sobota, 23 listopada 2013

Seção Décimo Quarto: "A teraz bez marudzenia idziemy zmienić nazwisko na Ramos!"

    Siedzimy właśnie na wieczorze panieńskim u Sandry. Mamy sobie na ryjcach jakąś zieloną maź, która teoretycznie ma nam „odnowić zniszczoną skórę twarzy”. Tsa, akurat. No nic. Pewnie zastanawia was, kto tutaj jeszcze sobie z nami siedzi. Już wam mówię. Irina, Clarisse, Jacqueline oraz Sara. Dziewczyny puściły jakąś muzykę i właśnie popijając sobie drinki siedzimy w domu przyszłej pani Ramos. Oczywiście przyszły pan młody został stąd wyrzucony z całą swoją bandą (czytaj Real Madryt). Pojechali gdzieś daleko, a nas szczerze mówiąc gówno obchodzi, gdzie.
- Dobra, koniec tego leżenia! – zarządziła Irina. Każda z nas była już lekko wstawiona. – Zmywamy te paćkę z buziek. – po piętnastu minutach stałyśmy już z umytymi „buźkami” i zastanawiałyśmy się, co możemy jeszcze porobić. Wtedy Sara wpadła na „genialny” pomysł. Wzięła jedną z poduszek i uderzyła Jacqueline prosto w środek głowy.
- Wojna! – wydarła się blondynka. I tak na zabawie minęła nad reszta wieczoru.
      Rano usłyszałam bardzo irytujący dźwięk. Chciałam go zignorować i po prostu spać dalej, ale powodował on silne bóle mojej głowy. Sięgnęłam, jak się okazało, po mój telefon. Popatrzyłam na ekran. Migał na nim jakiś napis. Wytężyłam wzrok, co na kacu kosztowało mnie naprawdę wiele wysiłku. ŚLUB!!! Wyłączyłam budzik. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Jeden wyraz cały czas odbijał mi się w obolałej czaszce. I nagłe olśnienie! ŚLUB SANDRY I SERGIO !! Poderwałam się natychmiast z podłogi, na której aktualnie się znajdowałam. Poczułam przy tym niesamowity ból wszystkich kości i mięśni. Postanowiłam go jednak zignorować. Nie było na niego czasu!
- Dziewczyny wstawać! – podchodziłam do każdej i szturchałam ją w ramię. Nic. Zero jakiekolwiek reakcji. I czemu nigdzie nie ma San?! Stanęłam, więc na środku pokoju i zaczęłam piszczeć.
- Noela, wyłącz się. – jęknęła zachrypniętym głosem Clarisse i zakryła głowę poduszką, a raczej tym, co z niej zostało po wczorajszej bitwie.
- Nic nie rozumiecie! Mamy siódmą, a za dziesięć godzin jest ślub! – wydarłam się, jak tylko najgłośniej mogłam.  Wszystkie poderwały się, jak na zawołanie. Dalej nie ma Sandry! - Gdzie jest do jasnej cholery ta głupia blondyna? – warknęłam, przeszukując każdy zakamarek salonu. Nic, pustka! Mój telefon znów zaczął wyć. Popatrzyłam na niego wściekła. O nie! Chłopaki!
- Załoga, z powrotem do mnie! – krzyknęłam do dziewczyn, które rozeszły się już w poszukiwaniu naszej zguby. – Dzwonią panowie! Jacqueline do łazienki, odkręcaj wodę! Dziewczyny puszczać muzykę i rozmawiajcie o czymkolwiek. – poinstruowałam. Niestety sygnał zdążył się urwać. Nie musiałam długo czekać na następny.
~ Czemu nie odebrałaś za pierwszym razem ?! – oj, chyba Sergio jest zły. – I czemu Sandra wcale nie odbiera telefonu? – ostatnie zdanie usłyszały dziewczyny, bo włączyłam głośnik. Clarisse rzuciła się w poszukiwanie komórki blondynki.
~ Wiesz, Sandra właśnie się kąpie. – odpowiedziałam wymijająco. – A miała wyciszony telefon, więc nie słyszałyśmy, jak dzwoni. – dodała, kiedy zauważyłam, jak żona Marcelo wzruszyła ramionami. Nie ma tutaj telefonu. – Dwadzieścia nieodebranych? Serio, jakby od razu nie można było do którejś z nas zadzwonić. – zaczęłam gadać jakieś bzdety.
~ Daj mi Sandrę. – warknął, jakby nie usłyszał mojej wcześniejszej odpowiedzi. Gestem ręki wskazałam Irinie, żeby leciała do Jacqueline. W razie czego musi wiedzieć, że będzie udawać głos San. Rosjanka poleciała bez słowa protestu.
~ Mówiłam ci, że się kąpie. – wymyśliłam na poczekaniu.
~ Daj jej w jakikolwiek sposób telefon. Chcę porozmawiać z narzeczoną. – pozostawał nieugięty.
- Sandra, właśnie idę do łazienki, bo tam się właśnie w tej chwili kąpiesz. Sergio chce z tobą porozmawiać, więc muszę ci jakoś podać telefon! Mam nadzieję, że będziesz na tyle wyrozumiała i zrozumiesz, iż twój wspaniały narzeczony kazał mi podać tobie telefon! Będziesz zmuszona z nim rozmawiać! – darłam się, jak głupia. No co? Jakoś musiałam przygotować na to Jacqueline.
~ Czy ty się dobrze czujesz? – zapytał Fabio. Jak widać on też włączył głośnik.
~ Bardzo dobrze. Po prostu chcę uświadomić moją najlepszą przyjaciółkę, że jestem już na schodach i zaraz dam jej telefon, żeby rozmawiała ze swoim narzeczonym. – za mną szła cała szczęśliwa gromadka (czytaj Sara i Clarisse) . Podałam telefon Jacqueline.
~ Co tam skarbie? – zapytała, a ja walnęłam face palma. Pobiegłam szybko po jakieś kartki i długopis. Zaczęłam coś na nich pisać.
~ Coś się stało Sandra? – usłyszałam w telefonie. Podniosłam kartkę z napisem *ZWYZYWAJ GO !!*
~ Oczywiście, że tak debilu! Właśnie przerwałeś mi wspaniałą kąpiel! Nie mógłbyś po prostu poczekać aż wyjdę?! A na razie kończę, spadaj! – warknęła i zaczęła się rozłączać. Niestety w słuchawce dało się słyszeć jeszcze dwa przerażające słowa.
~ To Jacqueline ! – jak widać Benzema rozpoznał głos blondynki.
- Wyłączamy telefony! – krzyknęła Sara.

     Następne dwie godziny minęły nam na bezsensownym poszukiwaniu. Sandry nigdzie nie było. Weszłyśmy nawet na dach, jak w Kac Vegas, ale i to nic nam nie dało. Zrezygnowana sięgnęłam po telefon i włączyłam go. Było całkiem sporo nieodebranych. Popatrzyłam na dziewczyny. Pokiwały twierdząco głowami. Już miałam naciskać zieloną słuchawkę, kiedy usłyszałyśmy jakiś krzyk z sypialni San. Zerwałyśmy się wszystkie i udałyśmy w tamtym kierunku. Okazało się, że Okazało się, że to coś tłucze się w łóżku. Otworzyłam je jednym ruchem, a z niego wyskoczyła … SANDRA!! Nie za długo się jednak długo, ponieważ blondynka rzuciła się na mnie z pięściami. Schowałam się od razu za Sarą.
- Zabije, rozumiesz? Zabije! – wydarła się na mnie.
- Nie wiem, co zrobiłam! – odkrzyknęłam głupkowato. San wzięła kilka wdechów.
- Stwierdziłaś wczoraj, że trzeba ratować Sergio od takiej zołzy, jak ja i wpakowałaś nie do tego łóżka. – warknęła.
- Dobra dziewczyny. Później porozmawiacie. Zostało nam osiem godzin do ślubu, więc ruchy! – pogoniła nas Clarisse. Boże, dziękuję ci za tę małą Brazylijkę i za to, że uratowała mi dupę. – Aha. Noela, wyłącz telefon. – dodała z wrednym uśmiechem. Oczywiście wypełniłam jej polecenie.
Sandra
     Dobra, spokojnie. Wdech, wydech, wdech, wydech … Jakoś się opanuję, a na Noeli zemszczę się później. Clarisse wpakowała mnie do łazienki. Zamknęłam się od środka i odkręciłam kurki. Nalałam kokosowego płynu do kąpieli, a kiedy wanna napełniła się do połowy wodą, weszłam do niej. Poczułam przyjemne ciepło. O tak, tego było mi trzeba.
    Wyszłam po około pół godziny, bo woda zaczęła robić się zimna. Wysuszyłam się i założyłam na głowę ręcznik. Podobno Sara ma przyprowadzić jakiegoś stylistę z telewizji. No cóż, może to nie jest taki zły pomysł. W sumie, to nawet nie wiem, czy dałabym się którejkolwiek z nich pomalować. W końcu to ma być mój wieczór i naprawdę chcę wyglądać przyzwoicie. Wyszłam z powrotem do dziewczyn. Od razu przywitała mnie głośna muzyka. Powędrowałam do salonu. Telewizor był włączony, a na sofach siedziały wariatki. Każda była już w ręczniku, więc jak mniemam korzystały z łazienki na piętrze.
- Idziemy do twojej sypialni. – zarządziła Sara, kiedy tylko mnie zobaczyła. No dobra, jak tam chcą. Dałam jej się poprowadzić do wyznaczonego miejsca. W pomieszczeniu zobaczyłam dość dziwacznie ubranego, mężczyznę. Rozkładał on swój „sprzęt” (czyt. kosmetyki itp.). Muszę powiedzieć, że gostek miał tego całkiem sporo.
- David, to nasza gwiazda! Masz sprawić, żeby tego wieczoru zabłysła. – poinstruowała go prezenterka. Ten cały David zaczął mi się przyglądać z każdej strony, po czym posadził mnie na krześle obrotowym. Muszę powiedzieć, że jestem przerażona. Moja panika osiągnęła apogeum, kiedy facet odwrócił fotel tak, żebym nic nie widziała w lusterku.
- Nic się nie martw skarbie. David zrobi z ciebie bóstwo. – powiedział i zabrał się do pracy. Po jakimś czasie usłyszałam niemałą kłótnię na dole. Chciałam się podnieść, ale w ostatnim momencie przypomniało mi się, że nie mogę. No cóż, muszą sobie poradzić jakoś beze mnie.
NOELA
     Siedziałyśmy spokojnie w salonie i popijałyśmy jakieś gazowane napoje, kiedy do środka wparował nie kto inny, jak Sergio z obstawą. Nie powiem, nie było najprzyjemniej. Dobrze, że dziewczyny przynajmniej pomyślały i ubrałyśmy na siebie jakieś dresy. Lepsze to niż ręcznik.
- Gdzie jest Sandra? – warknął na sam początek stoper. Postanowiłam, że nie będę się udzielać.
- David właśnie ją przygotowuje. – powiedziała Irina. Ronaldo w ostatnim momencie zdążył powstrzymać Ramosa przed wkroczeniem na schody. Brawo, panie napastnik.
- Idziemy stąd. – mruknął Fabio. Rzuciłam mu zabójcze spojrzenie. Później z nim pogadam na temat przyprowadzenia tutaj tego debila.
SANDRA
     Po około półtorej godziny byłam gotowa. David odwrócił mnie w końcu w stronę lustra. To, co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Blond loki opadały kaskadami na plecy i ramiona. Już nie mogę się doczekać, kiedy wepnę w nie welon. Co do makijażu, to miałam podkreślone oczy. Reszta była delikatna. Odwróciłam się do oczekującego na moją odpowiedź mężczyzny.
- Jest niesamowicie. - powiedziałam cały czas przyglądając się swojemu odbiciu. - Idę do dziewczyn. - poinformowałam, jednak nie dane mi było nawet się podnieść, ponieważ poczułam stalowy uścisk na swoim prawym ramieniu. Popatrzyłam zdziwiona na Davida. Pokręcił przecząco głową.
- Teraz pazurki! - mi się wydaje, czy on na prawdę zapiszczał?! Ja się go coraz bardziej boję, ludzie !!!
Przez następną godzinę mężczyzna malował moje paznokcie na biało i ozdabiał je złotymi wzorkami. Oczywiście nie można mi było nawet się poruszyć, dopóki jego dzieło nie wyschnie, "bo nie mamy już czasu na poprawki". Jednak w końcu mogłam zejść na dół do dziewczyn. Następna do góry poszła Noela, bo kto by inny. Chociaż dziewczyny pewnie będą tam siedzieć dużo krócej, niż ja. Usiadłam na kanapie, a Sara dała mi wody. Popatrzyłam na nią z wdzięcznością.
- Pięknie wyglądasz. - pochwaliła Clarisse.
Na dwie godziny przed ślubem wszystkie byłyśmy gotowe. Aktualnie stałam w mojej garderobie, a Noela i Jacqueline pomagały mi ubrać suknię. Dwa miechy na nią czekałam, ale warto było, jest przepiękna.
Stałyśmy w szóstkę w salonie. Moje druhny, Sara, Noela i Jacqueline, były ubrane w takie same sukienki. Oczywiście miały również swoje, w które przebiorą się zaraz po przyjeździe do restauracji. No, ale nie przedłużając. Wsiadłyśmy wszystkie do limuzyny, która przyjechała pod dom. Zajechałyśmy pod kościół. Wszyscy byli już w środku. Sara, Noela i Jacqueline poszły zająć swoje miejsca, a ze mną została tylko Irina. Uśmiechała się do mnie a ja nie wytrzymałam.
- Co się stanie, jeśli on nie przyjdzie? – zapytałam ni z tego, ni z owego. Wyraz twarzy Rosjanki zmienił się na zdziwienie. Popukała się wskazującym palcem w czoło.
- Świata poza tobą nie widzi! A teraz bez marudzenia idziemy zmienić nazwisko na Ramos! – powiedziała i otworzyła mi drzwi. Popatrzyłam przerażona, ale ruszyłam przed siebie. Shayk zniknęła gdzieś w tłumie, a ja zaczęłam iść przed siebie. Widziałam, jak Sergio się na mnie patrzy.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą. – po tych słowach Sergio wpił się zachłannie w moje usta. To było coś niesamowitego. Właśnie stałam się żoną jednego z najlepszych piłkarzy na świecie, ale nie to jest najważniejsze. Prawdziwą wartość ma dla mnie to, że Sergio jest wspaniałym człowiekiem.
     Pojechaliśmy do miejsca, gdzie miało odbyć cię wesele. Była to przytulna restauracja. Koło mnie stanęły dziewczyny. Nie wiem, jak to zrobiły, ale były już ubrane w swoje sukienki. Później pierwszy taniec. Był niesamowity. Mój mąż (jak to brzmi!) prowadził wspaniale.
    Później ziły się same ciekawe rzeczy. Od tańca chłopaków na stołach, ustawionego rzutu krawatem i kwiatkami ( tak złapali Noela i Fabio ), krzesełka przy których Iker i Sara zaczęli się wyzywać o to, kto wygrał przez śpiewanie. To był wspaniały dzień, a noc jeszcze lepsza … ;)
__________________________________________
Jutro epilog i prolog na "Miłość po francusku."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz