Wróciłyśmy do domu. Jest godzina piętnasta trzydzieści. Nie mam pojęcia, co robić. Usiadłam, więc przed komputerem i zaczęłam przeglądać strony internetowe i Facebook’a. Zrezygnowałam jednak po krótkim czasie, bo wszędzie pokazywało mi się to samo. Nie muszę chyba mówić, co. Życie jest do dupy. Wyłączyłam komputer i poszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Od śniadania nic nie jadłam. Otworzyłam lodówkę i stwierdzam, że nic w niej nie ma.
- Sandra! Nie ma
nic do jedzenia! Idź do sklepu, bo mi się nie chce!
- Zapomnij! Albo
idziesz ze mną, albo rezygnujemy z obiadu! – odkrzyknęła. No tak. Nie ma to,
jak pracować w sklepie spożywczym, a nie kupić sobie nic do jedzenia. My to
jednak jesteśmy genialne. – To jak, idziemy, czy nie chce ci się jeść? –
zapytała wchodząc do kuchni.
- No dobra, już
dobra. Poczekaj, muszę się zebrać. – odpowiedziałam niechętnie i poczłapałam do
przedpokoju ubrać buty. Po wykonaniu tej, jakże interesującej czynności
zeszłyśmy na dół. Do najbliższego sklepu na osiedlu mamy jakieś dwieście metrów
drogi, więc nawet nie opłaca nam się uruchamiać samochodu.
Droga zeszła nam na gadaniu o wszystkim i o
niczym, więc o tym, co zawsze.
- Co gotujemy? –
zapytałam, kiedy doszłyśmy do alejki z owocami
warzywami.
- Nie wiem, a na co
masz ochotę?
- Najlepiej na coś
szybkiego i łatwego, bo nic mi się na razie nie chce. – popatrzyłyśmy na siebie
i już wiedziałyśmy, co będziemy gotować. – Frytki! – krzyknęłyśmy na raz i rzuciłyśmy
się biegiem do lodówek. Dlaczego właśnie to? Bo nic innego tak na prawde nie
umiemy zrobić. No może oprócz jakichś gotowych dań, ale frytki, to frytki. Nie
wiem, co ludzie sobie o nas pomyśleli, ale na pewno nic pozytywnego. Szczerze?
Nie obchodzi nas to, bo w końcu żyje się tylko raz. Po chwili moja przyjaciółka
„nurkowała” już w lodówie.
- Mamy olej do
frytkownicy? – zapytała, kiedy już stała koło mnie.
- Nie wiem, chyba
nie. – poszłyśmy więc po olei. Następnie stwierdziłyśmy, że chce nam się
owoców, więc udałyśmy się do miejsca, od jakiego zaczęłyśmy nasze zakupy.
Właśnie Sandra wybierała winogrona, kiedy usłyszałam irytujący głos, jakiego
nie miałam ochoty nigdy więcej usłyszeć.
- Frytki? Nie
dziwię się, dlaczego Fabio woli mnie od ciebie. – Carme.
- O ile mi się
wydaje to wczoraj zostawił cię w restauracji samą. – odpyskowała Sandra. Ona
jest bardziej wygadaną osobą ode mnie i zawsze przegadała moją siostrę, więc ja
się nie wtrącam.
- Bo mu się coś
przypomniało. – odpowiedziała zirytowana szatynka.
- To, że cię nie
lubi.
- Wcale nie!
- Nie zachowuj się
jak dziecko! – od duszenia tego śmiechu zaraz się uduszę.
- Dosyć!
- Bo ty tak mówisz?
- Tak!
- No to nie
posłucham. – mówiłam, że ta blondynka ma gadane. Pamiętam, że zawsze lubiłam
słuchać, jak te dwie się przegadują.
- Yhhh … - Carme
wydała z siebie jakiś dźwięk, po czym podeszła do mnie i powiedziała – Nie waż
się do niego zbliżać. On jest mój. – po czym odwrócił się i poszła sobie.
Resztka mojego dobrego humoru właśnie posła się kochać.
- Sandra idziemy do
domu. Już, bo muszę się przebrać.
- Będziesz biegać?
- My będziemy
biegać. – usłyszałam w odpowiedzi tylko jej jęk niezadowolenia. Kiedy jestem
wkurzona, to zawsze idę biegać, a San chodzi ze mną. Poszłyśmy do domu zanieść
zakupy i tak, jak wcześniej powiedziałam przebrać się (ja) (San). Wzięłam wodę i
wyszłyśmy. Na dworze zrobiło się ciepło.
Poszłyśmy do parku. Zaczęłyśmy biegać w
kółko. Ja oczywiście narzekałam, jak się tylko dało. Nie mniej oczywistym było
to, że wszystkie wyzwiska były kierowane do mojej siostry. Po godzinnym biegu
San powiedziała, że wysiada i idzie na ławkę. Kiwnęłam głową na znak, że
zrozumiałam.
SANDRA
Ja wiem, dziewczyna się wkurzyła i musi
jakoś odreagować. Ale, żeby już od trzech godzin latać w te i z powrotem, to
trzeba mieć nieźle w bani nasrane. Jutro nie wstanie i kto nas do pracy obudzi?
Ja nie wiem.
- Ej, a może już
tak byś usiadła? Zaraz ducha wyzioniesz człowieku. – powiedziałam, kiedy po raz
kolejny przy mnie przebiegała.
- Nie jestem
jeszcze zmęczona. – odpowiedziała i pobiegła dalej. Ech … Będę wielkoduszna i
się poświęcę, żeby choć trochę zmniejszyć ból jej mięśni. Podniosłam się z
mojego wygodnego miejsca i poczłapałam za nią.
- Ja nie mam nic
przeciwko zdrowemu trybowi życia, ale jutro się nie podniesiesz, takie będziesz
miała zakwasy.
- Trudno się mówi.
Jak przestanę biegać, to kogoś rozsądzę.
- Oj chodź. Idziemy
do domu. Jest godzina dwudziesta, a ja nie mam zamiaru tu dłużej siedzieć. –
moja cierpliwość właśnie się skończyła. – Nie, ty idziesz ze mną, bo potem nie
mam zamiaru cie szukać. – dodałam widząc jej wzrok. Nagle mój telefon
powiadomił mnie o tym, że przyszedł mi Sms. Odczytam w domu.
Kiedy wróciłyśmy do domu Noe pierwsza
poszła wziąć prysznic. Wzięłam telefon i odczytałam wiadomość. To był Sergio. *Jak
tam nasze małe „śledztwo”? Wiesz coś nowego? My właśnie lądujemy, a Fabio nie
wygadał nic nowego.* Pomyślałam, że zadzwonię do niego, bo za dużo pisania by
było. Weszłam więc do mojego pokoju i wybrałam numer stopera. Jeden sygnał,
odebrał.
~ No hej. –
usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
~ No siemanko.
~ Co chciałaś mi
powiedzieć?
~ Że mam nowie
wiadomości co do naszego śledztwa. – usłyszałam, jak śmieje się po drugiej
stronie.
~ Mów.
~ Spotkałyśmy dziś
Carme w sklepie, a ta powiedziała do Noe, że Fabio jest jej i lepiej, żeby nie
wchodziła jej w drogę. – odpowiedziałam. – Myślę, że te groźby są od niej. –
dodałam po chwili ciszy.
~ Myślisz, że
byłaby do tego zdolna?
~ Ona jest zdolna
do wszystkiego, jeżeli chce zniszczyć Noe życie.
~ Masakra.
~ Zgadzam się.
Muszę kończyć, bo Noela właśnie wychodzi spod prysznica, a ja o niczym innym,
jak to teraz nie marzę. Mam dosyć.
~ Co dziś
robiłyście? – zapytał.
~ Biegałyśmy.
~ To chyba nic
złego.
~ Nie, jeżeli robi
się to prawie trzy godziny non stop.
~ Na tym polega
moja praca. – zaśmiał się.
~ Sam ją sobie
wybrałaś. Pogadamy kiedy indziej, naprawdę muszę kończyć. Pa. – po czym nie
czekając na odpowiedź rozłączyłam się. Popatrzyłam na zegarek przy moim łóżku.
Dwudziesta trzydzieści. Nie jest tak źle. Wzięłam piżamę i poszłam pod
prysznic. Od razu odkręciłam chłodną wodę. O tak. Tego było mi trzeba. Potem
ubrałam się i wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i wzięłam do ręki mój
telefon. Okazało się, że mam wiadomość. Bez zastanowienia odebrałam. Ramos.
* Nie możesz
rozmawiać, to może popiszemy.
* A nie boisz się,
że ktoś ci jaja urwie? – zażartowałam pamiętając naszą pierwszą rozmowę, gdzie
na każdym kroku powtarzał to samo.
* Fabio śpi, więc o
niego jestem spokojny. Gorzej z Noelą, bo nie wiem, co ona robi.
* To samo, co on.
* No to ja nie
widzę problemu.
* Ale, jak
przyjdzie rachunek za telefon, to t mi za niego płacisz.
* Dlaczego?
* Przecież nie ma
cię w Hiszpanii, a Sms- y za granicę są dosyć drogie.
* To ja może jednak
będę ci życzyć dobrej nocy, a pogadamy, jak wrócę. Kibicuj i słodkich snów.
* Na pewno będę, bo
mnie Noela zmusi i nawzajem. – po czym odłożyłam telefon na szafkę nocną, a
sama usnęłam.
NOELA ( rano)
Moje ręce, nogi, szyja i cała reszta. Jak
boli. Jednak chyba trzeba było posłuchać Sandry i tyle nie biegać. Ale nie, ja
zawsze wiem lepiej, ja się nikogo nie słucham. Szkoda, że potem najczęściej
żałuję, że jednak choć raz nie zrobiłam tak, jak ktoś mi doradził. To jest ten
moment, kiedy tego żałuję. Cudem zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do
łazienki. Odkręciłam wodę i wzięłam prysznic. Nie powiem, chłodna woda trochę mnie
obudziła i złagodziła zakwasy, ale to dalej nie to. Będzie mnie to dziś w pracy
bolało. W sensie dosłownym, jak i przenośnym. Ubrałam się. Ciepełko wróciło do
Madrytu. Ciekawe, jak będzie na weekendzie.
Dalej obolała poszłam do pokoju San. Spała,
co mnie wcale nie dziwiło. Co by jej tu zrobić. Wiem. Położyłam się koło niej i
weszłam pod kołdrę, którą była przykryta. Przytuliłam się do niej.
- Skarbie wstawaj.
Trzeba iść do pracy. – wyszeptałam jej do ucha. Może mnie nie zabije.
- Sergio, jeszcze
chwilę. Może ja zrezygnuje z pracy w końcu jesteś piłkarzem. Utrzymasz nas, a
ja ci wychowam gromadkę dzieci. – szok. Otworzyłam oczy najszerzej, jak tylko
mogłam. Nie minęła minuta, a ja zwijałam się ze śmiechu na dywanie w pokoju
mojej przyjaciółki. Obudziła się, kiedy mnie usłyszała. Jej reakcja była
oczywista. Poderwała się z głośnym piskiem i wylądowała na podłodze. A ja co?
Zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej. Poczęstowała mnie wzrokiem rasowego
mordercy, po czym zaczęła się drzeć. – Ty mendo! Czy ty jesteś normalna,
krowo?! I przestań się ze mnie śmiać, przecież chyba nic nie powiedziałam, żebym
aż tak się zbłaźniła! – przestałam się na chwilę śmiać, popatrzyłam się na nią
i znowu wybuchłam. – No oświeć mnie. Z czego się tak cieszysz? – wysyczała na
koniec w moim kierunku.
- Haha … Sergio
jeszcze chwilę. Haha … Ty zarabiaj, ja rodzę ci dzieci. Haha … No nie mogę. –
odpowiedziałam co chwila przerywając śmiechem. Ona chyba jednak zrozumiała, co
powiedziałam, bo zbladła na twarzy. Po woli zaczęłam się uspokajać.
- I na pewno tak
powiedziałam. – zapytała patrząc tępo przed siebie.
- Tak.
- I nie usłyszałaś
niczego źle?
- Nie.
- Ale jesteś pewna?
– tu popatrzyła na mnie.
- Tak.
- Ty krowo! Ja ci
dam „skarbie wstawaj”! – po czym rzuciła się na mnie z jakże bojowym okrzykiem „Aaa!”.
Zrobiłam nam śniadanie. Za chwilę do kuchni weszła obrażona Sandra. To będzie ciekawy dzień.
FABIO ( godzina
dziesiąta, trening)
Ciekawe ile i czy w
ogóle wygramy drugi raz ze Stambułem. Mam nadzieję. Tak wiem, dobrze wychodzi
mi udawanie, że myślę o turnieju. Tak naprawdę do mojej głowy weszła pewna
szatynka i w cale nie chce wyjść. Cały czas myślę co ona może teraz robić.
Sergio mi powiedział, że to nie prawda, co mówi Carme. Sam już nie wiem, komu
wierzyć, ale chyba raczej chłopakowi. Yhh … Byłoby mi łatwiej, gdyby powiedział
od kogo to wie. No trudno. Zapiera się, jakby od tego zależało jego życie.
Biegam i biegam i nudzi mi się już. Mou
mógłby wymyślić jakieś nowe ćwiczenie…
Po treningu
Ludzie, czy ja powiedziałem, że Mou
mógłby wymyślić coś innego niż bieganie? No niech on lepiej nie myśli. Właśnie
zwlekamy się z treningu do szatni. Ja już nic nie chce, tylko odpocząć i pić.
Po tym, jak się przebraliśmy wróciliśmy do
hotelu. Od razu z Sergio i Ikerem , dzielimy razem pokój, padliśmy na łóżka,
jak nieżywi.
- Ile mamy czasu? –
wyjęczałem.
- Która godzina? –
zapytał Iker.
- Piętnasta. –
odpowiedział Ramos
- To trzy godziny,
bo o osiemnastej zaczyna się trening przed meczem. – poinformował kapitan.
- Umrę. – Ramos.
- Nie tylko ty. –
jęknąłem. – Co będziecie teraz robić? – zapytałem, żeby zmienić temat.
- Nie wiem, ale
wiem, co ty będziesz robić. – stwierdził Casillas.
- Co? – zdziwiłem się.
- Idziesz zadzwonić
do Noeli. – odpowiedział.
- No już dobra.
Zadzwonić mogę. – po czym podniosłem się z jakże wygodnego, w tym momencie,
łóżka hotelowego i pomaszerowałem na ławkę przed budynek. Wyjąłem telefon i
zadzwoniłem.
~ Słucham. –
zapytała dziewczyna.
~ Hej Noe. –
odpowiedziałem. Zapadła chwila ciszy.
~ Co chciałeś? –
pierwsza ją przerwała. Nie wiem tylko, dlaczego była taka oschła.
~ Chciałem zapytać,
czy będziesz oglądać dzisiejszy mecz. – odpowiedziałem.
~ Nie wiem, czy
znajdę czas. – dlaczego ta obojętność w jej głosie tak strasznie boli?
~ Noe, dlaczego jesteś
taka niemiła? – zapytałem.
~ Bo nie mam
powodu, żeby być. Jeżeli ci coś nie pasuje, to zadzwoń do Carme.
- Noe poczekaj. –
ale to już powiedziałem do siebie. Tracę ją. I ta świadomość tak cholernie
boli. Dopiero ją znalazłem, a już czuję, że ją straciłem. Nie chcę, ale
bardziej nie chcę, żeby coś jej się stało. Nawet nie wiem, kiedy wróciłem do
pokoju. Siedziała w nim chyba cała ekipa. Grają w Fife.
- Grasz z nami? –
zapytał na wstępie Gonzalo.
- Nie mam ochoty. –
odpowiedziałem, po czym weszłam do kibla trzaskając za sobą drzwiami.
SERGIO
- Co się stało? –
zapytał Cris zaraz po „wkroczeniu” Fabio do toalety. Mocne było to wejście, a
może raczej wyjście …
- Zadzwonił do Noe.
– odpowiedziałem, po czym wręczyłem mojego pada Pepe. – Zaraz wracam. – dodałem
na odchodnym. Wyjąłem telefon i wykręciłem numer pewnej osoby.
~ Wiem, dlaczego
dzwonisz. Nie musisz nic mówić. Nie wiem, o co chodziło Noeli. – powiedziała na
wstępie San.
~ On się załamał. –
odpowiedziałem tylko.
~ Ona mi chyba nie
uwierzyła. Dalej myśli, że Fabio spotyka się z jej siostrą.
~ Kurwa. Musimy coś
zrobić.
~ Ale co?
~ Nie wiem, ale coś
wymyślę. Powiem ci, jak wrócę do Madrytu, a teraz kończę, bo zaraz wyślą za mną
patrol. – próbowałem zażartować, ale średnio mi to wyszło.
~ Obiecaj mi tylko
jedno, że zrobimy wszystko, żeby oni byli razem.
~ Obiecuję, a teraz
spadam. Pamiętaj, żeby oglądać.
~ Dobrze, powiedz
Fabio, żeby się nie przejmował. Ona zobaczy. Pa
~ Pa. – po czym
wcisnąłem czerwoną słuchawkę i wróciłem do pokoju.
NOELA (20 : 30)
Po telefonie od Fabio mój dobry humor
poszedł i nie chce wrócić. Nie wiem, dlaczego tak zareagowałam, ale w głębi
ducha cieszyłam się, że do mnie zadzwonił. Czy będę oglądać mecz? Oczywiście.
Przecież nie mogę tego przegapić. Siedzimy właśnie z San na kanapie i czekamy
na pierwszy gwizdek w tym meczu. Mam nadzieję, że wygrają. Nie ma inne opcji.
Po meczu
Przegrali, ale przechodzą dalej! Są
niesamowici. Dali dobry przykład na to, że należy zawsze walczyć do końca.
Kocham ich, a szczególnie pewnego blond - włosego Portugalczyka. Ech. Dlaczego
życie jest takie do dupy?
___________________________
Dodałam wczoraj rozdział, ale nie sprawdzony.
Sprawdziłam i stwierdzam, że jego jakość jest jako taka, ale nie najgorsza.
Od razu mówię, że nie wiem, jak będzie na wakacjach. Możliwe, że będę musiała tymczasowo zawiesić bloga. Pewnie będę coś dodawać, ale na pewno nie co tydzień. Dlaczego? Nie będę miała kiedy dodawać, bo z Wrocławia przyjeżdża moja najlepsza przyjaciółka i pewnie będziemy siedzieć cały dzień na polu. Nie wiem jeszcze, jak to będzie.
Dodałam wczoraj rozdział, ale nie sprawdzony.
Sprawdziłam i stwierdzam, że jego jakość jest jako taka, ale nie najgorsza.
Od razu mówię, że nie wiem, jak będzie na wakacjach. Możliwe, że będę musiała tymczasowo zawiesić bloga. Pewnie będę coś dodawać, ale na pewno nie co tydzień. Dlaczego? Nie będę miała kiedy dodawać, bo z Wrocławia przyjeżdża moja najlepsza przyjaciółka i pewnie będziemy siedzieć cały dzień na polu. Nie wiem jeszcze, jak to będzie.
Genialny rozdział! Fabio musi być z Noe oni są dla siebie stworzeni! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację ;3 Będę czytała do końca! :)
Czekam na kolejny! ;*
Prosiłaś żebym cię poinformowała o pojawieniu się prologu, więc oto jest http://mario-bvb.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMiał być później ale przecież czy ja wytrzymam ?! ;p