poniedziałek, 17 czerwca 2013

Seção Sexto: "... a ja ci wychowam gromadkę dzieci."

Dedykowany Ani Wielądek za to, że zawsze mogę liczyć na jej komentarz.

      


    Wróciłyśmy do domu. Jest godzina piętnasta trzydzieści. Nie mam pojęcia, co robić. Usiadłam, więc przed komputerem i zaczęłam przeglądać strony internetowe i Facebook’a. Zrezygnowałam jednak po krótkim czasie, bo wszędzie pokazywało mi się to samo. Nie muszę chyba mówić, co. Życie jest do dupy. Wyłączyłam komputer i poszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Od śniadania nic nie jadłam. Otworzyłam lodówkę i stwierdzam, że nic w niej nie ma.
- Sandra! Nie ma nic do jedzenia! Idź do sklepu, bo mi się nie chce!
- Zapomnij! Albo idziesz ze mną, albo rezygnujemy z obiadu! – odkrzyknęła. No tak. Nie ma to, jak pracować w sklepie spożywczym, a nie kupić sobie nic do jedzenia. My to jednak jesteśmy genialne. – To jak, idziemy, czy nie chce ci się jeść? – zapytała wchodząc do kuchni.
- No dobra, już dobra. Poczekaj, muszę się zebrać. – odpowiedziałam niechętnie i poczłapałam do przedpokoju ubrać buty. Po wykonaniu tej, jakże interesującej czynności zeszłyśmy na dół. Do najbliższego sklepu na osiedlu mamy jakieś dwieście metrów drogi, więc nawet nie opłaca nam się uruchamiać samochodu.
    Droga zeszła nam na gadaniu o wszystkim i o niczym, więc o tym, co zawsze.
- Co gotujemy? – zapytałam, kiedy doszłyśmy do alejki z owocami  warzywami.
- Nie wiem, a na co masz ochotę?
- Najlepiej na coś szybkiego i łatwego, bo nic mi się na razie nie chce. – popatrzyłyśmy na siebie i już wiedziałyśmy, co będziemy gotować. – Frytki! – krzyknęłyśmy na raz i rzuciłyśmy się biegiem do lodówek. Dlaczego właśnie to? Bo nic innego tak na prawde nie umiemy zrobić. No może oprócz jakichś gotowych dań, ale frytki, to frytki. Nie wiem, co ludzie sobie o nas pomyśleli, ale na pewno nic pozytywnego. Szczerze? Nie obchodzi nas to, bo w końcu żyje się tylko raz. Po chwili moja przyjaciółka „nurkowała” już w lodówie.
- Mamy olej do frytkownicy? – zapytała, kiedy już stała koło mnie.
- Nie wiem, chyba nie. – poszłyśmy więc po olei. Następnie stwierdziłyśmy, że chce nam się owoców, więc udałyśmy się do miejsca, od jakiego zaczęłyśmy nasze zakupy. Właśnie Sandra wybierała winogrona, kiedy usłyszałam irytujący głos, jakiego nie miałam ochoty nigdy więcej usłyszeć.
- Frytki? Nie dziwię się, dlaczego Fabio woli mnie od ciebie. – Carme.
- O ile mi się wydaje to wczoraj zostawił cię w restauracji samą. – odpyskowała Sandra. Ona jest bardziej wygadaną osobą ode mnie i zawsze przegadała moją siostrę, więc ja się nie wtrącam.
- Bo mu się coś przypomniało. – odpowiedziała zirytowana szatynka.
- To, że cię nie lubi.
- Wcale nie!
- Nie zachowuj się jak dziecko! – od duszenia tego śmiechu zaraz się uduszę.
- Dosyć!
- Bo ty tak mówisz?
- Tak!
- No to nie posłucham. – mówiłam, że ta blondynka ma gadane. Pamiętam, że zawsze lubiłam słuchać, jak te dwie się przegadują.
- Yhhh … - Carme wydała z siebie jakiś dźwięk, po czym podeszła do mnie i powiedziała – Nie waż się do niego zbliżać. On jest mój. – po czym odwrócił się i poszła sobie. Resztka mojego dobrego humoru właśnie posła się kochać.
- Sandra idziemy do domu. Już, bo muszę się przebrać.
- Będziesz biegać?
- My będziemy biegać. – usłyszałam w odpowiedzi tylko jej jęk niezadowolenia. Kiedy jestem wkurzona, to zawsze idę biegać, a San chodzi ze mną. Poszłyśmy do domu zanieść zakupy i tak, jak wcześniej powiedziałam przebrać się (ja) (San). Wzięłam wodę i wyszłyśmy. Na dworze zrobiło się ciepło.
     Poszłyśmy do parku. Zaczęłyśmy biegać w kółko. Ja oczywiście narzekałam, jak się tylko dało. Nie mniej oczywistym było to, że wszystkie wyzwiska były kierowane do mojej siostry. Po godzinnym biegu San powiedziała, że wysiada i idzie na ławkę. Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam.

 SANDRA

     Ja wiem, dziewczyna się wkurzyła i musi jakoś odreagować. Ale, żeby już od trzech godzin latać w te i z powrotem, to trzeba mieć nieźle w bani nasrane. Jutro nie wstanie i kto nas do pracy obudzi? Ja nie wiem.
- Ej, a może już tak byś usiadła? Zaraz ducha wyzioniesz człowieku. – powiedziałam, kiedy po raz kolejny przy mnie przebiegała.
- Nie jestem jeszcze zmęczona. – odpowiedziała i pobiegła dalej. Ech … Będę wielkoduszna i się poświęcę, żeby choć trochę zmniejszyć ból jej mięśni. Podniosłam się z mojego wygodnego miejsca i poczłapałam za nią.
- Ja nie mam nic przeciwko zdrowemu trybowi życia, ale jutro się nie podniesiesz, takie będziesz miała zakwasy.
- Trudno się mówi. Jak przestanę biegać, to kogoś rozsądzę.
- Oj chodź. Idziemy do domu. Jest godzina dwudziesta, a ja nie mam zamiaru tu dłużej siedzieć. – moja cierpliwość właśnie się skończyła. – Nie, ty idziesz ze mną, bo potem nie mam zamiaru cie szukać. – dodałam widząc jej wzrok. Nagle mój telefon powiadomił mnie o tym, że przyszedł mi Sms. Odczytam w domu.
        Kiedy wróciłyśmy do domu Noe pierwsza poszła wziąć prysznic. Wzięłam telefon i odczytałam wiadomość. To był Sergio. *Jak tam nasze małe „śledztwo”? Wiesz coś nowego? My właśnie lądujemy, a Fabio nie wygadał nic nowego.* Pomyślałam, że zadzwonię do niego, bo za dużo pisania by było. Weszłam więc do mojego pokoju i wybrałam numer stopera. Jeden sygnał, odebrał.
~ No hej. – usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
~ No siemanko.
~ Co chciałaś mi powiedzieć?
~ Że mam nowie wiadomości co do naszego śledztwa. – usłyszałam, jak śmieje się po drugiej stronie.
~ Mów.
~ Spotkałyśmy dziś Carme w sklepie, a ta powiedziała do Noe, że Fabio jest jej i lepiej, żeby nie wchodziła jej w drogę. – odpowiedziałam. – Myślę, że te groźby są od niej. – dodałam po chwili ciszy.
~ Myślisz, że byłaby do tego zdolna?
~ Ona jest zdolna do wszystkiego, jeżeli chce zniszczyć Noe życie.
~ Masakra.
~ Zgadzam się. Muszę kończyć, bo Noela właśnie wychodzi spod prysznica, a ja o niczym innym, jak to teraz nie marzę. Mam dosyć.
~ Co dziś robiłyście? – zapytał.
~  Biegałyśmy.
~ To chyba nic złego.
~ Nie, jeżeli robi się to prawie trzy godziny non stop.
~ Na tym polega moja praca. – zaśmiał się.
~ Sam ją sobie wybrałaś. Pogadamy kiedy indziej, naprawdę muszę kończyć. Pa. – po czym nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. Popatrzyłam na zegarek przy moim łóżku. Dwudziesta trzydzieści. Nie jest tak źle. Wzięłam piżamę i poszłam pod prysznic. Od razu odkręciłam chłodną wodę. O tak. Tego było mi trzeba. Potem ubrałam się i wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i wzięłam do ręki mój telefon. Okazało się, że mam wiadomość. Bez zastanowienia odebrałam. Ramos.
* Nie możesz rozmawiać, to może popiszemy.
* A nie boisz się, że ktoś ci jaja urwie? – zażartowałam pamiętając naszą pierwszą rozmowę, gdzie na każdym kroku powtarzał to samo.
* Fabio śpi, więc o niego jestem spokojny. Gorzej z Noelą, bo nie wiem, co ona robi.
* To samo, co on.
* No to ja nie widzę problemu.
* Ale, jak przyjdzie rachunek za telefon, to t mi za niego płacisz.
* Dlaczego?
* Przecież nie ma cię w Hiszpanii, a Sms- y za granicę są dosyć drogie.
* To ja może jednak będę ci życzyć dobrej nocy, a pogadamy, jak wrócę. Kibicuj i słodkich snów.
* Na pewno będę, bo mnie Noela zmusi i nawzajem. – po czym odłożyłam telefon na szafkę nocną, a sama usnęłam.

NOELA ( rano)

     Moje ręce, nogi, szyja i cała reszta. Jak boli. Jednak chyba trzeba było posłuchać Sandry i tyle nie biegać. Ale nie, ja zawsze wiem lepiej, ja się nikogo nie słucham. Szkoda, że potem najczęściej żałuję, że jednak choć raz nie zrobiłam tak, jak ktoś mi doradził. To jest ten moment, kiedy tego żałuję. Cudem zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki. Odkręciłam wodę i wzięłam prysznic. Nie powiem, chłodna woda trochę mnie obudziła i złagodziła zakwasy, ale to dalej nie to. Będzie mnie to dziś w pracy bolało. W sensie dosłownym, jak i przenośnym. Ubrałam się. Ciepełko wróciło do Madrytu. Ciekawe, jak będzie na weekendzie.
    Dalej obolała poszłam do pokoju San. Spała, co mnie wcale nie dziwiło. Co by jej tu zrobić. Wiem. Położyłam się koło niej i weszłam pod kołdrę, którą była przykryta. Przytuliłam się do niej.
- Skarbie wstawaj. Trzeba iść do pracy. – wyszeptałam jej do ucha. Może mnie nie zabije.
- Sergio, jeszcze chwilę. Może ja zrezygnuje z pracy w końcu jesteś piłkarzem. Utrzymasz nas, a ja ci wychowam gromadkę dzieci. – szok. Otworzyłam oczy najszerzej, jak tylko mogłam. Nie minęła minuta, a ja zwijałam się ze śmiechu na dywanie w pokoju mojej przyjaciółki. Obudziła się, kiedy mnie usłyszała. Jej reakcja była oczywista. Poderwała się z głośnym piskiem i wylądowała na podłodze. A ja co? Zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej. Poczęstowała mnie wzrokiem rasowego mordercy, po czym zaczęła się drzeć. – Ty mendo! Czy ty jesteś normalna, krowo?! I przestań się ze mnie śmiać, przecież chyba nic nie powiedziałam, żebym aż tak się zbłaźniła! – przestałam się na chwilę śmiać, popatrzyłam się na nią i znowu wybuchłam. – No oświeć mnie. Z czego się tak cieszysz? – wysyczała na koniec w moim kierunku.
- Haha … Sergio jeszcze chwilę. Haha … Ty zarabiaj, ja rodzę ci dzieci. Haha … No nie mogę. – odpowiedziałam co chwila przerywając śmiechem. Ona chyba jednak zrozumiała, co powiedziałam, bo zbladła na twarzy. Po woli zaczęłam się uspokajać.
- I na pewno tak powiedziałam. – zapytała patrząc tępo przed siebie.
- Tak.
- I nie usłyszałaś niczego źle?
- Nie.
- Ale jesteś pewna? – tu popatrzyła na mnie.
-  Tak.
- Ty krowo! Ja ci dam „skarbie wstawaj”! – po czym rzuciła się na mnie z jakże bojowym okrzykiem „Aaa!”.
     Zrobiłam nam  śniadanie. Za chwilę do kuchni weszła obrażona Sandra. To będzie ciekawy dzień.

FABIO ( godzina dziesiąta, trening)

     Ciekawe ile i czy w ogóle wygramy drugi raz ze Stambułem. Mam nadzieję. Tak wiem, dobrze wychodzi mi udawanie, że myślę o turnieju. Tak naprawdę do mojej głowy weszła pewna szatynka i w cale nie chce wyjść. Cały czas myślę co ona może teraz robić. Sergio mi powiedział, że to nie prawda, co mówi Carme. Sam już nie wiem, komu wierzyć, ale chyba raczej chłopakowi. Yhh … Byłoby mi łatwiej, gdyby powiedział od kogo to wie. No trudno. Zapiera się, jakby od tego zależało jego życie.
    Biegam i biegam i nudzi mi się już. Mou mógłby wymyślić jakieś nowe ćwiczenie…
Po treningu
      Ludzie, czy ja powiedziałem, że Mou mógłby wymyślić coś innego niż bieganie? No niech on lepiej nie myśli. Właśnie zwlekamy się z treningu do szatni. Ja już nic nie chce, tylko odpocząć i pić.
   Po tym, jak się przebraliśmy wróciliśmy do hotelu. Od razu z Sergio i Ikerem , dzielimy razem pokój, padliśmy na łóżka, jak nieżywi.
- Ile mamy czasu? – wyjęczałem.
- Która godzina? – zapytał Iker.
- Piętnasta. – odpowiedział Ramos
- To trzy godziny, bo o osiemnastej zaczyna się trening przed meczem. – poinformował kapitan.
- Umrę. – Ramos.
- Nie tylko ty. – jęknąłem. – Co będziecie teraz robić? – zapytałem, żeby zmienić temat.
- Nie wiem, ale wiem, co ty będziesz robić. – stwierdził Casillas.
- Co? – zdziwiłem się.
- Idziesz zadzwonić do Noeli. – odpowiedział.
- No już dobra. Zadzwonić mogę. – po czym podniosłem się z jakże wygodnego, w tym momencie, łóżka hotelowego i pomaszerowałem na ławkę przed budynek. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem.
~ Słucham. – zapytała dziewczyna.
~ Hej Noe. – odpowiedziałem. Zapadła chwila ciszy.
~ Co chciałeś? – pierwsza ją przerwała. Nie wiem tylko, dlaczego była taka oschła.
~ Chciałem zapytać, czy będziesz oglądać dzisiejszy mecz. – odpowiedziałem.
~ Nie wiem, czy znajdę czas. – dlaczego ta obojętność w jej głosie tak strasznie boli?
~ Noe, dlaczego jesteś taka niemiła? – zapytałem.
~ Bo nie mam powodu, żeby być. Jeżeli ci coś nie pasuje, to zadzwoń do Carme.
- Noe poczekaj. – ale to już powiedziałem do siebie. Tracę ją. I ta świadomość tak cholernie boli. Dopiero ją znalazłem, a już czuję, że ją straciłem. Nie chcę, ale bardziej nie chcę, żeby coś jej się stało. Nawet nie wiem, kiedy wróciłem do pokoju. Siedziała w nim chyba cała ekipa. Grają w Fife.
- Grasz z nami? – zapytał na wstępie Gonzalo.
- Nie mam ochoty. – odpowiedziałem, po czym weszłam do kibla trzaskając za sobą drzwiami.

SERGIO

- Co się stało? – zapytał Cris zaraz po „wkroczeniu” Fabio do toalety. Mocne było to wejście, a może raczej wyjście …
- Zadzwonił do Noe. – odpowiedziałem, po czym wręczyłem mojego pada Pepe. – Zaraz wracam. – dodałem na odchodnym. Wyjąłem telefon i wykręciłem numer pewnej osoby.
~ Wiem, dlaczego dzwonisz. Nie musisz nic mówić. Nie wiem, o co chodziło Noeli. – powiedziała na wstępie San.
~ On się załamał. – odpowiedziałem tylko.
~ Ona mi chyba nie uwierzyła. Dalej myśli, że Fabio spotyka się z jej siostrą.
~ Kurwa. Musimy coś zrobić.
~ Ale co?
~ Nie wiem, ale coś wymyślę. Powiem ci, jak wrócę do Madrytu, a teraz kończę, bo zaraz wyślą za mną patrol. – próbowałem zażartować, ale średnio mi to wyszło.
~ Obiecaj mi tylko jedno, że zrobimy wszystko, żeby oni byli razem.
~ Obiecuję, a teraz spadam. Pamiętaj, żeby oglądać.
~ Dobrze, powiedz Fabio, żeby się nie przejmował. Ona zobaczy. Pa
~ Pa. – po czym wcisnąłem czerwoną słuchawkę i wróciłem do pokoju.


NOELA (20 : 30)

     Po telefonie od Fabio mój dobry humor poszedł i nie chce wrócić. Nie wiem, dlaczego tak zareagowałam, ale w głębi ducha cieszyłam się, że do mnie zadzwonił. Czy będę oglądać mecz? Oczywiście. Przecież nie mogę tego przegapić. Siedzimy właśnie z San na kanapie i czekamy na pierwszy gwizdek w tym meczu. Mam nadzieję, że wygrają. Nie ma inne opcji.
Po meczu
     Przegrali, ale przechodzą dalej! Są niesamowici. Dali dobry przykład na to, że należy zawsze walczyć do końca. Kocham ich, a szczególnie pewnego blond - włosego Portugalczyka. Ech. Dlaczego życie jest takie do dupy? 

___________________________
Dodałam wczoraj rozdział, ale nie sprawdzony. 
Sprawdziłam i stwierdzam, że jego jakość jest jako taka, ale nie najgorsza. 
Od razu mówię, że nie wiem, jak będzie na wakacjach. Możliwe, że będę musiała tymczasowo zawiesić bloga. Pewnie będę coś dodawać, ale na pewno nie co tydzień. Dlaczego? Nie będę miała kiedy dodawać, bo z Wrocławia przyjeżdża moja najlepsza przyjaciółka i pewnie będziemy siedzieć cały dzień na polu. Nie wiem jeszcze, jak to będzie.

2 komentarze:

  1. Genialny rozdział! Fabio musi być z Noe oni są dla siebie stworzeni! :D
    Dziękuję za dedykację ;3 Będę czytała do końca! :)
    Czekam na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Prosiłaś żebym cię poinformowała o pojawieniu się prologu, więc oto jest http://mario-bvb.blogspot.com/
    Miał być później ale przecież czy ja wytrzymam ?! ;p

    OdpowiedzUsuń