzewie. – mruknęłam pomijając małą część o mnie, która dała mi dużo do myślenia. Sergio nic nie odpowiedział, tylko wrócił do salonu. Zaciekawiona jego cichym zachowaniem powędrowałam za nim. Okazało się, że usiadł przed komputerem i zaczął grzebać po plotkarskich stronach internetowych. Na jednej z nich, na stronie głównej był wielki nagłówek: „Koniec wielkiej miłości piłkarza Realu Madryt i Noeli Nunez Rosa?”. Popatrzyłam przerażona na mojego narzeczonego, który już otwierał artykuł, a potem zaczął czytać go na głos.
- „Jak wszystkim dobrze wiadomo Fabio Coentrao i Noela Nunez Rosa od ostatniego roku tworzyli bardzo zgrano i, jak się wszystkim wydawało, kochającą parę. Jednak wydarzenia wczorajszej nocy pokazały, że od jakiegoś czasu jednak im się nie najlepiej układało. Chodzi nam o to, że Noela wybiegła z imprezy organizowanej przez Cristiano Ronaldo, najprawdopodobniej z okazji wygranego meczu z Barceloną i zakwalifikowania się do tegorocznego Finału Ligi Mistrzów. Następnie na oczach Fabio pocałowała dosyć przystojnego Hiszpana. Z pewnych źródeł wiemy, że to Jose da Silva. Czyżby pannie Nunez Rosa znudził się romans z jednym z najsławniejszych piłkarzy świata? No cóż, jak widać najwyraźniej tak. Kiedy dziś chcieliśmy się czegokolwiek od niej dowiedzieć, ale po prostu uciekła do pobliskiego parku. My i jeszcze kilka innych stacji plotkarskich próbowaliśmy ją znaleźć, ale ukryła się dosyć dobrze. Po godnym poszukiwaniu, kiedy już mieliśmy skończyć, dziewczyna zeskoczyła z jednego z drzew. Oczywiście rzuciliśmy się w pościg za nią, ale zdążyła nam uciec do klatki. Czekajcie na dalsze informacje w tej sprawie, a jak na razie musicie zadowolić się kilkoma zdjęciami z wczorajszego wieczoru.
                                                                                                                              Anonim Z.”
- Ja pierdole. – to był jedyny komentarz, jaki udało mi się z siebie wydusić.
- No to nieźle go w chuja zrobiła. – skomentował Sergio. Obudziło mnie to jakby z transu.
- Zaraz, zaraz. Skoro ona tak zrobiła, to ja się zastanawiam, czym on sobie zasłużył. – warknęłam.
- Coś ty. Wierzysz w to, że on byłby coś w stanie jej zrobić? Jest zakochany, jak wariat, a ona po prostu na jego oczach go zdradziła. – oburzył się Sergio. Nic nie powiedziałam, tylko wkurzona jego teorią złapałam za myszkę i postanowiłam obejrzeć sobie z kim to Noe się całowała. Kiedy tylko zobaczyłam tego kolesia wkurwiłam się na Maksa.
- Co za pieprzony debil! – krzyknęłam na całe gardło tak, że blondyna odrzuciło.
- Znasz go? – zapytał zdziwiony.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. Jak byłyśmy na pierwszej imprezie w Madrycie, to on i jego kolega się do nas przyczepili. Jak widać nie zrozumiał sugestii Noeli, że nie chce go znać i zrobił jej świństwo. – opowiedziałam historię znajomości z naszymi „kolegami”. – Dzwonię do Noe.
30 minut później …
- Jeżeli zaraz nie odbierzesz, to cię zabije ! – darłam się, jak głupia do automatycznej sekretarki. Ode mnie nie chciała odebrać, więc dzwonie z numeru Ramosa, ale jak widać z nim tez nie chce gadać. – Nie chce odebrać. – mruknęłam do chłopaka wchodzącego do mojego pokoju, w którym aktualnie się znajduję.
- Słychać. – zaśmiał się. Chyba chciał mnie pocieszyć, ale cóż. Nie udało się.
- Jestem beznadziejna. – mruknęłam zakrywając twarz w dłoniach. Poczułam męskie dłonie oplatające mnie od tyłu.
- Nie jesteś. Przecież to nie twoja wina, że zerwali ze sobą. Nawet cię tam nie było.
- Ale ja nawet nie rozmawiałam z Noelą od pół roku. Jak była w tym parku, to do mnie zadzwoniła, a ja po prostu zapytałam, czy to coś ważnego.
- Każdy popełnia błędy. Ważne jest to, żeby umieć je naprawiać. – powiedział pocieszająco.
- W tym problem, że najprawdopodobniej ja nie będę miała okazji, żeby z nią porozmawiać. Obraziła się na mnie śmiertelnie.
- To może najpierw porozmawiamy z Fabio. – zaproponował. Pokiwałam przytakująco głową. Po dziesięciu minutach siedzieliśmy już w samochodzie Sergio i kierowaliśmy się w stronę domu Fabio.

SERGIO (godzina dziewiętnasta, dom Fabio)

    Nie bardzo wierzę w niewinność Noeli, no ale cóż. To najlepsza przyjaciółka mojej Sandry. Stanęliśmy na przeciwko drzwi do wielkiego domu i zapukałem w nie. Czekanie, aż ta panienka otworzy trwało dobrych pięć minut. Kiedy tylko go zobaczyliśmy szczęki nam opadły. Stał sobie, a na jego ramieniu uwieszona była Carme.
- Jak widać szybko zapomniałeś. – krzyknęła San i bezpardonowo władowała się do mieszkania mojego przyjaciela.
- Z dobrym towarzystwem to nie trudne. – zaśmiała się modelka. Jak sobie patrzę tak na nią i przypominam Noelę, to muszę stwierdzić, że ta druga jest zdecydowanie ładniejsza. Dobrze, że Coentrao nie umie czytać w myślach, bo byłby ze mnie zimny trup.
- Ej, spokojnie. Po co przyszliście Sergio? Jeżeli chcecie mówić, że Noela żałuje, to darujcie sobie, pocałowała tego kolesia na moich oczach. – powiedział mój przyjaciel.
- Ona nie zrobiła tego specjalnie! – krzyknęła na całe gardło moja narzeczona. Ta to ma przeponę.
- Jose mówił, że była na niego napalona od tej imprezy. – zarechotała brunetka.
- Nic jeszcze nie wspominałam o imprezie. – powiedziała z wrednym uśmiechem.
- Nie śmiej się tak! Przecież można było …
- Nie, nie można było. Wtedy jeszcze nikt nas nie znał, bo tak naprawdę nie wiedzieli o tym, że znamy chłopaków, więc nie byłyśmy rozpoznawalne w Hiszpanii, ani nigdzie indziej. – weszła jej w słowo blondynka.
- Och! Ty wredna szujo! – krzyknęła modelka, a w następnym momencie dostała w policzek z otwartej dłoni od mojej Sandry.
- Ja jestem szują, żmijo?! To nie ja rozwalam związki suko! – nie jest dobrze. Kiedy ona wymyśla epitet na każdym końcu zdania, to znaczy, że jest nieźle wkurwiona.
- Spokojnie! – wydarł się Fabio. – Może wytłumaczycie nam, o co chodzi!
- Ja myślę tak samo. – wtrąciłem się  w końcu do tej jakże przejmującej rozmowy.
- Otóż. Na samym początku, tak jak już ci mówiłam byłyśmy na imprezie w jednym z klubów. Tam przyczepili się do nas, jak mniemam dobrzy znajomi cudnej modeleczki. Widać nie przeszło jej to, że cały czas próbowała odbić cie Noeli, jak widać w końcu jej się udało. – ostatnie zdanie wypowiedziała patrząc prosto w oczy chłopaka.
- Ty wredna szmato!

FABIO (20 minut później, godzina do odlotu samolotu)

     Poty o powiedziała mi Sandra od razu wywaliłem Carme za drzwi. Tak właściwie, to sama się do mnie wprosiła. Wcale nie chciałem z nią rozmawiać. Z nikim nie chciałem rozmawiać. Najlepiej zaszyłbym się gdzieś głęboko w swoim pokoju. No, ale cóż. Co się stało, to się nie odstanie i aktualnie jedziemy do Noeli. Mam nadzieję, że będzie chciała chociaż ze mną porozmawiać.
     Sergio zaparkował przed blokiem. Wbiegłem na górę i chciałem otworzyć drzwi, ale niestety były zamknięte. Zacząłem w nie walić z całej siły, ale kiedy i to się nie udało sięgnąłem po ostatnią deskę ratunku.
- Noela otwórz, albo wywarze drzwi ! – kiedy nic się nie stało, właśnie chciałem zabrać się za obiecaną czynność, kiedy poczułem dłoń na ramieniu. – Co?! – warknąłem, kiedy tylko odwróciłem się przodem do Ramosa.
- Popatrz. – kiwną głową w lewą stronę. Zobaczyłem, jak Sandra grzebie za czymś w kwiatku i okazało się, że to kartka papieru.
Nie szukaj mnie, telefonu nie odbiorę, mimo wszystko cieszę się z pobytu w Madrycie.
Noela.
P.S. Nie ma mnie u rodziców, nie jestem głupia.”
- Jak widać spóźniliśmy się. – rzuciła po chwili ciszysz dziewczyna siedząca na podłodze.
    Oparłem się o drzwi, zjechałem po nich na wycieraczce i ukryłem twarz w dłoniach. Czy naprawdę tak to wszystko musiało się skończyć?
 _________________________________
Doberek x3
No to ten, tego ten ... nowy rozdział x3 
Trochę krótszy ;c
Oczywiście 5 komentarzy = 12 rozdział.
Co do drugiego bloga, to nie jestem jeszcze pewna, ale się pomyśli ... xD
Tak na oko zostało 2 - 3 rozdziałów + epilog. 
Nie wiem, jak to będzie, ale jakoś na pewno x3
No to dobrej nocki i do zobaczenia ;)

poniedziałek, 16 września 2013

Seção Décimo: "Spierdalaj!"

Rok później …
NOELA

      Od roku cały czas farbuję włosy na granatowo. Okazało się, że to był naprawdę dobry pomysł, bo teraz mój wygląd podoba mi się jeszcze bardziej. Jednak włosy, to nie jedyne, co się zmieniło. Otóż Sergio oświadczył się Sandrze i za pół roku borą ślub. Od momentu oświadczyn stopera, czyli dwóch miesięcy, mieszkam sama, ponieważ moja przyjaciółka przeprowadziła się do narzeczonego. Nie powiem, żebym czuła się z tym dobrze, bo ze względu na to, że rzadziej się widzimy musiałyśmy skończyć z naszą wojną i teraz jest strasznie nudno. Jednak to nie tylko to. Oddaliłyśmy się od siebie, czego nie mogę znieść.
   Aktualnie jestem w drodze do pracy. Madryt jest dziś wyjątkowo beznadziejny do jazdy, ponieważ zielona fala nie sprzyja chyba nikomu. Pewne jest to, że spóźnię się dzisiaj, ponieważ to już trzecie światła, na których stoję, a i tak wyjechałam dużo później, ponieważ zaspałam. Nie będzie dobrze, jeżeli spóźnię się więcej niż dziesięć minut, bo zmienił mi się pracodawca, który jest … nie oszukujmy się, po prostu jest chamem i skończonym bucem. Już dwie dziewczyny wyleciały przez niego, w tym Sandra.
    Zamknęłam samochód i pospiesznie ruszyłam so sklepu. Już miałam wchodzić na zaplecze, żeby się przebrać, ale zatrzymał mnie mocny uścisk na przedramieniu. Pisnęłam przerażona i odwróciłam się do napastnika gotowa, żeby się bronić, kiedy ujrzałam … mojego szefa.
- No Nunez Rosa. Całe pół godziny, co do minuty. Wiesz, co to oznacza.
- Szefie, ale … - nie dane było mi dokończyć, ponieważ mężczyzna wszedł mi w słowo.
- Nie ma „ale”, zabieraj się stąd. – warknął. Postanowiłam nic nie mówić, tylko z dumnie uniesioną głową wymaszerowałam z mojego byłego miejsca pracy.
    Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie złożyłam jeszcze papierów do żadnej agencji modelek, chociaż moje port folio jest już skończone. No cóż, może po prostu brakuje mi odwagi. Wiem, że to głupie, ale po prostu się wstydzę i boję, że mogę nie dość, że nie dostać wymarzonej pracy, to jeszcze zostać skrytykowana.
      Zaparkowałam pod domem Ramosa. Tak, muszę porozmawiać z przyjaciółką, o ile ona jeszcze będzie chciała ze mną rozmawiać. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Czekam, czekam i nic. No cóż, pewnie ich niema. Zawiedziona wsiadłam do samochodu i wyjęłam telefon. Wybrałam bez zastanowienia numer do Fabio. Jeden sygnał, drugi sygnał.
~ Słucham cie maleństwo. – zapytał na wstępie. Czy powiedziałam, że cały czas używa w kierunku do mnie tego wkurzającego określenia? Nie? No to właśnie mówię.
~ Co porabiasz dwużeństwo? – postanowiłam, że odpłacę mu się tym samym.
~ Nic. Właśnie kończymy trening i zaraz możemy się spotkać. – odpowiedział, a w słuchawce dosyć głośno usłyszałam „Uuuu … Kobieta wzywa” i jestem prawie pewna, że to byli Ramos i Benzema. No cóż, a jak po niego Jacqueline* dzwoni, to nikt nie ma prawa się odezwać. Interesujące.
~ Powiedz im, że słyszałam. – powiedziałam, a w moim głosie słychać było wyraźne rozbawienie.
~ Nie ma sprawy. – zaśmiał się. – Zaraz po ciebie przyjadę pod … Zaraz, zaraz. Moment, czy ty nie powinnaś być w pracy?
~ To długa historia. Będę w domu.
~ Na razie. – i się rozłączył. No cóż, nie pozostało mi nic innego, jak udać się w stronę mieszkania. Zastanawiałam się, czy przypadkiem po drodze nie skręcić do agencji i zostawić mojego port folio. Tak, przyznaję się bez bicia, próbowałam kilka razy, ale za każdym razem tchórzyłam i ono cały czas jeździ w samochodzie. Stanęłam na światłach. Ja nie mogę, czy dziś naprawdę muszę zaliczyć wszystkie czerwone światła w Madrycie?!
        Wreszcie dojechałam pod blok, gdzie od razu  oczy rzucił mi się samochód Fabio. No co, nie moja wina, że jak się jeździ Lambo to widać cię z daleka. Zaparkowałam koło niego i wyszłam z samochodu. On od razu rzucił się na mnie, jak dziki, ale nie powiem, żeby mi się to nie podobało. Po chwili jednak się od siebie oderwaliśmy.
- Więc powiesz mi … -zaczął, ale ja oczywiście musiałam mu to powiedzieć.
- Nie zaczyna się zdania od więc. – popatrzył na mnie z mordem, ale i rozbawieniem w oczach. Pokręcił z dezaprobata głowa.
- A więc powiesz mi dlaczego nie jesteś w pracy. – powiedział, jakby w ogóle nie zwracając uwagi na to, co wcześniej powiedziałam.
- Bo ten kretyn mnie wywalił za to, że się spóźniłam. – mruknęłam.
- Czyli to już ten czas, w którym składasz podanie do agencji? – zapytał.
- Tak. Nie. Nie mam odwagi. – jąkałam się, a Fabio był jakby coraz bardziej rozbawiony.
- Oj Maleństwo, Maleństwo. Co ja z tobą mam. Jutro tam jedziemy i wiesz co robisz. – powiedział. Chciałam coś odpowiedzieć, ale kiedy tylko otwierałam usta on mi wszedł w słowo. – O nie, nie, nie. Nie ma żadnego „ale”. Masz tam ze mną pojechać i bez gadania.
- Dobrze tato. – powiedziałam wywracając oczami.
- To co chciałabyś teraz porobić, bo wieczorem mam mecz. – zapytał, kiedy kierowaliśmy się w stronę mieszkania. – Bo mnie marzy się pizza i jakiś dobry film.
- A ja się w pełni z tobą zgadzam. Do meczu nie robimy nic.

CARME (kiedy zniknęli za drzwiami)

- Pamiętacie, jaki jest plan? – zapytałam Marco i Jose, którzy stali ze mą i obserwowali moją siostrzyczkę i Fabio.
- Tak, prostszego się nie dało wymyślić. – odparł ten pierwszy.
- Już jutro będziesz mój panie Coentrao? – powiedziałam do siebie i uśmiechnęłam się zadowolona.


NOELA (na drugi dzień rano, piątek)

    
    Wczoraj Królewscy oczywiście wygrali i zakwalifikowali się do finału Ligi Mistrzów 2013/2014. Strasznie się z tego powodu cieszą i dziś jest impreza u Ronaldo, ale najpierw muszę iść z Fabio do agencji i złożyć podanie. Właśnie z tego powodu aktualnie siedzę w jego samochodzie i jedziemy do wcześniej wspomnianego miejsca. Nie podoba mi się to w cale, ale cóż. Fabi wmówił sobie, że ja muszę spróbować i takie są tego skutki.
    Zatrzymał się pod wielkim budynkiem, a j zaczęłam panikować. Czuję się, jak wtedy, kiedy jechałam z Sandrą na Santiago Bernabeu. Nie jest dobrze. Otworzyłam drzwi i powoli wstałam. Popatrzyłam niepewnie w stronę chłopaka, który dalej pozostawał na siedzeniu.
- Czekam tutaj, a ty bądź dobrą dziewczynką i zasuwaj złożyć papiery. – powiedział.
- Nie dam rady. – odpowiedziałam i już znów chciałam otworzyć drzwi, ale chłopak w ostatnim momencie je zablokował. Zaczęłam się szarpać z klamką, ale niestety nic mi to nie dało.
- Nie wydurniaj się Maleństwo, tylko rób swoje. – powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.
   I co ja mogłam zrobić? Podeszłam do wielkich, szklanych, rozsuwanych drzwi, ale w ostatnim momencie zawróciłam. Stanęłam przy samochodzie i skrzyżowałam ręce na teczce przyciskając ją do piersi.
- Nie chce, nie dam rady. – Fabio westchnął nad swoim ciężkim losem i wysiadł z samochodu. Podszedł do mnie, położył dłonie na ramionach i zaczął swój wywód.
- Posłuchaj mnie uważnie. Jesteś najlepsza i na pewno cię przyjmą. Nie po to tyle czasu zbierałaś na aparat, żeby teraz się poddać. Więc bierz dupę w troki i zasuwaj do środka.
   Odwróciłam się do chłopaka tyłem i ruszyłam przed siebie. Przeszłam może dwa metry i z ponownym zamiarem ucieczki zawróciłam. Nie udało mi się jednak nawet dojść do samochodu, a zobaczyłam zabójcze spojrzenie mojego chłopaka. Zdecydowałam się w ostatnim momencie podjąć jeszcze jedną próbę. Tym razem udało mi się i przeszłam przez drzwi. Co prawda przeraził mnie ogrom pomieszczenia, ale zdecydowałam się nie pokazywać tego po sobie. Podeszłam do recepcji i zapytałam, gdzie mogę złożyć podanie. Padło na to, że mogę je zostawić tutaj. No nic, tak właśnie zrobiłam i po zapewnieniu mnie, że na pewno zadzwonią postanowiłam jak najszybciej ulotnić się z tego miejsca. Już miałam wyjść, kiedy doznałam szoku.

CARME (kiedy Noela zniknęła za drzwiami)


    Nie ma mojej durnej siostry, więc pierwszą część planu można wcielić życie. Podeszłam do chłopaka, który jak gdyby nigdy nic opierał się o maskę samochodu i obserwował Noelę, która robiła coś w mojej agencji modelek.
- Cześć Fabio. – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Chyba się trochę przestraszył, bo odwrócił się od razu.
- O hej Carme. – odpowiedział i odwzajemnił uśmiech. Boże, powinni go skazać, za to, że jest taki idealny. Stanęłam naprzeciw niego.
- Przestraszyłeś się mnie? – zapytałam rozbawiona zbliżając się coraz bardziej do niego. – Nie bój się mnie, ja nie gryzę. – dodałam, kiedy poruszył się niepewnie.
- To może połykasz w całości? – zapytał próbując zażartować, kiedy już prawie się pocałowaliśmy. Zbliżaliśmy się do siebie, a ja położyłam dłonie na jego umięśnionym torsie. Już miał nastąpić ten moment, ale Fabio coś za mną zobaczył i natychmiast się ode mnie odsunął, po czym zaczął biec w kierunku wejścia do agencji. Już wiem, co jest. Moja siostrunia wyszła. No cóż.
- Jeszcze nie skończyłam panie Coentrao. – powiedziałam do siebie i po prostu z stamtąd poszłam.

FABIO

   Podbiegłem do dziewczyny, która już miała w oczach łzy. Przeze mnie. Kurwa, czemu nie zareagowałem?! Już miałem ją do siebie przyciągnąć, kiedy wyciągnęła przed siebie ręce, żebym nawet do niej nie podchodził, po czym po prostu mnie wyminęła i zaczęła iść przed siebie. No nie!
- Noela, posłuchaj mnie! – krzyknąłem, kiedy zdążyła odejść jakieś pięć merów i od razu rzuciłem się w pogoń za nią.
- Nie! – warknęła, ale głos jej się załamał.
- Noe proszę, posłuchaj mnie! – nie mam zamiaru tak łatwo odpuścić. Dogoniłem ja i zastawiłem przejście.
- Nie rozumiesz, że masz mnie zostawić?! – krzyknęła i popatrzyła na mnie załzawionymi oczami.
- Do niczego nie doszło!
- Spierdalaj! – krzyknęła tak, ze niektórzy przechodnie odwrócili się w naszą stronę. Wyrwała mi się i poszła. Jak ja wszystko potrafię idealnie spierdolić!

NOELA

    Dojście do mieszkania zajęło mi piętnaście minut. Wiedziałam, że nigdy nie wygram z Carme. Znów dostaje to, czego chce. Księżniczka pragnie, księżniczka dostaje. Dlaczego to jest tak strasznie niesprawiedliwe?! Zamknęłam za sobą drzwi, oparłam o nie i po woli zsunęłam na podłogę. Podciągnęłam kolana pod brodę chowając w nich twarz. No i co ja mam teraz zrobić? A miało być tak pięknie.
      Siedziałam tak sobie na podłodze, do póki nie usłyszałam, jak ktoś puka do drzwi. Postanowiłam, że nie będę się ruszać, to wtedy ten ktoś sobie pójdzie. Jednak przy moim szczęściu było to oczywiście niemożliwe i natręt cały czas walił w moje drzwi.
- Kimkolwiek jesteś zostaw mnie w spokoju! – krzyknęłam.
- Noela, to ja. Clarisse. – usłyszałam z drugiej strony. Po woli podniosłam się i otworzyłam drzwi, jednak schowałam się za nimi. Postanowiłam uprzedzić Brazylijkę, żeby mi tu na zawał nie padła, jak mnie zobaczy.
- Clari słuchaj. Wyglądam tragicznie. – powiedziałam.
- Spokojnie dużo już widz … - nie zdążyła dokończyć, bo zamknęłam drzwi i pokazał się jej w pełni. – Co ci się stał ?! – krzyknęła, a ja po prostu od nowa się rozryczałam i rzuciłam przyjaciółce w ramiona. Nie wiem, jak, ale poprowadziła mnie do salonu i już po chwili leżałam głową na jej kolanach. – Powiesz mi, co się stało? – zapytała, kiedy zdążyłam się trochę uspokoić.
- Fabio … On … Carme … Port folio. – jąkałam się. Nie dałam rady wydusić z siebie słowa.
- Ciii … - powiedziała. – Ubieraj się idziemy na imprezę. – dodała po chwili namysłu.
- Ja nie mam zamiaru. – powiedziałam stanowczo.
- A mnie to mało obchodzi. – powiedziała z kpiącym uśmieszkiem. – idziemy tam i pokażesz temu kretynowi, że jesteś silna, bo jak się zdążyłam domyślić, to chodzi o Coentrao. – wtrąciła, kiedy chciałam coś powiedzieć.
- Mam z tobą jakieś szanse na wygraną? – zapytałam.
- Niee. – odpowiedziała stanowczo. – A teraz marsz mi się przebrać. Za godzinę będzie tu po nas Irina.
- No już dobra, dobra. – zaśmiałam się i powędrowałam do pokoju.
     Znalazłam jakiś zestaw, wzięłam kosmetyki i udałam się do łazienki. Związałam włosy w koka na środku głowy, odkręciłam kurki, stawiając na szybki prysznic. Kiedy go skończyłam umalowałam się, ubrałam i wróciłam do salonu. Jak się okazało Rosjanka była już u mnie i z niecierpliwością czekała, aż w końcu przyjdę i ja. Kiedy stanęłam w drzwiach od razu rzuciła się na mnie i z całej siły do siebie przytuliła. Czyli, że Clarisse jej powiedziała, to co wie. Nie wiele, ale zawsze to ona mnie wytłumaczyła jakoś i ja już nie będę musiała o tym mówić.
     Po pół godziny dotarłyśmy do domu Ronaldo. Ja oczywiście w dalszym ciągu nie byłam przekonana co do mojej obecności tutaj i nie omieszkałam uświadamiać w tym na każdym kroku dziewczyn, ale wiedziały lepiej i tym sposobem jestem.  Wysiadłyśmy z samochodu i powędrowałyśmy do drzwi. Irina nawet nie pukając otworzyła nam drzwi. No tak, przecież ona też tu mieszka.
   W środku byli już chyba wszyscy, nie pomijając partnerek piłkarzy i Fabio. On jednak chyba mnie nie zobaczył, bo stał przy barze i żywo gestykulując rozmawiał o czymś z chłopakami. No nie ważne. Zauważyłam gdzieś w oddali Karima, który flirtował z jakąś blondyną. Wkurzyło mnie to, bo pewnie nie przyprowadził Jacqueline, tylko jakiegoś pustaka, a blondynka męczy się sama w domu. Podeszłam do niego i odciągnęłam od lafiryndy po czym powędrowałam na balkon na pierwszym piętrze, gdzie nie było nikogo.
- Ej, ja tam niezłą sztukę wyrywałem w środku! – oburzył się Francuz.
- Ja ci dam niezłą sztukę ty szowinistyczna świnio! Najlepsza sztuka, jaką kiedykolwiek wyrwałeś właśnie siedzi u Cebie w domu, a ty masz zamiar zdradzić ja z jakimś pustakiem!   
- A co cie obchodzi?!
- A to, że Jacqueline to jedna z najlepszych osób, jaką kiedykolwiek poznałam i nie mam zamiaru patrzeć, jak marnuje sobie przy tobie życie! Zachowujesz się tak, jakby jej uczucia nie miały dla ciebie znaczenia! – nie miałam zamiaru na to patrzeć. Nie obchodziło mnie to, że właśnie przybiegli ty Fabio i Ronaldo, najprawdopodobniej po to, żeby ratować napastnika. – Zachowujesz się, jak gwiazda, którą nie jesteś!
- Spokojnie maleństwo, bo zaraz go zabijesz. – powiedział (chyba) mój chłopak i już chciał mnie złapać w pasie, ale momentalnie odwróciłam się i wbiłam wskazujący palec w jego klatkę piersiową.
- A ty nawet nie waż się mnie dotykać. – wysyczałam.
- Noe porozmawiaj ze mną. Przecież próbuję ci wytłumaczyć, że do niczego nie doszło.
- Nawet jeśli to i tak bardzo tego chciałeś. – wyplułam, jak najgorszą obelgę i powędrowałam do schodów. Nie mam zamiaru dalej przebywać w towarzystwie choćby jednego chłopaka.
    Wyszła na pole. Oczywiście chłopak powędrował za mną, bo jakże by inaczej. Już miałam wejść w zakręt, kiedy ktoś stanął mi naprzeciw. Jęknęłam, kiedy rozpoznałam tego kolesia z imprezy.
- Hej maleńka. Coś ci pokaże. – tyle powiedział, zanim nie przylgnął do mnie i z całej siły pocałował. Na początku nie zareagowałam, ale kiedy zrozumiałam, o co chodzi odepchnęłam go z całej siły.
- Co ty do kurwej nędzy odpierdalasz?! – krzyknęłam i uświadomiłam sobie, kto musiał na to wszystko patrzeć. Odwróciłam się i zobaczyłam Fabio, który patrzy na mnie z żalem, ale i … jakbym była najgorszym śmieciem tego świata. Zabolało. – Fabio … - wyszeptałam.
- To my później skończymy skarbie. – powiedział ten koleś i pocałował mnie w policzek po czym poszedł. Usłyszałam, jak Portugalczyk śmieje się kpiąco.
- Czyli, że to ja jestem tym złym? Może jednak nie. Ciekawy jestem, jak długo obrabiałaś mi dupe, a spotykałaś się z tym lalusiem. – powiedział z nienawiścią, jednak dało się wyczuć trochę żalu, który z całej siły próbował ukryć.
- Nie mów tak!
- A jak mam mówić?! Chciałem ci wytłumaczyć, że z twoją siostrą noc mnie nie łączy, a ty po prostu puszczasz się na prawo i lewo?! Myślałem, że jesteś inna. – ostatnie powiedział tak, że łzy stanęły mi w oczach.
- Dasz mi się wytłumaczyć? – wyszeptałam z nadzieją.
- A ty mi dałaś? – powiedział z żalem o czym po prostu odwrócił się i poszedł z powrotem do Cristiano na imprezę.
- Fabio ! – krzyknęłam na całe gardło, ale już się nie odwrócił. Straciłam go ! Na własne życzenie ! Zdjęłam buty szpilki i postanowiłam, że odwiedzę Jacqueline. W końcu i tak Karim na pewno nie wróci na noc, a ona będzie siedzieć sama. Po drodze wstąpiłam do jakiegoś alkoholowego i wyposażyłam się w odpowiedni zapas. Kiedy byłam już pod drzwiami Francuzki zapukałam z całej siły. Nie musiałam długo czekać, a otworzyła mi zapłakana dziewczyna.
- O, Noela. Co ty tu robisz i dlaczego płaczesz? – zapytała patrząc na mnie zdziwiona.
- No cóż. Tak jakby zerwałam z Fabio i mam ze sobą coś odpowiedniego na taką sytuację. – mówiąc to podniosłam do góry siatki z kilkunastoma piwami i wódką. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i otworzyła szerzej drzwi tym samym zapraszając mnie do środka. Bez wahania przystałam na jej propozycje i już po chwili siedziałyśmy w przestronnym salonie. Dziewczyna przyniosła kieliszki i jakieś dwa napoje po czym usiadła obok mnie.
- No to zaczynamy. – powiedziała. – Dlaczego zerwałaś z Fabio?

RANO

    Obudziło mnie słońce, które wpadało do pokoju przez niezasuniętą roletę. Podniosłam głowę, ale od razu tego pożałowałam. Poczułam się, jakby ktoś wbijał mi w banię noże, więc po prostu ją opuściłam. Próbowałam sobie przypomnieć gdzie jestem i dlaczego akurat w takim stanie. Nie minęło pięć minut, a obrazy z wczorajszej nocy zaczęły pojawiać mi się przed oczami. Opierdol Karima, wyjście z imprezy, gościu, zerwanie z Fabio, spotkanie z Jacqueline, pierwszy kieliszek, piwo, drugi kieliszek, piwo, trzeci kieliszek, piwo, koniec filmu. Po trzecim piwie już nic nie pamiętam.
    Po raz kolejny próbowałam się podnieść i tym razem udało mi się dojść do pozycji siedzącej. Zawsze to coś. Omiotłam spojrzeniem pokój i stwierdzam, że nie jest aż tak źle. Francuzka śpi na fotelu naprzeciwko, a wszystkie puszki i dwie butelki po wódce. Zauważyłam w jednej butelce jeszcze trochę napoju, więc wlekąc się jak to tylko możliwe doszłam do zbawienia i za jednym razem wszystko wypiłam. Postanowiłam, że obudzę przyjaciółkę, bo musimy posprzątać, zanim przyjdzie Karim.
- Jacqueline obudź się. – powiedziałam potrząsając lekko jej ramieniem. – Jest dziesiąta. Benzema zaraz przyjdzie. – dodałam, kiedy nie zauważyłam u niej żadnej reakcji na moje wcześniejsze słowa.
- Co? Aaa … - mruknęła po woli otwierając oczy. – Nie jest tak źle, wyrobie się. – dodała, kiedy już rozejrzała się po pokoju. – Jaki masz rozmiar ubrań? – zapytała.
- Trzydzieści osiem, a co? – zapytałam zdziwiona.
- Chodź na górę. Dam ci jakieś moje ubrania i weźmiesz prysznic, bo w takim stanie nie dam ci się pokazać ludziom. – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie lekko, co odwzajemniłam.
    Po około pół godziny wychodziłam od dziewczyny już ubrana, jak człowiek. Pomyślałam, że zostawię jej moją sukienkę za ciuchy, które mam na sobie. Taka … mała wymiana. Szłam do domu, nie dzwoniłam po taksówkę, bo stwierdziłam, że muszę pomyśleć, a spacer dobrze mi zrobi. Po drodze, kiedy mijałam kiosk w oczy rzucił mi się jeden tytuł jakiegoś pismaka. Podeszłam więc do wystawy i przeczytałam go dokładnie. „Koniec wielkiej miłości piłkarza Realu Madryt i Noeli Nunez Rosa?”. Wmurowało mnie. Skąd oni wiedzieli, że się pokłóciliśmy? No tak, impreza, a hieny zawsze są tam, gdzie coś się dzieje i jest dużo Galaktycznych.
- Poproszę tamtą gazetę. – powiedziałam do starszego pana za okienkiem.

- Dwa euro. – odpowiedział. Zapłaciłam mu i czym prędzej pomaszerowałam do mieszkania. Jednak, kiedy stanęłam przed blokiem przeraziłam się nie na żarty. Pod moją klatką najwredniejsza sąsiadka, jaką mam stała przed drzwiami i laską odganiała …. Paparatzi. Oczywiście byłoby to śmieszne, gdyby nie fakt, że kiedy tylko zobaczył mnie zaczął biec w moją stronę. O nie tak dobrze to nie ma. Zaczęłam uciekać, aż trafiłam do parku. Weszłam na pierwsze lepsze drzewo i czekałam, aż  hieny zrezygnują. Nie mam zamiaru o niczym z nimi rozmawiać. A i są tego plusy. Będę przynajmniej mogła pomyśleć nad ewentualnym powrotem do Polski…

________________________________

Kuku !! ;D
Witam was w tym jakże sadystycznym miesiącu ...
Publikuję nowy rozdział ;D 
Na koniec wprowadzam mały szantaż, ponieważ czuję się niedowartościowana, a że ta "historyjka" dobiega po woli końca i ja zastanawiam się nad tym czy pisać następną to chcę zobaczyć, czy dacie rade ;p
Pozdrawiam, CrazyGirl. 

11 rozdział = 5 komentarzy