- To dlaczego robisz wszystko,
żeby tak było? – zapytał Iker po chwili milczenia.
- Dobrze wiesz, że nie mam innego
wyjścia. – odpowiedziałem.
- Dobrze wiesz, że zawsze jest
inne wyjście. – powiedział spokojnie. – Idzie Ramos. – na dźwięk tego nazwiska
podniosłem gwałtownie głowę. – Powiesz, czym on się tak u ciebie przysłużył, że
jesteś gotowy go zabić?
- Przekaz jego wypowiedzi był
jednoznaczny. Chce przelecieć Noe. – wysyczałem.
- Siemano chłopaki. – Sergio
chyba nic nie pamięta.
- No hej. – odpowiedział
Casillas. Ja dalej siedzę bez żadnej reakcji.
Niech wie, że mnie wkurzył. – A temu co znowu? – zapytał, po chwili,
kiedy dalej się nie odzywałem.
- Nagrabiłeś sobie. – powiedział
kapitan.
- Ale czym? – zapytał
zdesperowany. – Przecież nic nie powiedziałem.
- Mniej pij, więcej pamiętaj. –
powiedziałem, po czym zacząłem ćwiczyć. Rozejrzałem się dookoła, ponieważ
chciałem wyszukać wzrokiem wszystkich, którzy urządzili sobie wczoraj u mnie
imprezę. Musi mi ktoś ten syf w samochodzie usunąć. Znalazłem ich. Wszyscy
leżeli przy jednej z bramek. Wyglądali tak, jakby za chwile mieli umrzeć. I
bardzo dobrze. Idę ich dobić.
- No siemanko, chłopaki! Jak tam
po imprezie, którą sami sobie zrobiliście, w moim domu?! Szkoda, że bez mojej
zgody! – zacząłem się drzeć. Jak ja lubię ich dobijać.
- Nie krzycz. Błagam. – wyjęczał
Marcelo.
- Ja nie krzyczę! Ja po prostu
bardzo się cieszę, że was wszystkich widzę!
- Jesteś bezlitosny. – Ozil.
- Ozil! Bracie! Jak tam twoja
narzeczona?! Kiedy wczoraj musiałeś się z nią rozstać bardzo płakałeś! – nie
mam zamiaru im pomagać.
- Co ty pierdolisz? – ponownie
Mesut.
- No jak to?! Już nie pamiętasz,
że tylko wódka cie rozumie?! – niech cierpią. Wcale nie mam zamiaru przestać
krzyczeć.
- Błagam, nie krzycz już. –
stęknął Karim.
- Ooo ! Nasz Francuzik! Ty też
wczoraj śpiewałeś francuskie ballady miłosne dla Marcelo! Właśnie
Brazylijczyku, jak Clarisse przyjęła
wiadomość, że zmieniłeś orientację seksualną?! – koło nas zebrała się już spora
liczba Królewskich. Wszyscy pokładali się ze śmiechu.
- Co tu się dzieje?! – krzyknął
Mourinho, który musiał właśnie wejść na murawę.
- Błagam, niech trener nie
krzyczy. – Ronaldo.
- Będę robić, co mi się podoba
Ronaldo! – widzę, że on też nie zamierza przestać krzyczeć.
- Witamy trenera! Prawda, że
pięknie wyglądają?! No nieźle wczoraj pociągnęli. – zainteresowani popatrzyli
na mnie z miną „lepiej już nic nie mów, błagam”.
- Chlaliście przed treningiem?! –
czy mi się wydaje, czy on robi się czerwony na twarzy. No tak. W końcu to Mou,
on potrafi wszystko.
- No ba! A jak mięcho z grilla
szło! Sam tłuszczyk! – a co mi tam, niech żałują. Jose przetarł dłonią twarz. Jest mocno
wkurwiony, bo nie lubi, jak nie przestrzegamy diety.
- Ramos, Marcelo, Benzema,
Ronaldo, Pepe, Ozil, Gonzalo! Zostajecie na karny trening! – dwa słowa, które
nigdy wcześniej nie sprawiły mi takiej przyjemności. Karny trening. - Tylko odbębnicie go jutro, bo dziś nie mam
na was czasu.
- NIE!!! – krzyknęliśmy razem z
Ikerem. – To znaczy my ich możemy popilnować. – dopowiedział El Santos.
- Podpadli wam? – zapytał trener
z wrednym uśmieszkiem. Tylko pokiwaliśmy głowami. – No dobra. Wcześniej
wymienieni zostają dziś po treningu. – zakończył. Zaczął się trening. Chłopaki wyglądali, jakby właśnie wrócili z
jakiejś męczącej wycieczki. Podbiegłem do nich, żeby jeszcze bardziej zepsuć im
humor, o ile to możliwe.
- Po karnym czyścicie mi
samochód. Nie wiem ile wam to zajmie, bo jest bardzo źle. – ich miny? Bezcenne.
Pobiegłem dalej. Dzisiejszy trening był naprawdę interesujący …
NOELA ( w czasie treningu)
Po dziesięciu minutach
bezczynnego gapienia się w pudło przede mną (czyt. telewizor) wstałam i poszłam
do pokoju. Co jest najlepsze na doła? Muzyka. Włączyłam mój ukochany rap, rzuciłam
się na łóżko i zaczęłam myśleć. Wiem, że
jutro jest drugi mecz ćwierć finałowy, ale Fabio brzmiał tak, jakby chciał mnie
tylko zbyć. No nic, może jutro. Nie wiem, ile tak leżałam, ale do mojego pokoju
weszła Sandra. Położyła się koło mnie tak, jak zawsze.
- Co robimy?- zapytała.
- Leżymy. – odpowiedziałam. – Nie wiem. Możemy iść na miasto. – dodałam,
kiedy zauważyłam jej podirytowany wzrok. – Albo mam jeszcze lepszy pomysł.
Pójdziemy po nasz samochód, właśnie sobie przypomniałam, że zostawiłyśmy go
gdzieś na parkingu.
- No to zbieraj dupe. Idziemy. –
zarządziła, więc szczęśliwa, czy nie zwlekłam się z łóżka i pomaszerowałam za
nią. Zamówiłyśmy taksówkę i pojechałyśmy nią tam, gdzie prawdopodobnie
zostawiłyśmy samochód wczoraj wieczorem. Postanowiłyśmy, że jedna pójdzie w
jedną stronę, a druga w drugą. Idę i idę i nie ma. Po około dwóch minutach znów
byłyśmy w punkcie wyjścia.
- Znalazłaś? – zapytała,
otwierając szeroko oczy.
- Nie, ty też nie?
- Jak widać. – popatrzyłyśmy na
siebie przerażone.
- ZGUBIŁYŚMY NOWY SAMOCHÓD !!! –
krzyknęłyśmy obie na raz tak, że ludzie przechodzący obok popatrzyli na nas,
jak na wariatki, pomijając to, że nic nie rozumieli, bo do siebie mówimy po
Polsku. Wracając do kwestii samochodu. Znów się rozdzieliłyśmy tyle tylko, że
już nie szłam, teraz biegłam i sprawdzałam każdy samochód po kolei. Po
dziesiątym razie zrezygnowana wróciłam tam, gdzie zaczęłyśmy. Na miejscu
czekała na mnie załamana Sandra.
- Tata mnie zabije. –
powiedziałam, kiedy siadałam koło niej na krawężniku.
- Taaa … Byłam na tym parkingu
obok. – popatrzyłam na nią z nadzieją. – Tam też nie ma. – no to po mnie.
Popatrzyłam przed siebie. Po chwili zaczęłam się śmiać jak głupia.
- Co ci? – zapytała San, patrząc
na mnie, jak na idiotkę. Nic nie odpowiedziałam, tylko pokazałam jej ręką
miejsce, gdzie patrzyłam przed momentem. Podążyła wzrokiem tam, gdzie
wskazałam. Za chwilę i ona śmiała się, jak nienormalna. – Dlaczego żadna nie
wpadła na pomysł, żeby popatrzeć na samochód, przy którym stawałyśmy za każdym
razem? – wyjąkała.
- Nie wiem. – odpowiedziałam. –
Zbieramy się. Patrz, kto idzie. – uspokoiłam się w jednym momencie, kiedy
zobaczyłam gości z klubu. Nie mam zamiaru z nimi gadać.
- Cześć! Dziewczyny, poczekajcie!
– wydarł się jeden. Za późno. A zapowiadało się takie, przyjemne popołudnie.
Ludzie, ja już nawet nie pamiętam, jak się nazywają.
- No co tam? – zapytała Sandra,
kiedy do nas podeszli.
- Wszystko ok. Tak naprawdę nic
się od wczoraj nie zmieniło. Dlaczego wczoraj tak szybko uciekłyście. –
dociekał blondyn … dalej nie wiem, jak mu tam.
- Noela źle się poczuła i
musiałyśmy iść. – skłamała gładko. Zaraz, zaraz. Ja się źle poczułam? Proszę
mnie w to nie mieszać, bo jeszcze będę się musiała tłumaczyć, a mi kłamanie nie
przychodzi tak łatwo, jak jej.
- Ale już jest wszystko w
porządku? – zapytał od razu drugi.
- Tak. – odpowiedziałam
wymuszając lekki uśmiech. Jeszcze nigdy nie chciałam z nikąd aż tak bardzo
spieprzyć.
- Może pójdziemy na obiad? –
zapytał nr. 1.
- Dobrze, chodźmy. –
odpowiedziała San. Co?! Zaraz, replay! Jakie dobrze chodźmy?! Wstałyśmy z krawężnika i udałyśmy się za
chłopakami. Nie chcę!!! Rzuciłam przyjaciółce tylko spojrzenie mówiące „zginiesz
mendo.” Doszliśmy do jakiejś restauracji
i zamówiliśmy jedzenie. To będzie najgorszy obiad w życiu.
FABIO ( po treningu karnym dla
wiadomo kogo, myjnia samochodowa)
- Dalej, dalej. Nie opierdalać
się. Cały samochód ma błyszczeć. – poganiałem Królewskich, którzy właśnie
czyścili mi samochód. Nie ma to, jak znęcać się nad bezbronnymi zwierzętami.
- Ronaldo, musiałeś się zrzygać?
– wyjąkał Benzema.
- Wiesz, akurat pamiętam, jak to
się stało. – odpowiedział Portugalczyk.
Po pół godziny skończyli. Zabrałem moje cudo i pojechałem prosto do
domu. Tam poszedłem pod prysznic. Po skończonej czynności ubrałem się i
zszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę i stwierdzam, że pusto. No trudno,
trzeba iść na miasto, bo i ta nic nie chce mi się gotować. Ubrałem buty i
pojechałem na miasto. Szedłem właśnie chodnikiem, kiedy poczułem, że ktoś z
impetem na mnie wpada. Odwróciłem się i zobaczyłem jakąś dziewczynę.
- Przepraszam, powinnam chyba
bardziej patrzeć, gdzie idę. – powiedziała. Podałem jej rękę.
- Nic się nie stało. –
odpowiedziałem. Kiedy wstawała.
- Fabio? – zapytała. No i
zajebiście kolejna fanka. – Dawno się nie widzieliśmy. – dodała, ściągając
okulary. Wtedy ją poznałem.
- Carme? – zapytałem dosyć mało
inteligentnie. Zaśmiała się tylko.
- We własnej osobie. – powiedziała
uśmiechając się do mnie. – Masz może czas? Możemy zjeść razem obiad. –
zaproponowała.
- Bardzo chętnie. – czemu ja to powiedziałem? No już trudno.
Poszliśmy do jakiejś restauracji. Zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy jedzenie.
Oczywiście starsza siostra Noe nie je mięsa, bo bla bla bla. Tak, właśnie w
taki sposób ją słuchałem. W pewnym momencie mój wzrok powędrował w prawo, bo
wydawało mi się, że ktoś na mnie patrzy. To była Noela, ale nie siedziała sama.
Byli z nią jacyś kolesie. Przystojni. Wracając do Noe, patrzyła na mnie z …
żalem? Z zamyślenia wyrwał mnie głos Carme.
- Na co patrzysz? – zapytała.
Pewnie zauważyła to, że jej nie słuchałem. Nie czekając na moją odpowiedź
podążyła za moim wzrokiem. – Aaa… Moja durnowata siostrzyczka? Widzę, że Jose
nie kłamał.
- Znasz ich? – zapytałem.
- Tak, to moi przyjaciele. Ten,
który siedzi koło Noeli to Jose, a ten drugi to Marco. Powiedzieli mi, że
widzieli wczoraj moją siostrę i jej przyjaciółkę na imprezie i że świetnie
całują. – jeżeli byłoby to możliwe, to
właśnie cała krew by ze mnie odpłynęła. Moja Noela całowała się z kimś innym.
To znaczy, że jej nie zależy. Wiedziałem… Przeprosiłem dziewczynę, która
siedziała ze mną i wróciłem do domu.
NOELA
Musi się przygotować do drugiego półfinału.
Śmieszne . Czyli jednak woli moją siostrę niż mnie. Mógł chociaż powiedzieć, a
nie robić sobie ze mnie jaja. Zauważył, że się na niego patrzę i odwrócił wzrok
w moją stronę. Nie wiem, co ta dziwka mu powiedziała, ale wyszedł. Popatrzyła
na mnie z tryumfującym uśmieszkiem, oznacza to tylko jedno. Fabio nie chce mnie
znać. Powiedziałam tylko Sandrze, że wychodzę i oddałam jej kluczyki. Wyszłam i
pomyślałam, że pójdę się przejść do parku. Tak też zrobiłam. Zaczęłam myśleć.
Za dużo.
Myślałam, że mnie lubi, że się ucieszył,
jak go znalazłam. No cóż, najwyraźniej się pomyliłam. Nie będę się nikomu narzucać. Nawet nie wiem,
kiedy zaczęłam płakać. Nie chcę, ale to silniejsze ode mnie. Najbardziej męczy
mnie to, że nie ostrzegłam go przed Carme. Zaczęło mi się robić zimno, bo
zaczął wiać chłodny wiatr. Wróciłam więc do domu. Była w nim już moja blond
przyjaciółka. Byłam jej wdzięczna, że
kiedy mnie zobaczyła o nic nie pytała. Po prostu mnie przytuliła i powiedziała,
żebym poszła się położyć. Jak zaproponowała, tak ja zrobiłam. Pomyślałam, że
wezmę kąpiel. Tak, to na pewno choć trochę mnie odpręży. Odkręciłam więc kurek
z gorącą wodą, bo taką lubię najbardziej. Nalałam płynu zapachowego, żeby
zrobić bąbelki. Pachniał różami. Tak na marginesie kocham róże, a szczególnie
czarne. Nie wiem kiedy, ale zasnęłam w wannie …
SANDRA (po wejściu Noe do
łazienki)
Dobrze wiem, dlaczego Noe płakała. Carme
nagadała coś Fabio, a on jej uwierzył. Wiedziałam, że jej pojawienie nie znaczy
nic dobrego. Szkoda, że ich szczęście trwało tylko tydzień. No cóż można się
było spodziewać, że ta dziwka nie da im długo nacieszyć się sobą. Muszę coś
zrobić. Weszłam do pokoju Noe i wzięłam jej laptopa. Wiem, że nie powinnam
grzebać w nie swoich rzeczach, ale robię to dla jej dobra. Włączyłam Facebook’a
. Wiem, że nigdy się nie wylogowuje. Zobaczyłam, kto jest dostępny. Jest ten,
kogo szukam. Ramos. Będzie bolało, ale muszę się poświęcić.
~ Cześć Sergio. – napisałam od
razu.
~ Nie mogę z tobą rozmawiać, bo
Fabio urwie mi za ciebie jaja. – odpisał od razu. Zaraz zaraz. O co chodzi.
Dlaczego ja mu miałam jaja urwać? A no tak! Ja piszę z Noe konta!
~ Uspokój się. Tu Sandra. Fabio
nic ci nie zrobi.
~ Aha. Z tobą też nie mogę
rozmawiać, bo za to z kolei zabije mnie Noela. – moja cierpliwość się kończy.
~ Noela o niczym się nie dowie.
Musisz mi pomóc.
~ Ale na pewno?
~ NA PEWNO !!!
~ Dobrze, nie denerwuj się. Ja
się tylko o swoje zdrowie martwię. W czym miałbym ci pomóc.
~ Jeżeli mógłbyś się teraz ze mną
spotkać, to wszystko bym ci wyjaśniła. Korzystam z laptopa Noe.
~ Nie pisz już nic więcej.
Rozumiem wszystko. Będę po ciebie za piętnaście minut i pojedziemy w jakieś
miejsce, gdzie ta dwójka nas nie znajdzie.
~ Ok. Czekam. – odpisałam, po
czym wyłączyłam laptopa.
Odniosłam go na miejsce i poszłam
zobaczyć, co z Noe. Długo nie wychodziła. Zapukałam w drzwi i zapytałam co z
nią. Odpowiedziała, że usnęła. Wróciłam do mojego pokoju i popatrzyłam na
zegarek. Siedemnasta. Nie jest jeszcze tak późno.
Napisałam jej kartkę, że wychodzę i
wrócę późno. Wyszłam przed klatkę, żeby nie zobaczyła z kim się spotykam. Nie
chcę, żeby dowiedziała się, po co to robię. Nie musiałam czekać długo, bo
przyjechał Ramos swoim Ferrari.
- Wsiadaj. – powiedział
otwierając mi drzwi po stronie pasażera.
- Mi również miło cię widzieć. –
dobra, wymyśliłam plan. Nie patrzeć mu w oczy (najlepiej wcale na niego nie
patrzeć), rozmawiać tylko na temat Noe i Fabio oraz pilnować się na każdym
kroku, żeby nie zrobić z siebie idiotki. Plan idealny. Szkoda, że tak cholerni
trudny. Jechaliśmy już chwilę, ale nikt się nie odezwał. Nie, żeby mi to
przeszkadzało. Po jakichś piętnastu minutach znaleźliśmy się na obrzeżach
Madrytu w jakimś parku. Wyszliśmy z samochodu i usiedliśmy na ławce.
- Więc, o czym chciałaś ze mną
porozmawiać.
- O Noeli i Fabio. – moje buty są
zajebiście interesujące. Takie … szare. – Nie wiem, czy wiesz co się dzisiaj
stało.
- Wiem. Fabi rozmawiał ze mną
przez telefon. – odpowiedział. Gościu, nawet nie wiesz, jak ułatwiasz mi
zadanie tym, że nie muszę ci wszystkiego tłumaczyć. – Powiesz mi, jak ten cały
Marco całuje? – zapytał z nutą ironii w głosie, a mnie zmurowało.
- Co ?! – zapytałam mało
inteligentnie.
- Jak to, co? Przecież podobno
Carme powiedziała Fabio, że całowaliście się z tymi chłopakami.
- Nie prawda! To są idioci!
- Mówię tylko to, co usłyszałem.
– zaczął się bronić. – Skoro to idioci, to dlaczego jadłyście z nimi obiad? –
zaatakował.
- Bo wpadłyśmy na nich na ulicy i
tak jakoś wyszło? – warknęłam. – A może ty mi powiesz, dlaczego Fabio
powiedział Noeli, że musi dużo ćwiczyć przed drugim półfinałem, a tak naprawdę
spotkał się ze starszą siostrą Noe?
- Nie wiem, dlaczego się z nią
spotkał, ale powiedział tak Noe, bo chciał ją chronić.
- Co? – kolejne mało inteligentne
pytanie. Popatrzyłam na niego pierwszy raz od początku rozmowy. Ważne, żeby
tylko nie natrafić na jego spojrzenie. – Bronić przed czym?
- Nie ważne i tak już za dużo ci
powiedziałem.
- Słuchaj. Albo mi powiesz po
dobroci, albo po złości. – zagroziłam i zdałam sobie sprawę z idiotyzmu mojej
wypowiedzi.
- A co ty mi możesz zrobić? –
zaśmiał się. No nie, tego już za dużo. Moja cierpliwość właśnie się skończyła.
Wstałam z ławki.
- Słuchaj. Zadzwoniłam do ciebie
tylko dlatego, bo chodzi tu o moją przyjaciółkę. Żałuje, że nie wybrałam kogoś
innego. Nawet nie wiem, dlaczego to byłeś ty, ale jestem już mocno wkurwiona.
Carme na każdym kroku psuje życie Noeli. Jak by tylko mogła to by ją zabiła,
żeby jej nie przeszkadzała. Zapomnij, że o cokolwiek cie prosiłam. Zadzwonię
do Ikera. – chciałam iść, ale stoper złapał mnie za rękę. – Coś jeszcze chcesz
wiedzieć?
- Nie. Chce ci pomóc. –
odpowiedział dalej nie puszczając mojej ręki. Dlaczego on tak parzy.
- Naprawdę? Wzruszyłam się. –
odpowiedziałam z ironią. – Jednak zrezygnuję. – wyszarpnęłam się, ale on
zagrodził mi drogę. – Powiedziałam, że znajdę sobie kogoś innego.
- Teraz ty posłuchaj. Podpadłem
Fabio, a to mój przyjaciel. Chcę, żeby znowu się do mnie odzywał. Będę
współpracował. – powiedział.- Obiecuję. – dodał widząc moje wahanie.
- To powiesz mi przed czym chciał
ją chronić? – zapytałam siadając z powrotem na ławkę.
- Nie wiem. On sam nie wie. Ktoś
mu groził, że stanie jej się krzywda, jak dalej będzie się z nią zadawał. –
szok.
- To dlatego dziś odmówił jej
spotkania. – wydedukowałam. – Tylko zastanawia mnie, dlaczego spotkał się z
Carme.
- Tego nie wiem, ale dowiem się
jutro. Ja też mam pytanie. – dałam znak, że słucham. – Dlaczego wy się z nimi
spotkałyście?
- Bo wpadli na nas na ulicy i tak
było łatwiej. – odpowiedziałam.
- To jeszcze jedno. Dlaczego
Noela chciała mnie zabić po tej akcji z fontanną? – bo się zakochałam idioto.
- Nie wiem.
- Akurat. No powiedz, przecież
nic ci nie zrobię. – aha. Tylko mnie wyśmiejesz.
- Nie wiem, naprawdę. – zapadła
chwila niezręcznej ciszy. – Zastanawia mnie jedno. Jakim cudem ta wywłoka
zgrała się w czasie tak, że znalazła się z Fabio w tej samej restauracji co my,
kiedy akurat byłyśmy z tymi idiotami. – powiedziałam, żeby przerwać to
milczenie.
- Może to jej znajomi. –
odpowiedział patrząc przed siebie. Mnie olśniło.
- Jesteś genialny! – krzyknęłam,
ale dopiero po chwili zorientowałam się co, a tak naprawdę jego śmiech mnie w
tym uświadomił. – Chodziło mi o to, że raz udało ci się wpaść na całkiem niezły
pomysł.
- Dobra, dobra i tak wiem swoje.
– zażartował. – Chyba muszę iść, bo jutro rano wylatujemy, dokładniej w nocy.
- Spoko. Odwieź mnie tylko do
domu.
Poszliśmy z powrotem do jego samochodu. Całą drogę nikt się nie odzywał. Pod blokiem
podałam mu mój numer, żeby w razie co dzwonił. Weszłam do domu.
- Noela! – zawołałam. Nic. Hmm…
Może jest w pokoju. Poszłam do niej. Miałam rację. Jest godzina dziewiętnasta,
a ona śpi, jak małe dziecko. No nic. Najwyraźniej była zmęczona. Chyba pójdę
zrobić pranie, bo robiłyśmy tylko raz. Zrobiłam tak, jak chciałam i po chwili
pralka chodziła. Zajęło mi to piętnaście minut. Hmm … Nie chce mi się siedzieć
w domu. Idę na zakupy. Wzięłam kluczyki od samochodu i wybrałam się do „naszego”
sklepu. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i władowałam je do bagażnika. Idę się
przejść po parku koło marketu. Madryt w nocy jest taki piękny. Szkoda, że muszę
chodzić sama. Przydała by mi się Noela, albo … zresztą nie ważne. Wróciłam do
domu i wzięłam prysznic. Jest dwudziesta pierwsza. Idę spać, może jutro uda mi
się wstać przed Noe. Haha. Tak, to było śmieszne. Nawet nie wiem, kiedy
usnęłam.
NOELA (rano)
Wstałam rano w podłym nastroju. Tak
naprawdę nie wiem, czym on był spowodowany. Może tym, że zobaczyłam go wczoraj
z tą zdzirą? Tak, na pewno to było to. Szkoda tylko, że wcześniej nie zorientowałam
się, że woli moją siostrę. Nie robiła bym sobie wtedy żadnej nadziei i teraz
nie byłoby mi tak przykro. No nic. Jest szósta, a my na ósmą mamy do pracy. Idę
wziąć prysznic. Potem ubrałam się i poszłam do kuchni. Zaczęłam robić sobie
kanapki i nagłe olśnienie! Przecież nasza „wojna” trwa. Moja i San! Co by jej
tu zrobić? Wiem! Nic tak nie budzi, jak …
- Sandra zostało nam pół godziny
do wyjścia! Nie zdążymy! – darłam się, jak nienormalna wpadając do jej pokoju.
- Coo?! – chyba nie kontaktuje.
Haha, zabije mnie za to.
- Mamy pół godziny! Musisz się
zbierać i już wziąć prysznic, jeżeli chcesz zdążyć!- potem widziałam już tylko,
jak bierze jakieś ubrania z szafy i wpada do łazienki. Wróciłam do kuchni i zaczęłam śmiać się, jak
nienormalna. Po chwili wróciła Sandra. Wyglądała całkiem znośnie. Kiedy
zobaczyła, że się śmieję, jej mina była jeszcze ciekawsza. – Wojna,
zapomniałaś?
- O rzesz ty krowo! Ile jeszcze
mamy czasu?
- Od teraz godzinę i piętnaście
minut. Ale warto było, żeby zobaczyć tę minę. – odpowiedziałam, kiedy
już się wreszcie uspokoiłam.
- Nie myśl, że sobie nie oddam. –
zagroziła.
- No ja mam nadzieję. –
odpowiedziałam. Poszłam do salonu i usiadłam przed telewizorem. Mówiłam już, że
mamy polskie kanały? Tak, chyba tak… No więc włączyłam TVN i oglądałam program
poranny. Nie było nic ciekawego. Na takim leniuchowaniu minął mi czas do
momentu, kiedy musiałyśmy już wychodzić. Wzięłam więc kluczyki i wyszłyśmy do samochodu. Dojechałyśmy i teraz
już byle do piętnastej.
FABIO (godzina dziesiąta,
trening)
Co Noe robiła z tymi przydupasami w tej
restauracji? Miałem rację, jestem za stary, jak dla niej. Wczoraj chodziłem w
te i z powrotem po domu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. I ta gazeta dziś rano
: „ Fabio Coentrao i Carme Nunez Rosa. Nowa para w świecie show biznesu?”.
Zazwyczaj dłużej zajmowało im rozpracowanie, z kim się aktualnie zadaje. Hieny
musiały mieć tam akurat kogoś. Jeżeli Noe to przeczyta to już na pewno będzie
koniec. Z zamyślenia wyrwał mnie Sergio.
- Siemanko. – czy już mi
przeszło? Nie, ale potrafię już opanować chęć mordu na nim.
- Siemanko.
- Na prawdę jesteś z Carme?- no
tak, on nigdy nie owija w bawełne. Zawsze wali prosto z mostu.
- A czy ja jestem skończonym
kretynem? – zapytałem retorycznie.
- Kwestia do przedyskutowania. –
zarechotał. Zgromiłem go wzrokiem, po czym rzuciłem pod nosem krótkim „nie” i
przyspieszyłem. Ja nie wiem, z kim się zadaje. Za chwilę był już przy mnie.
- To dlaczego się z nią wczoraj
spotkałeś?
- Wpadliśmy na siebie, a ja nie
mogłem jej odmówić z czystej grzeczności. – odpowiedziałem cierpliwie. Po czym
dodałem: - Szkoda, że Noe spotka się z kim innym.
- Mie spotyka. – usłyszałem od
stopera.
- Skąd wiesz? – z wrażenia stanąłem
w miejscu. – Carme powiedziała, że się z nim całowała. – dodałem po chwili.
-Wiem. Wiem również, że siostra
Noe kłamała, bo Ona się z nikim nie całowała, a spotkała się z nim z czystej grzeczności,
bo wpadły na nich na starym rynku.
- Ale skąd? – musiałem wyglądać
komicznie.
- Nie mogę ci powiedzieć, ale
musisz mi uwierzyć.
- Czy ty z nią rozmawiałeś?
- Nie! Z kim innym.
- Z Sandrą?
- Być może. – po czym podbiegł do
innych. Co on kombinuje?
NOELA (po pracy)
Pieprzone pismaki. „ Fabio Coentrao i Carme
Nunez Rosa. Nowa para w świecie show biznesu?”. Więc to jednak prawda? A ja
głupia myślałam, że może jednak.
- Noe, ty chyba nie wierzysz w te
głupoty, co oni piszą w tych jeszcze głupszych kolorowych pisemkach? – zapytała
prowadząc samochód.
- Dlaczego miała bym nie wierzyć?
- Bo to kłamstwo!
- Nie wiesz tego. – odparłam patrząc
w okno.
- Wiem. – odparła. – Rozmawiałam z
kimś. Nie, nie z Fabio, ale z kimś równie wiarygodnym. – dopowiedziała najwyraźniej
zauważając mój pytający wzrok. – Nie patrz
już tak na mnie, bo i tak ci nie powiem.
- Dlaczego?
- Bo nie mogę. Nie martw się,
dowiesz się w swoim czasie. – „w swoim czasie”. A kiedy będzie ten czas?
____________________________________
PRZEPRASZAM.
Wiem, miało być w czwartek tydzień temu.
Wiem, miało być w niedzielę, obiecywałam.
Wiem, mam prawie tydzień spóźnienia.
Wiem, jest do dupy i wgl. bez sensu.
Ale mam swoje wytłumaczenie. Szkoła. Ja w ostatni dzień przed radą piszę sprawdzian z chemii, jutro dwie kartkówki <na raz> z angielskiego. W piątek mam sprawdzian z historii. Muszę jeszcze w poniedziałek napisać ostatnią poprawkową pracę z WOS - u. Wiem, że to jeden z prostszych przedmiotów, ale ja go w ogóle nie rozumiem. W środę jadę do Warszawy, do lekarza, a tak, jak już pisałam kiedyś, ode mnie to z dwieście kilkanaście kilkanaście km. W środę za dwa tygodnie najprawdopodobniej jadę do Niemiec. Niby mój tata ma komputer, ale nie wiem, jak z Wordem, więc o ile notki będą się pojawiać, to mogą być krótsze i jeszcze gorsze niż to z dzisiaj. Jeszcze raz przepraszam, za jakość i czas, w jakim to dodałam, ale mam nadzieję, że wynagrodzi wam to długość, obrazki i pioseneki.
Cudowny rozdział! Opłaciło się tyle czekać :D
OdpowiedzUsuńMasz talent dziewczyno! ;) Czekam na kolejny!