sobota, 16 listopada 2013

Seção décimo terceiro: "Tęskniłem."

- Nie, nie, nie! – krzyczał na cały głos Fabio. Uderzył pięścią w szklany stolik na środku pomieszczenia. Mebel rozsypał się na małe kawałeczki wbijając większymi odłamkami w dłoń mężczyzny. On jednak nic by sobie z tego nie zrobił i dalej demolował pokój, gdyby Iker i Cristiano nie unieruchomili go przygwożdżając do kanapy. Nawet się nie wyrywał. Nie mógł pogodzić się po prostu z tym, że stracił swoją ukochaną Noelę.
Stracił znowu, tak jak kiedyś, ale tym razem z własnej głupoty.
Stracił kobietę swojego życia, tę jedyną i niepowtarzalną.
Stracił powód, dla którego jego życie miało sens.
Stracił ją, o ona zabrała ze sobą jego radość.
      Poczuł pierwsze ukłucie bólu w porozcinanej ręce. Popatrzył na nią i zdał sobie sprawę, że wygląda dokładnie tak, jak jego serce. Porozrywane z powbijanym szkłem, mocno krwawiące. Poczuł, jak ktoś dotyka go lekko w ramię. Odwrócił, więc wzrok w stronę tego osobnika. Okazała się nim by Clarisse.
- Uspokój się wreszcie! – krzyknął Marcelo, który jako pierwszy postanowił spróbować przywrócić rozum temu kretynowi. – W ten sposób nikomu nie pomożesz, a na pewno sobie zaszkodzisz!
- Przecież ja jestem cholernie spokojny! – warknął obrońca. Zasyczał z bólu, kiedy Clarisse wyciągnęła z jego dłoni pierwszy odłamek szkła. Popatrzył na nią, ale ta tylko uśmiechnęła się niewinnie i wróciła do poprzedniego zajęcia. – Boli! – warknął Coentrao po około dziesięciu minutach ciszy, w których Barazylijka zdążyła oczyścić rany i teraz zalewała je spirytusem.
- To dobrze, że boli. Może przynajmniej oduczy cię głupoty. – powiedziała kobieta bandażując dłoń obrońcy. Zupełnie nie zwracała uwagi na to, że Fabio właśnie przeszywa jej osobę niewidzialnym laserem.
      Następnego dnia, na treningu, Coentrao był zupełnie nieobecny. Sandra podobno wczoraj zabukowała bilety i leci do Polski. Zazdrości jej tego, nawet bardzo. Ona leci do Polski, a on musi zostać tu, w Madrycie. Jedynym jego zajęciem na zbliżający się weekend ma być użalanie się nad swoją głupotą i obwinianie za to, co stało się Noe. Idealne plany, nie? W pewnym momencie usłyszał krzyk trenera. Podskoczył, jak oparzony i zaczął się przysłuchiwać temu, co mówi Mou.
- Jak mi zaraz nie obudzicie tego kretyna, to sam to zrobie, ale będzie bolało! – wydarł się na całe gardło mężczyzna.
- Już nie śpie! – odkrzyknął i zerwał się na równe nogi, żeby wykonywać te same ćwiczenia, co drużyna. Nie trwało to jednak ponieważ od czas okrążania boiska znów się zamyślił tyle tylko, że tym razem nie wyrobił i trafił prosto w słupek.
- Coentrao, do mnie ! –usłyszał wściekły głos Jose. Bez wahania do niego podszedł, odprowadzony cichymi śmiechami kolegów z powodu jego wypadku.
Perspektywa Fabio
- Dlaczego do niej nie polecisz, skoro cały czas myślisz tylko na jej temat?! – nie ukrywam, pierwsze pytanie trenera nieco zbiło mnie z pantałyku. Spodziewałem się długiego wykładu na temat tego, że nie powinienem zaprzątać głowy niczym innym, tylko treningiem, a on mi wyjeżdża z czymś takim o.
- Ale trenerze … - nie dane mi było jednak skończyć, ponieważ Mou brutalnie wszedł mi w słowo.
- Gówno mnie obchodzi twoje „ale trenerze”! Bierz dupe w troki, Ramosa i spadać do Polski! – wydarł się mężczyzna. Odrzuciło mnie do tyłu. Nic nie odpowiedziałem, tylko gorliwie pokiwałem głową. Wybiegłem z gabinetu Mou, jakby mnie ktoś stamtąd wyrzucił i wróciłem na murawę. Złapałem nic niespodziewającego się Sergio za łape i wyprowadziłem do szatni. Nie zwracając uwagi na to, że cokolwiek do mnie mówi zacząłem się przebierać.
- Do ty do jasnej kurwy robisz? – dopiero to przypomniało mi o tym, co kazał mi zrobić Jose.
- Jedziemy do Polskie z Sandrą. – odpowiedziałem nie przestając pakować torby treningowej. Stoper już o nic więcej nie zapytał, tylko zaczął robić to, co ja.
Następnego dnia
     Właśnie stoimy we trójkę na lotnisku i czekamy, aż wywołają nasz lot. Sandra cały czas płacze, a Sergio ją przytula. Mam to strasznie nieprzyjemne ukłucie, gdzieś w środku, jak tak na nich patrzę. Poniekąd zazdroszczę przyjacielowi, że ma on przy sobie to, co dla niego najważniejsze. Moje szczęście właśnie walczy o życie i to z mojego powodu. Zajebiście, nie? Jestem po prostu skończonym sukinsynem.
    W końcu wezwali lot do Polski. Teraz jeszcze tylko dwie godziny męczarni samolotem i w końcu będą mógł ją zobaczyć. Jeżeli coś jej się stanie, to nie wybaczę sobie tego. Nigdy. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem siedząc już w samolocie.
    Obudziło mnie mocne szturchanie w ramie. Zdezorientowany popatrzyłam na Sergio, który poinformował mnie, że właśnie wylądowaliśmy. Bez słowa wyszliśmy na zewnątrz, wzięliśmy bagaże i zamówiliśmy taksówkę pod hotel. Nie pamiętam jego nazwy, ponieważ jak dla mnie była za długa i za trudna.
    Gdy siedziałem już w swoim pokoju zastanawiałem się, co mam jej powiedzieć. Nic nie przychodziło mi do głowy. Wymyśliłem jakąś gadkę, którą i tak pewnie za chwilę zapomnę. Po chwili do pomieszczenia weszła blondynka i poinformowała mnie, że mam się zbierać, bo na dole czeka Sara, która ma nam pokazać, gdzie leży aktualnie Noela. Całą drogę do szpitala milczałem. Dopiero na miejscu, kiedy stałem przy okienku byłem zmuszony do jakiegokolwiek myślenia.
- Gdzie leży Noela Nunez Rosa? – zapytałem pulchnej pielęgniarki za okienkiem. Popatrzyła na mnie znad okularów. Już wiedziałem, że tak łatwo nie będzie.
- Czy jesteście państwo rodziną? – no i masz. Westchnąłem ciężko. Usłyszałem, jak San robi to samo i wpadłem na genialny pomysł.
- Jestem jej narzeczonym. – powiedziałem bez większego namysłu. To był jedyny sposób, żeby ją zobaczyć. Pielęgniarka popatrzyła na mnie dziwnie, ale podała numer pokoju.
- Sto siedemnaście. Niech pan weźmie buty ochronne. – powiedziała i położyła na okienku jakieś dwa worki. Bez zastanowienia ubrałem je i popędziłem w kierunku pomieszczenia, gdzie leży Noe. Rzuciłem jeszcze tylko za sobą, że na pewno wszystko powiem moim towarzyszom i weszłam przez białe drzwi.
     To, co zobaczyłem sprawiło, że odechciało mi się żyć, a w oczach zaświeciły się świeczki. Na środku pomieszczenia stało sporawe łóżko, na którym leżała blada, jak ściana Noela i niemalże ginęła w białej pościeli. Podpięta była do całej masy przeróżnych urządzeń i kabelków. Koło posłania stała maszyna, która jako jedyna wskazywała na to, że dziewczyna jeszcze żyje. Spojrzał na jej twarz. Zazwyczaj błąkał się na niej delikatny uśmiech, ale teraz pozostawała całkowicie bez wyrazu. Cały bała potłuczona, a gdzieniegdzie dało się zobaczyć większe rany. Miała również zszyty łuk brwiowy.
       Zawahałem się przez chwilę, ale w końcu Podeszłem do metalowego krzesełka i usiadłem na nim. Wziąłem zimną, bezwładną dłoń Noeli w swoje, duże, ciepłe i przyłożyłem ją do policzka. Po moich plecach przeszedł dreszcz. Już dawno jej nie dotykałem. Zapomniałem, jakie to wspaniałe.
- Wiesz? – zacząłem mówić do nieprzytomnej dziewczyny. – Tęskniłem. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko moja wina. Powinienem bardziej się starać. Zachowałem się, jak gówniar. Wszystko było tak dobrze, a teraz … - zawahałem się przez chwilę. – Leżysz tutaj i to wszystko jest moja wina. Nie powinienem był wtedy zostawić cię i sobie pójść. Obiecałem, że zawsze będę przy tobie. – po woli zacząłem płakać. – Złamałem tę obietnice i w pełni zdaję sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie moja wina. Spierdoliłem po całości.
Sandra (przed pokojem)
     Gdzie jest ten pieprzony Coentrao?! Wszedł tam już jakieś pół godziny temu, a ja dalej nie wiem, co się dzieje z moją Noelą! Cały czas przytulam się do Sergio, a z oczu cieknie mi słona woda.
- Spokojnie, pewnie zaraz przyjdzie. – po raz kolejny uspokajał mnie chłopak.
- Ale ja jeszcze chwilę i nie wytrzymam! – mój ton był niemalże rozpaczliwy, ale co ja poradzę, że chce wiedzieć, co się dzieje u mojej przyjaciółki, którą z własnej głupoty prawie straciłam?
     W pewnym momencie do środka weszła pielęgniarka, a w następnym wyrzuciła z pomieszczenia Fabio. Widać było, że chłopak płakał. Popatrzyłam na niego wyczekująco. Ten westchnął i usiadł na plastikowym krzesełku.
- Jest cała blada i zimna. – odpowiedział na moje nieme pytanie, zakrywając twarz dłońmi. Wtuliłam się mocniej w mojego narzeczonego. Nie wybaczę sobie, jeśli ona umrze!
Noela
     Jestem w jakimś dziwnym miejscu. Czuję się, jakby czas się zatrzymał. Wszystko jest takie wspaniałe, ciekawe, wręcz inspirujące. Siedziałam na soczyście zielonej trawie, gdzieniegdzie wyłaniały się z niej kolorowe kwiaty. Na środku polanki znajdowało się sporawe jezioro, a otoczona była drzewami. Miałam na sobie białą sukienkę. I to był jedyny defekt – nienawidzę sukienek. Podniosłam się, żeby z powrotem opaść na ziemię, ale tym razem trzymając stopy pod taflą wody. Była ona przyjemnie chłodząca. W pewnym momencie poczułam czyjś ciepły dotyk na lewej dłoni, a później głos, jego głos.
- Wiesz? Tęskniłem. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko moja wina. Powinienem bardziej się starać. Zachowałem się, jak gówniar. Wszystko było tak dobrze, a teraz … Leżysz tutaj i to wszystko jest moja wina. Nie powinienem był wtedy zostawić cię i sobie pójść. Obiecałem, że zawsze będę przy tobie. Złamałem tę obietnice i w pełni zdaję sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie moja wina. Spierdoliłem po całości.
     Słychać było, jak Fabio zaczyna płakać. I wtedy uświadomiłam sobie, że chcę do niego wrócić, natychmiast! Przecież ja go cały czas kocham, a to, że tutaj leże to nie jest tylko i wyłącznie jego wina! Spróbował jakoś dotknąć swojej dłoni, ale nie mogłam się ruszyć. Wszystko dookoła zaczęło wirować. Co się dzieje?

Fabio
    Usłyszałem, jak z pokoju Noeli dobiega jakiś irytujący dźwięk. Na początku próbowałem go zignorować, ale w końcu uświadomiłem sobie, co to jest. Brak funkcji życiowych. Poderwałem się z krzesła, jak oparzony i już chciałem wbiec do dziewczyny, ale w ostatnim momencie powstrzymała mnie pielęgniarka, która wcześniej mnie stamtąd wyrzuciła. Chyba się nie polubimy.

- Lekarze się nią zajmą. – usłyszałem jej chłodny głos. Chciałem coś odpyskować, ale Sergio mnie powstrzymał. Popatrzyłem na niego gniewnie, ale ten tylko pokiwał przecząco głową. Opadłem z powrotem zrezygnowany na fotel. Nie ma to, jak pieprzona bezsilność!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz